Pomimo trwającej wojny, Unia Europejska intensyfikuje działania mające na celu wsparcie inwestycji w Ukrainie. Gospodarka tego kraju potrzebuje znaczącego wsparcia finansowego m.in. do odbudowy infrastruktury krytycznej. Czy polskie firmy mają szansę w wyścigu o ukraiński rynek?
Tysiące polskich firm w Ukrainie
Jacek Piechota, prezes Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej, w rozmowie z money.pl wyjaśnia, że aktywność polskiego biznesu jest znacząca.
3,5 tys firm - to liczba podmiotów zarejestrowanych i działających w Ukrainie z kapitałem polskim, są to zarówno polskie spółki z kapitałem wyłącznie polskim, jak i spółki założone ze współpracy z partnerami z Ukrainy z kapitałem mieszanym polsko-ukraińskim - mówi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak wskazuje prezes PUIG, od realizowanych inwestycji i współpracy przedsiębiorców będzie zależeć przyszłość oraz trwałość polsko-ukraińskich relacji.
Prawie 300 polskich spółek zostało zarejestrowanych w Ukrainie podczas wojny. Są to solidne podstawy do budowania wspólnej przyszłości - ocenia nasz rozmówca.
- Polscy przedsiębiorcy rejestrują swoje firmy w Ukrainie. Obywatele Ukrainy rozpoczynają działalność gospodarczą w Polsce. W Polsce zarejestrowanych jest około 30 tysięcy spółek z kapitałem ukraińskim, blisko 8 tys. po wybuchu pełnoskalowej wojny - wylicza.
Wciąż wiele barier. "Wyścig wygrywa Rumunia"
Jacek Piechota podkreśla, że wciąż istnieje konieczność wykorzystania potencjału partnerstw międzynarodowych z udziałem polskich przedsiębiorców. - Potrzeba wzmacniania krajowej logistyki: terminale, koleje, czy zwiększenie przepustowości granicy - te elementy pozwolą Polsce być hubem odbudowy Ukrainy. Niestety na tę chwilę wyścig ten wygrywa Rumunia, która rozbudowuje swoje bazy logistyczne - wskazuje szef Izby.
"Ukraina nie ma aż tak dużego potencjału"
Bogdan Zawadewicz, dyrektor Biura Analiz Ryzyka Geopolitycznego w Banku Gospodarstwa Krajowego, w rozmowie z money.pl studzi hurraoptymizm.
Ukraina nie ma obecnie aż tak dużego potencjału gospodarczego i rozwojowego, by stanowić atrakcyjne miejsce, w którym można dzięki potencjalnym kontraktom zarobić znaczące pieniądze - mówi.
- Wynika to z całego szeregu ryzyk i problemów strukturalnych, z którymi ten kraj się mierzy i będzie mierzył jeszcze bardzo długo po zakończeniu wojny. Obecny konflikt zbrojny wygeneruje mnóstwo dodatkowych problemów, które będą ogromnym wyzwaniem dla mocno osłabionego państwa ukraińskiego. To problemy demograficzne, zniszczenia wojenne, militaryzacja społeczeństwa, niska konkurencyjność lokalnej gospodarki itp. - dodaje ekspert.
Firmy ukraińskie obawiają się inwestować
Zdaniem rozmówcy money.pl dziś za wcześnie myśleć o dalekich planach inwestycyjnych. - Stawką jest przetrwanie lokalnej gospodarki, od tego zasadniczo również zależy przetrwanie państwa ukraińskiego. Patrząc na zachodnie instrumenty finansowe, szczególnie te oferowane przez Unię Europejską, to koncentrują się one przede wszystkim na wzmocnieniu ukraińskich podmiotów gospodarczych, szczególnie tych z sektora MŚP - wyjaśnia Bogdan Zawadewicz.
- Analizując strukturę kredytów preferencyjnych, widać, że same firmy ukraińskie obawiają się inwestować. Większość udzielanych pożyczek to krótkoterminowe kredyty obrotowe, refinansowanie i te przeznaczone na tzw. cele antywojenne.
Głównym założeniem programu było oferowanie długoterminowego finansowania na cele inwestycyjne – obecnie tego typu kredyty stanowią jedynie 14 proc. liczby wszystkich podpisanych umów i 9,2 proc. ich kwot. Dodatkowo głównymi pożyczkobiorcami są podmioty z sektora rolnego oraz handlu detalicznego. Banki ukraińskie znają ryzyka, a małe i średnie przedsiębiorstwa ukraińskie wiedzą, że w obecnych okolicznościach nie można znacząco inwestować - podkreśla Bogdan Zawadewicz.
Zainwestowali, mogą się wycofać. "Obraz dość przygnębiający"
Nasz rozmówca wskazuje na negatywne doświadczenia firm, które zdecydowały się związać biznesowo z Ukrainą. - Z moich interakcji z biznesem włoskim czy niemieckim, który już działa w Ukrainie wynika, że część firm chętnie by się stamtąd wycofała.
