180 plakatów w 180 miastach, bezpośredni przekaz i mocne hasło – "Polska to chory kraj". I trudno się z tą lekarską diagnozą nie zgodzić, kiedy pacjenci umierają w kolejkach i na SOR-ach. Nie ma komu leczyć. Kolejne oddziały w szpitalach są zamykane.
Okręgowa Izba Lekarska tuż przed wyborami ogłasza "Narodowy Kryzys Zdrowia", a wspierające ją związki zawodowe lekarzy uruchamiają akcje protestacyjne.
- To ma być kampania ogólnospołeczna, a nie jedynie lekarska. To sprawa ludzkiego życia – podkreśla w rozmowie z money.pl dr Łukasz Jankowski, prezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Warszawie.
Jak przyznaje, kampania wyborcza nie jest przypadkowym terminem uruchomienia akcji. - Z doświadczenia wiemy, że wówczas politycy słuchają uważniej. Do tej pory politycy nie traktowali nas poważnie. Społeczeństwo obywatelskie może wywrzeć jednak odpowiedni nacisk na rządzących - dodał.
"Walcząc o władzę, politycy nie chcą skutecznie zająć się reformą zdrowia. Zmuśmy ich do ponadpartyjnego zakończenia narodowego kryzysu zdrowa" – przekonują lekarze w mocnym spocie.
– Polska to naprawdę chory kraj – przyznaje dr Piotr Watoła, przewodniczący małopolskiego OZZL. – Sytuacja jest absolutnie tragiczna, Polska jest daleko poniżej standardów UE, a politycy nie robią nic, aby się nią kompleksowo zająć. Prowadzi się działania wybiórcze i nastawione na efekt medialny i słupki statystyczne. Dlatego mocno wspieramy OIL w tej akcji - dodaje.
Zwłaszcza, że jak podkreśla Izba Lekarska, ochrona zdrowia nie jest sprawą ideologiczną, światopoglądową, ale sprawą najwyższej wagi, czyli wagi ludzkiego życia. – Bardzo dbaliśmy o to, aby przekaz był merytoryczny, każde hasło poparte w konkretnych liczbach i twardych danych. Sytuacja jest naprawdę poważna – przekonuje prezes warszawskiej OIL.
Śmiertelność 30 tys. rocznie
Z braku dostępności do skutecznego leczenia w Polsce roczne umiera 30 tys. osób, wskazuje dr Łukasz Jankowski.
Tymczasem kolejki do specjalistów nie maleją. Przykład? Średni czas oczekiwania na wizytę u endokrynologa wynosi 24 miesiące, w kolejce do kardiologa dziecięcego czekamy 12 miesięcy. Dostęp do leczenia raka jest na jednym z najniższych poziomów w Unii Europejskiej.
Polska znajduje się na najniższej pozycji w Europie jeśli chodzi o liczbę medyków. Na 1000 mieszkańców Polski przypada średnio 2,4 lekarza. Średnia w UE wynosi 3,8. Między innymi z tego powodu kolejne szpitale muszą zamykać lub zawieszać oddziały. Nakłady na służbę zdrowia zaś nie pozwalają skutecznie ratować sytuację.
OIL prócz dramatycznej diagnozy proponuje konkretne leczenie. Receptą jest między innymi wzrost nakładów na ochronę zdrowia. Do 6,8 procent PKB w 2021 roku i 9 proc. do końca 2030 roku. Wśród 6 postulatów lekarze proponują również wprowadzenie maksymalnego czasu oczekiwania na pomoc lekarską lub badanie medyczne.
- Polskiej służbie zdrowia potrzeba pieniędzy. To musi być 9 proc. PKB. W innej sytuacji Polacy nie mogą liczyć na europejskie standardy leczenia. Wzrasta liczba osób starszych, których leczenie wymaga nakładów, technologie medyczne poszły do przodu, ale ich koszty znacznie wzrosły – wylicza dr Piotr Watoła, przewodniczący małopolskiego OZZL.
"Nie tylko słupki się liczą".
Jak przyznaje dr Piotr Watoła, postulaty lekarzy od lat są te same. Jednak kolejne ekipy nie podjęły się gruntownych reform służby zdrowia.
- Od lat próbujemy się dobić. Dla rządzących ochrona zdrowia to czarna dziura. Dużo łatwiej dosypać do dróg, dokończyć obwodnicę, dać 500+ czy obiecać podwyżkę pensji minimalnej niż dofinansować służbę zdrowia – mówi przewodniczący małopolskiego OZZL. - Rozdaje się miliardy, a zapomina o nas samych. Przecież ci pacjenci, ci chorzy, to nie jacyś oni, ale my jutro albo pojutrze.
Aby zwrócić uwagę na problem, by w końcu politycy przejrzeli na oczy, lekarze z OZZL rozpoczęli akcję protestacyjną namawiając medyków do ograniczenia swojej pracy do ustawowego minimum 48 godzin w tygodniu i rezygnacji części dyżurów.
Jeżeli w ramach akcji "Zdrowa praca" młodzi lekarze zaczną pracować w standardzie europejskim i wypowiedzą klauzulę opt-out, jeszcze jaskrawiej uwidoczni się brak lekarzy w Polsce. - Wypalamy się i umieramy pracując ponad siły. Jest nas za mało. Ale praca pond normę to nie tylko problem lekarzy, ale i pacjentów, który pacjent chciałby, aby operował go lekarz, który ma za sobą kilkanaście, albo kilkadziesiąt godzin pracy – pyta dr Watoła.
Lekarze często są zatrudnieni w kilku przychodniach czy szpitalach. Zwłaszcza te mniejsze placówki mogą funkcjonować często tylko dzięki dodatkowym etatom lekarzy-specjalistów. I to one najbardziej odczują tę formę protestu.
- Rządzący muszą się wreszcie obudzić. Nie da się opłakanego stanu polskiej służby zdrowia dalej spychać na odległy plan. Działania naprawcze trzeba podjąć już teraz. Ochrona zdrowia to priorytet. Mam nadzieję, że tym razem zostanie usłyszany głos lekarzy, jak i pacjentów – podsumowuje przewodniczący małopolskiego OZZL.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl