Minister Paulina Hennig-Kloska potwierdziła we wtorek wcześniejsze deklaracje składane przez premiera Donalda Tuska, że nasz kraj w każdej chwili gotowy jest zwiększyć dostawy prądu Ukrainie, gdyby zaszła taka potrzeba.
- Nasz operator jest gotowy, to jest tylko kwestia, czy Ukraina będzie chciała lub musiała z tego skorzystać - zapowiedziała Hennig-Kloska.
Deklaracja to odpowiedź na groźby premiera Słowacji Roberta Fico, który jeszcze w grudniu zagroził, że odetnie dostawy prądu Ukrainie, jeśli Kijów spełni swe zapowiedzi i od stycznia wstrzyma tranzyt rosyjskiego gazu do jego kraju. Jeszcze pod koniec roku Polska zadeklarowała gotowość wsparcia walczącego z rosyjską agresją kraju. - Zachowanie Fico jest wbrew Europie - tłumaczyła we wtorek ministra.
Choć spór na linii Kijów-Bratysława mógł się przerodzić w poważny kryzys już na początku 2025, jak poinformował money.pl rzecznik Polskich Sieci Energetycznych Maciej Wapiński, "obecnie (stan na 7.01.25 - przyp. red.) handel na połączeniu Ukraina – Słowacja odbywa się normalnie".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Polski bezpiecznik dla Ukrainy. Jakie mamy realne możliwości?
Ze Słowacji na Ukrainę biegnie ważna linia energetyczna łącząca stację Velke Kapusany z punktem Mukachevo. Przesyłany tą drogą prąd stanowi jednak około 2 proc. całościowego zapotrzebowania Ukrainy w energię elektryczną. Ukraina posiada bowiem własne potężne możliwości wytwórcze - o czym pisaliśmy w money.pl. Problem polega na tym, że w wyniku rosyjskich ostrzałów ten potencjał jest krytycznie narażony i często skutecznie niszczony. Kluczowe, zwłaszcza zimą, mogą być więc tzw. dostawy interwencyjne.
Unia Europejska zapewnia Ukrainie zabezpieczenie energetyczne. Jest to możliwe dzięki temu, że zaraz po rozpoczęciu pełnoskalowej inwazji Rosji w marcu 2022 r. Ukraina i Mołdawia zsynchronizowały swoje systemy z europejską kontynentalną siecią CESA, jednocześnie odcinając się od postsowieckiego systemu BRELL, w którym wciąż pracują Białoruś i Rosja. To oznacza, że ukraińskie systemy dziś pracują w tym samym trybie, co wspólnotowy system Unii Europejskiej.
Europejskie możliwości przesyłu z państw Unii Europejskiej do Ukrainy i Mołdawii są wyznaczane na tzw. profilu synchronicznym i są na poziomie 2100 MW (megawatów). Zgodnie z unijnymi umowami, nad którymi czuwa Agencja ds. Współpracy Organów Regulacji Energetyki (ACER), dzielą je jednak cztery kraje. Poza wspomnianą Słowacją prąd zapewniają również Węgry, Rumunia i Polska.
Na nasz kraj przypada 15 proc. (315 MW). W zależności od warunków pracy połączonych systemów wartość ta może być inna - zaznacza w rozmowie z money.pl Maciej Wapiński z PSE.
Jak wyjaśnia, gdyby Słowacja przestała udostępniać zdolności przesyłowe na połączeniu z Ukrainą, "zdolności z tej granicy, zgodnie z przyjętymi zasadami, mogłyby zostać rozdzielone pomiędzy pozostałe państwa na profilu synchronicznym, w tym Polskę".
Jeden kluczowy most dla Ukrainy
Już w lipcu 2024 r. premier Donald Tusk mówił o propozycjach kierowanych do UE, aby umożliwić spalanie węgla z Polski za pieniądze UE i przesyłać wytworzoną w ten sposób energii na wschód bez obciążeń w postaci opłat emisyjnych.
Choć plan mógł wydawać się atrakcyjny, wciąż ogranicza nas techniczna możliwość przesyłu energii do Ukrainy. Problem ten wraca również dziś. Polskę z Ukrainą łączy skutecznie tylko jeden most energetyczny: Rzeszów-Chmielnicki.
Dawniej linia ta posiadała napięcie 750 kV, ale od lat 90. była wyłączona. W związku obecnymi z normami technicznymi i środowiskowymi zdecydowano o przywróceniu jej do pracy na napięciu 400kV. To właśnie nią prowadzony jest handel energią w obie strony.
