Jak pisze Bloomberg, przedstawiona w raporcie piątka krajów ma kluczowe znaczenie jako "łączniki", gospodarki, które geograficznie i ekonomicznie spinają coraz bardziej fragmentujący się świat, przyciągając przy tym dużą część inwestycji i handlu międzynarodowego.
"Mimo swoich bardzo różnych polityk i przeszłości, łączy ich oportunistyczna chęć schwycenia ekonomicznych zysków płynących z pozycjonowania się jako nowe łącza między USA i Chinami - lub Chinami, Europę i innymi azjatyckimi gospodarkami" - pisze portal.
Polska korzysta na rywalizacji Chin z USA
W części dotyczącej Polski autorzy zwracają uwagę na rolę kraju jako drugiego po Chinach największego centrum produkcji baterii i akumulatorów do aut elektrycznych. Przypomina też plany produkcji polskiej marki samochodów elektrycznych - Izery - na bazie współpracy z chińskim koncernem Geely, co ma świadczyć o "większych ambicjach, niż bycie hubem produkcyjnym dla zachodnioeuropejskich producentów aut".
Bloomberg zwraca uwagę, że rozrastającemu się przemysłowi produkcji baterii - ich fabryki otworzyły koncerny takie jak LG Chem, czy Northvolt AB, inwestycje planują Volkswagen i belgijski Unicorn, a zakłady produkcji aut elektrycznych planuje Mercedes - towarzyszył wzrost importu komponentów i surowców (w tym m.in. grafitu) z Chin.
"Uzależnienie się od chińskiego wkładu jest szeroko widziane jako potencjalna słabość dla rodzącego się europejskiego przemysłu pojazdów elektrycznych, który jest też atakowany przez falę importu generalnie tańszych chińskich samochodów na prąd. Ale w miejscach takich jako Polska, długofalowe geostrategiczne obawy mają mniejszą wagę, niż bezpośredni ekonomiczny impuls, z jakimi wiążą się nowe zakłady" - oceniają autorzy.