- Na przykład włoski tartak działający w zachodniej Ukrainie potrzebuje stałych dostaw prądu, a występują blackouty. Firmy inwestują w szkolenie pracowników, którzy następnego dnia mogą otrzymać powołanie - wymienia.
Dziś nie ma gwarancji, szczególnie w sektorze prywatnym, że wykwalifikowani pracownicy płci męskiej pozostaną w zakładzie, zamiast zostać skierowanymi na linię frontu. To są specyficzne problemy, z którymi mierzą się obecnie zagraniczne i lokalne firmy. Obraz ukraińskiej rzeczywistości społeczno-gospodarczej jest dość przygnębiający - mówi Bogdan Zawadewicz.
Ekspert BGK podkreśla, że ze względu na zniszczenia w infrastrukturze energetycznej i problemy z siłą roboczą Międzynarodowy Fundusz Walutowy przewiduje realny wzrost PKB w tym roku na poziomie około 4 proc., natomiast w przyszłym gospodarka ukraińska wzrost ma już znacznie spowolnić do poziomu 2,5-3,5 proc. (wcześniej prognozowano wzrost PKB w 2025 na poziomie 6,5 proc.).
Olbrzymia skala zniszczeń nie przełoży się na inwestycje
Zdaniem analityka BGK samo sformułowanie "odbudowa" nie oddaje realnych potrzeb Ukrainy, ani tym bardziej sytuacji, w której obecnie ten kraj się znajduje. - Według raportu Banku Światowego, który analizowaliśmy w naszym Monitorze Spraw Ukraińskich, skala zniszczeń osiąga około 500 miliardów euro - to są koszty całkowite tzw. odbudowy Ukrainy. Te koszty zostały podzielone na trzy główne kategorie: zniszczenia, straty ekonomiczne i potrzeby - wylicza ekspert.
Analizując skalę zniszczeń można stwierdzić, że 70-80 proc. kwot związanych z odbudową Ukrainy odnosi się do terytoriów okupowanych przez Rosję lub znajdujących się przy linii frontu. Oznacza to, że żadne znaczące działania inwestycyjne nie będą tam możliwe w dającej się przewidzieć przyszłości - podkreśla.
Zdaniem Zawadewicza warto rozważyć inwestycje w te obszary gospodarki ukraińskiej, gdzie ryzyka inwestycyjne są relatywnie niskie. - Mam tu na myśli przede wszystkim sektor usług transportowych, edukacyjnych, medycznych czy doradczych. Warte uwagi są również te branże, w których Ukraina posiada pewne przewagi konkurencyjne, czyli sektor IT i zbrojeniowy, a także przeżywający duży rozkwit sektor turystyczny. Warto też rozpocząć przygotowania do dużych procesów prywatyzacyjnych, które przyspieszą po zakończeniu konfliktu. Pytanie jednak, czy polskie firmy są w stanie w tych sektorach zaistnieć, czy posiadają odpowiednie zasoby kapitału, kompetencji i wiedzy. Oraz jak duży jest ich apetyt na ryzyko - wskazuje ekspert.
Polskie firmy potrzebują wsparcia państwa
Czy polskie firmy mają więc szansę na gospodarcze podbicie Ukrainy? - Moim zdaniem, to, co moglibyśmy zrobić jako polskie państwo, to zapewnić wsparcie dla polskiego biznesu od strony prawno-politycznej - mówi ekspert BGK.
- Jeśli polskie firmy startują w przetargach, powinny mieć za sobą państwo polskie, które wesprze je w potencjalnych sporach z partnerem ukraińskim. Istotne jest też wsparcie dla polskiego biznesu ze strony takich instytucji jak BGK czy KUKE, które oferują szereg instrumentów finansowych - podsumowuje.
Ruszyła bitwa o ukraiński rynek
Dlaczego o ukraiński rynek warto się bić? Analizy przeprowadzone przez unijnych ekspertów wskazują jasne, że pomimo wojny to istotny rynek. Jak wskazują eksperci PISM w swojej analizie, "pomimo znacznego osłabienia gospodarki Ukrainy po rosyjskiej inwazji w 2022 roku, kiedy PKB spadł o 29,1 proc., już od 2023 roku rozpoczął się proces stabilizacji.
PISM podaje, że Komisja Europejska w czerwcu na konferencji w Berlinie zaprezentowała pierwszy pakiet projektów wspierających inwestycje publiczne i prywatne w ramach Ukraine Facility na lata 2024-2027. Budżet programu wynosi 9,3 mld euro, co ma wygenerować inwestycje o wartości nawet 40 mld euro w kluczowych sektorach określonych w Ukraine Plan.
Rosja wstrzymuje dostawy gazu do Austrii
Robert Kędzierski, dziennikarz money.pl