Ostatnim razem polskie ceny energii elektrycznej na rynku hurtowym nie były najwyższe w UE w marcu 2020 r. Od tego czasu wysunęliśmy się na czoło i "dzielnie bronimy" pozycji lidera. Tak wynika z analizy Ember, think tanku zajmującego się transformacją energetyczną.
- W dużej mierze to wina polityków i energetyki, która zachowywała się jak tłusty kocur, który już nie chce gonić myszy innowacji. Jedni i drudzy o co najmniej 10 lat za długo byli przekonani, że energia z węgla to nadal najlepsze na co nas stać - mówi Rafał Zasuń z portalu wysokienapiecie.pl.
- Przed nami długie lata ciężkiej walki o tańszy prąd. Trzeba też przestać opowiadać bzdury o milionie samochodów elektrycznych w Polsce. Takie pomysły na "ekologię" są chybione, bo w Polsce taki samochód przecież ciągle jest na węgiel - mówi Janusz Steinhoff, były wicepremier i minister gospodarki, a obecnie ekspert rynku energetycznego BCC.
Po objęciu pozycji lidera drożyzny było już z górki. Od kwietnia do października 2020 średnie ceny energii elektrycznej w polskim hurcie wynosiły ok. 46 euro za 1 megawatogodzinę (MWh), a średnia europejska utrzymywała się na poziomie 31 euro za 1 MWh i w żadnym kraju nie było drożej.
Wszyscy za to płacimy
- Ceny hurtowe przenoszą się na rachunki Kowalskiego, bo musi je uwzględniać Urząd Regulacji Energetyki, ustalając wysokość taryf za prąd. Ponadto, w sklepach też płacimy za rosnące koszty produkcji, bo przemysł bezpośrednio na rynku hurtowym zaopatruje się w energię - mówi Steinhoff.
Wysokie ceny energii w hurcie obniżają konkurencyjność naszego przemysłu. To z kolei sprawia, że polskie tempo rozwoju jest zagrożone.
- To naczynia połączone. Wolniejszy rozwój związany jest też z mniejszym napływem inwestycji zagranicznych. Przecież nikt nie chce ponosić tak wysokich kosztów produkcji ze względu na ceny energii. To też oznacza mniej miejsc pracy, niższe zarobki - przekonuje Steinhoff.
Ceny prądu. PGE chce zupełnej zmiany zasad
Odpowiedzialność za drożyznę ponoszą, jak już zauważył Zasuń, rządzący kurczowo trzymający się węgla. W 1990 r. odpowiadał on za 98 proc. produkcji energii w Polsce. W zeszłym roku było to 74 proc. (średnia UE 34 proc.). Postęp tylko wydaje się znaczący.
CO2
W Niemczech z węgla produkowano w 2019 r. 9,4 proc. energii. Szwecja, Austria i Belgia w ogóle nie mają węgla w miksie energetycznym. Taki krok zapowiada Francja (2022 r.), Słowacja (2023 r), Portugalia (2023 r). Nasz rząd utrzymuje, że z energetyki węglowej zrezygnuje do 2060 r.
- Europa porzuca węgiel, bo jest brudny, drogi i bardzo wysokie są koszty jego spalania. Opłata za emisję CO2 wystrzeliła w górę do 25 euro za tonę. Przed 2017 r. to było 5 euro, a trzeba wiedzieć, że nasze elektrownie produkują tonę CO2, wytwarzając 1 megawatogodzinę (MWh) - mówi Steinhoff.
Średnie, roczne zużycie prądu 4-osobowej rodziny może wynosić w przybliżeniu do 0,5 MWh. Zatem zapewniając prąd dwóm rodzinom, emitujemy tonę CO2, za którą musi zapłacić elektrownia, a potem my w rachunkach.
- Będzie jeszcze drożej, bo szacuje się, że ceny CO2 w 2030 będą wynosić już 60 euro za tonę - mówi Rafał Zasuń. Zatem na pewno zobaczymy to w rachunkach, ale i bez galopady kosztów emisji gazów cieplarnianych ceny ciągle rosną.
OZE
GUS co roku oblicza przeciętny koszt 1 kWh prądu dla gospodarstw domowych w popularnej taryfie G-11. Łączna jednostkowa cena prądu przez lata wzrosła z 0,27 zł/kWh w 1999 r. do 0,60 zł/kWh w zeszłym roku.
- Pamiętajmy, że podwyżki dla Kowalskiego nie są tak znaczące, bo państwo je reguluje decyzją URE (mrożenie cen w 2019 r.). Jednak gdyby cena w rachunku miała w pełni odzwierciedlać koszty górnictwa, to byłaby dużo wyższa - mówi Zasuń.
Już wkrótce możemy się o tym przekonać, bo PGE, największy polski koncern energetyczny, nie chce co roku negocjować cen energii dla gospodarstw domowych z URE. Chce ich uwolnienia.
Jak zapewnić sobie tańszy prąd? Konieczne jest jak najszybsze porzucenie węgla i zastąpienie go OZE. W zeszłym roku udział OZE w produkcji energii wzrósł w całej UE do 34,6 procent. Po raz pierwszy elektrownie wiatrowe i słoneczne dostarczyły więcej energii niż węglowe.
Długi marsz
U nas energia ze słońca, wiatru i innych zielonych źródeł miała 11-proc. udział w produkcji energii. Jak można go szybko zwiększyć?
- Zapewni to rozwój elektrowni wiatrowych na morzu. To jednak wymaga olbrzymiego kapitału. Częściowo można go pozyskać z UE, ale częściowo trzeba będzie pożyczyć i potem oddać. Zatem na początku i ten prąd będzie drogi. Dopiero po latach ceny spadną - mówi Zasuń.
Podobnie rzecz wygląda z rozwojem energii pochodzącej ze słońca. Zatem musimy uzbroić się w cierpliwość.
- To może zająć 10-15 lat lub więcej. Program domowej fotowoltaiki "Mój prąd", kosztujący rząd 1 mld zł, zmobilizował kapitał prywatny do zainwestowania 4 mld zł. Potrzebujemy więcej takich pomysłów - mówi Zasuń.