- Istnieje również połączenie 220 Zamość-Dobrotwór, pracujące w systemie antenowym, czyli umożliwiającym eksport energii z ukraińskiej Elektrowni Dobrotwór do Polski. Od maja 2024, ze względu na zniszczenia w Elektrowni Dobrotwór, spowodowane atakami Federacji Rosyjskiej, dostawy tym połączeniem nie są realizowane - zaznacza Wapiński.
To oznacza, że choć polskie deklaracje są niezwykle istotne z puntu widzenia politycznego, to stanowią realnie ograniczony "bezpiecznik" dla Ukrainy. Udostępniane przez Polskę obecne 315 MW odpowiada mocy porównywalnej do produkcji jednej elektrowni węglowej.
Jakie są więc realne możliwości zapowiedzianych przez ministrę Hennig-Kloskę zwiększenia sprzedaży energii Ukrainie? W zależności od warunków pracy połączonych systemów, eksport czasem może sięgać 400 MW. Ale sama linia ma techniczne zdolności przesyłowe na poziomie ok. 1000 MW. Taki poziom byłoby jednak trudno osiągnąć.
Nowy hub gazowy
Polska od początku konfliktu twardo stoi przy Ukrainie i wspiera ten kraj zarówno politycznie, jak i w dostawach broni, pomocy humanitarnej, deklaruje także zabezpieczenie energetycznie. Obok energii elektrycznej coraz poważniej mówi się o szerszej współpracy gazowej.
Zwłaszcza w kontekście wygaśnięcia umowy ukraińskiego Naftohazu z Gazpromem na tranzyt rosyjskiego gazu przez terytorium Ukrainy do Europy otwiera się pole do współpracy.
Jak pisaliśmy w money.pl, w połowie grudnia wiceminister energii Ukrainy Nikołaj Kolesnik zaproponował Polsce wspólny projekt. Zaproponował integrację rynków gazu w oparciu o istniejącą infrastrukturę i zwiększenie dostępnych przepustowości międzypaństwowych. Według niego ukraińskie podziemne magazyny gazu i polskie terminale skroplonego gazu ziemnego (LNG) mogą stać się podstawą dla nowego hubu gazowego w naszym regionie.
By jednak ten plan miał szanse powodzenia, potrzebne są realizacje kolejnych inwestycji, zaczynając od ukończenia budowy portu FSRU w Gdańsku oraz magistrali łączącej polskie wybrzeże z połączeniem gazowym z Ukrainą.
Częścią dużej magistrali miałby być tzw. węzeł podkarpacki. Chodzi możliwość transportowania gazu z budowanego gazoportu w Zatoce Gdańskiej przez Wronów, Rozwodów-Strachocina do granic kraju na południe na Słowację i na wschód do Ukrainy. Ta jednak wciąż jest w budowie.
Konieczne byłoby również rozwinięcie pomostu gazowego z Ukrainą. Obecnie łączy nas jedna magistrala o przepustowości 1,58 mld m sześc. gazu rocznie. Były plany jej rozbudowy do blisko 4 mld m sześc. rocznie w kierunku na Ukrainę oraz 1,6 mld m sześc. do Polski - te jednak spaliły na panewce.
Jak poinformował money.pl Gaz-Sytem, "odnośnie ewentualnej rozbudowy istniejącego połączenia od wielu lat prowadzone są prace zgodnie z Rozporządzeniem Komisji". Dotychczasowe badania rynku jednak nie dawały podstaw biznesowych dla rozwinięcia tego połączenia.
Zgodnie z NC CAM (kodeks sieci dotyczący mechanizmów alokacji zdolności w systemach przesyłowych gazu - przyp. red.) w 2025 roku operatorzy uruchomią kolejną niewiążącą procedurę badania rynku, która ponownie otworzy uczestnikom rynku możliwość wskazania zainteresowania wykorzystaniem tej ścieżki dostaw na rynek ukraiński - poinformowała nas rzecznik Gaz-Sytem Iwona Dominiak.
Jak informuje, mimo tego gaz na tym kierunku płynie. Polski operator Gaz-System od 1 stycznia do 30 września 2025 r. zaoferował na interkonektorze z Ukrainą przepustowość ciągłą w kierunku tego kraju w produktach krótkoterminowych.
Przemysław Ciszak, dziennikarz money.pl