Według danych Ministerstwa Finansów do Polski z zagranicy sprowadzono w 2018 r. ponad 945 tys. używanych pojazdów o łącznej wartości przekraczającej 16 miliardów złotych. Polacy najczęściej sprowadzają samochody z Niemiec. Jest to niezmienny trend od lat. Sprowadzenie samochodów z Niemiec od 2015 roku stanowi ponad 40 proc. zleceń transportowych dotyczących aut – wynika ze statystyk firmy Clicktrans. To serwis aukcji działający w całej Europie.
– Faktycznie większość samochodów sprowadzamy z Niemiec. Jest kilka powodów takiego stanu rzeczy. Niemcy są blisko i są świetnie skomunikowane, wszędzie łatwo dojechać i nie zajmuje to kilku dni. Poza tym Polacy mają jakoś zaufanie do samochodów z Niemiec, bo niemieckie marki są u nas najbardziej pożądane. Oczywiście nie tylko, bo ściągamy też na przykład japońskie marki. W Polsce uważa się generalnie, że niemieccy kierowcy nie zarzynają samochodów – mówi nam Maciej Tomkowicz, warszawski przedsiębiorca ściągający auta z zagranicy.
Dodaje, że Polacy mają też przekonanie, że niemieckie drogi są o wiele lepsze niż polskie. A przez to samochody mniej się psują.
– To akurat nie do końca jest prawda, bo niemieckie drogi też potrafią być dziurawe. A z drugiej strony Niemcy na ogół jeżdżą więcej i robią większe przebiegi. Znalezienie odpowiedniego auta dla klienta bywa więc trudne, bo u nas ciągle pokutuje mit przebiegu. Wielu kierowców uważa, że jak powyżej 100 tysięcy kilometrów, to nie ma co brać, bo to zajeżdżony strucel. To się powoli zmienia i bardziej patrzymy na rocznik – mówi Tomkowicz.
Dodaje, że import kwitnie, ale branża zdecydowanie nie należy do łatwych. – Można sprowadzać tańsze auta hurtem. Wiadomo, na nich zarabia się mniej, ale przy dużej skali nie ma to znaczenia. Można też szukać konkretnych aut dla konkretnych klientów – wtedy zarobek na aucie jest wyższy, ale zleceń robi się mniej – opowiada przedsiębiorca.
Popularne są też wycieczki po samochody. Kilku bądź kilkunastu chętnych jedzie jednym busem do jakiegoś dużego komisu w Niemczech, tam kupuje auto i zleca jego przywiezienie bądź załatwia formalności i wraca "na kołach", a nie lawetą. Tu jednak – podobnie jak w przypadku zamawiania auta u handlarza – warto stawiać na firmy cieszące się renomą. Można bowiem trafić na giełdę czy plac zawalony tanimi autami o wątpliwej przeszłości i albo wrócić z niczym, albo kupić auto niewarte swojej ceny.
Znajomości to podstawa
– Tak naprawdę nie wejdziesz w ten biznes, jeśli ktoś cię nie pozna z dobrej strony. Musisz wyrobić sobie odpowiednie znajomości. Nie ma mowy, żebyś trafił na okazję po dziadku, który tylko jeździł do kościoła. Jeśli auto jest atrakcyjne i w dobrej cenie, to kupi je inny Niemiec. Oni też przecież biorą auta ze swojego rynku. Albo inny handlarz sprowadzi je do Polski, bo lepiej zna się z właścicielem komisu i mają dobre relacje – mówi nam.
Według danych Clicktrans, w 2018 r. Polacy najwięcej aut sprowadzili do województw: mazowieckiego (12,93 proc. wszystkich zleceń transportu samochodów do Polski), małopolskiego (11,19 proc.) i śląskiego (10,88 proc.). Żadne z pozostałych województw nie przekroczyło 10 proc. Mazowieckie, małopolskie i śląskie królują w rankingu od 2016 roku – wprawdzie w woj. mazowieckim odnotowano spadek udziału w liczbie zleceń w porównaniu z 2017 rokiem (13,90 proc. w 2017, 12,93 proc w 2018), ale trzy najaktywniejsze województwa razem stanowią aż 34,99 proc. zleceń na transport samochodów do kraju.
Dlaczego Niemcy?
– Bo tam jest po prostu mnóstwo samochodów, to jest wielki kraj. Kiedyś popularna była na przykład Szwajcaria, ale zostało niewielu ludzi, którzy tam jeżdżą po samochody. Raz, że wyjazd jest drogi, bo Szwajcaria w ogóle jest droga. A dwa, że tam po prostu mieszka mało ludzi i to nie jest duży rynek. Plusem jest to, że Szwajcarzy nie lubią starszych aut i wymieniają je często na nowe. Z reguły są one dobrze wyposażone i w dobrym stanie – mówi Tomkowicz.
W 2018 roku (podobnie jak w roku wcześniejszym) na podium wśród sprowadzonych do Polski aut uplasowały się: Volkswagen (10,48 proc.), Audi (10,24 proc.) i Opel (8,40 proc.). Volkswagen od lat jest faworytem polskich kierowców. Za to Audi i Opel w ostatnich latach mocno pracowały na swoją pozycję. Audi na podium po raz pierwszy wskoczyło w 2016, a Opel w 2017 roku. Za podium znajdują się kolejne samochody znad Renu: BMW (7,70 proc.) i Mercedes (7,05 proc.).
Swoją renomę ma też Szwecja, choć również nie jest tania. Większość aut jest za to w bardzo dobrym stanie technicznym, często mają wyposażenie, jakiego próżno szukać na nieskandynawskich rynkach – dodatkowe światła, ogrzewanie postojowe i tym podobne udogodnienia na zimę.
– Do Szwecji też można jechać po auto i to się robi coraz bardziej popularne. Bardziej dla ludzi, którzy kupują auto dla siebie. Co prawda sam wyjazd nie jest drogi, ale Szwecja jest duża i słabo zaludniona. Opłaca się więc jechać po już umówiony i sprawdzony samochód, wyjazd w ciemno według mnie nie ma większego sensu – mówi handlarz.
Stosunkowo mało popularnymi kierunkami wyjazdów po auta są Włochy i Francja. O ile wśród samochodów sprowadzanych z Francji króluje Renault, o tyle z Włoch najwięcej przywieźliśmy aut marki Audi. Ten fakt uwidacznia popularność niemieckiej motoryzacji w Polsce.
Okazje to mit
Tomkowicz przypomina też, że kupienie gdziekolwiek samochodu prawie nowego, o minimalnym przebiegu i w świetnym stanie za niezwykle atrakcyjną cenę jest prawie niemożliwe.
– Takie okazje się zdarzają, ale niesamowicie rzadko. Może jedna, dwie rocznie. Wtedy normalny handlarz weźmie takie auto dla siebie albo dla rodziny. No chyba, że nie potrzebuje, wtedy można na nim sporo zarobić. Ale powtarzam – to się prawie nie zdarza, bo po co ktoś miałby sprzedawać coś za pół ceny? – pyta retorycznie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl