Uczciwa praca, godna płaca – to jeden z głównych filarów Polskiego Ładu. Mowa w nim m.in. o zwalczaniu umów śmieciowych, niższych podatkach dla najsłabiej zarabiających poprzez zwiększenie m.in. kwoty wolnej i podniesieniu progu podatkowego, przywilejach podatkowych dla seniorów, którzy zdecydują się dłużej pozostać na rynku pracy itd.
Według PiS zmiany te wyjdą Polakom na korzyść, powstanie pół miliona miejsc pracy. Czy tak się faktycznie stanie? Eksperci tonują emocje. O przychylność Polaków nie będzie łatwo.
"Gęś obdzierać tak, by nie syczała"
- Minister finansów Jean Baptiste Colbert, porównując podnoszenie podatków do skubania gęsi, tłumaczył królowi Ludwikowi XIV, że trzeba to robić tak, aby gęś nie syczała – przypomina z uśmiechem wiceprezydent i główny ekonomista Pracodawców RP Paweł Wojciechowski.
Gęś, czyli podatnicy, już syczą głośno. Jak podkreśla prof. Wojciechowski, to czy nowe miejsca pracy powstaną, w dużej mierze zależeć będzie nie od rządu, ale przedsiębiorców - od tego, czy proponowane zmiany zaakceptują. Tymczasem już wiadomo, że spółki prawa handlowego na Polskim Ładzie nie zyskają nic, a dodatkowo wzrośnie też oskładkowanie umów zleceń, co podniesie z kolei koszty pracy.
Do tego w systemie podatkowym mają pojawić się rozwiązania, które zamiast go uprościć, jeszcze bardziej go skomplikują. Rząd robi to, dokładając m.in. nowe ulgi podatkowe jak ta dla klasy średniej.
Ulga ma bowiem dotyczyć osób zarabiających od 6 do 11 tys. zł i wyrównać im jedynie straty. Nieco lepiej zarabiający, ci, którzy dziś identyfikują się z klasą średnią, mają stracić, aby mogli zyskać słabiej zarabiający. Bo ład to "program budowy klasy średniej dla wszystkich, a nie dla nielicznych" – cytując program PiS.
Trzeba myśleć perspektywicznie i szeroko
Profesor Wojciechowski nie ma wątpliwości, że wstępne założenia rządowego programu, który dopiero poznajemy, nie wystarczą, by pokonać zmiany demograficzne, które zachodzą w naszym społeczeństwie. Porównuje Polski Ład do "łatania Frankensteina". Potrzebne są dogłębne, systemowe zmiany, przede wszystkim uproszczenie systemu podatkowego, a nie doraźne rozwiązania. Chociażby w przypadku seniorów.
- Propozycja zerowego PIT z pewnością okaże się niewystarczająca, aby zachęcić seniorów do pozostania na rynku pracy – uważa profesor. W jego ocenie, stałoby się tak tylko wtedy, gdyby ulga w postaci miesięcznego podatku była wyższa od emerytury, a dodatkowo rząd zdecydował się na neutralizację innego antybodźca do pozostania w pracy, jakim jest 13. emerytura.
Zresztą nie tylko emeryci nie mają wystarczającej motywacji do pozostawania na rynku pracy. Również wypychane są z niego notorycznie kobiety.
Jak zauważa z kolei Piotr Lewandowski, prezes Instytutu Badań Strukturalnych, kobiety odchodzą z rynku pracy m.in. dlatego, by opiekować się dziećmi lub starszymi rodzicami. Jeśli państwo nie zadba o to, by zapewnić społeczeństwu opieki nad osobami starszymi czy dziećmi, kobiety zostaną w domach.
Pracowników z rynku ubywa
Jak pokazują dane GUS-u, na 16,5 mln pracujących Polaków przypada już 2 mln osób biernych zawodowo. To jeden z najwyższych wskaźników w Europie. Są to osoby, które z różnych powodów nie podejmują aktywności zawodowej. Dotarcie do nich już dziś nie jest proste, a po planowanej reformie urzędów pracy będzie jeszcze trudniejsze.
Jak zauważa Lewandowski, jeśli bezrobotny będzie mógł załatwić ubezpieczenie zdrowotne w ZUS-ie, a nie powiatowych urzędów pracy, wielu bezrobotnych przestanie mieć powód, by się w pośredniaku w ogóle pokazywać. To zdaniem Lewandowskiego może jeszcze bardziej utrudnić urzędom przywracanie tych osób rynkowi pracy.
- Polski Ład jest pełen dziur, które już trzeba cerować – uważają zgodnie obaj eksperci. Przed polską gospodarką stoją nowe wyzwania, w tym alokacja pracowników z jednych branż (jak górnictwo) do tych bardziej efektywnych i wydajnych. Pracodawcy będą oczekiwać od pracowników coraz wyższej wydajności pracy.