Agnieszka Zielińska, money.pl: Ostatnio Lasy Państwowe są krytykowane m.in. z powodu wycinek. Co wam się nie podoba?
Radosław Ślusarczyk, prezes "Pracowni na rzecz Wszystkich Istot": Zarówno dane naukowe, jak i przyrodnicze wskazują, że LP nie są dobrym zarządcą, bo poziom bioróżnorodności w polskich lasach się zmniejszył. Z kolei skala pozyskania drewna jest blisko 2,5 raza wyższa niż trzy dekady temu, co doprowadziło do dewastacji lasów, w tym najcenniejszych przyrodniczo. W efekcie stan ochrony siedlisk Natura 2000 (obszary chronione, objęte programem Europejskiej Sieci Ekologicznej Natura 2000 - przyp. red.), czyli najcenniejszych drzewostanów w Polsce, radykalnie się zmniejszył.
Co to oznacza?
Jeżeli dalej będziemy w tym tempie zwiększać pozyskanie drewna, to za chwilę może się okazać, że pozyskujemy go więcej, niż go przyrasta, a to już rabunkowa gospodarka. W tym momencie argumenty, które pojawiają się w ustach leśników, że "chronią lasy dla przyszłych pokoleń", trącą hipokryzją, bo dane pokazują coś innego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Polska płaci cenę za rozdawnictwo. "Czesi zrozumieli i mają cud"
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rok temu pisaliśmy, że raporty na ten temat nie zgadzają się z danymi gromadzonymi przez Biuro Urządzania Lasu i Geodezji Leśnej. Leśnicy tłumaczą to różnicami wynikającymi z metodologii.
Z zestawienia tych danych wynika, że w ostatnich latach z polskich lasów znika blisko 3 mln metrów sześciennych drewna rocznie. Na przykładzie nadleśnictwa Suchedniów w woj. świętokrzyskim, które obserwujemy, wygląda to tak, że na składnicach połowa drewna jest oznakowana, a połowa nie.
Obecnie dane publikowane na podstawie wyników tzw. Wielkoobszarowej Inwentaryzacji Stanu Lasów znacznie się różnią od raportów przekazywanych przez LP i GUS. Co ciekawe przed dojściem PiS do władzy wszystko się zgadzało. Potem dane zaczęły się rozjeżdżać.
Odpowiedni system kontroli mógłby to ograniczyć.
Zamiast tego my wolimy "pływać w mętnej wodzie". Zdarza się więc, że na jednych papierach drewno z lasu wyjeżdża kilka razy. W efekcie co innego jest w papierach, a co innego w tirze. Gdyby istniał monitoring, nie dochodziłoby do takich sytuacji.
Leśnicy często mówią, że prowadzą wielofunkcyjną gospodarkę leśną. Czym ona jest w praktyce?
To pustosłowie. Jeden teren ma służyć celom gospodarczym, czyli pozyskiwaniu drewna, a także ochronie przyrody i rekreacji. Powiedzmy sobie szczerze - nie da się w jednym miejscu tego pogodzić. No bo jeżeli mamy chronić przyrodę, to pozyskiwanie drewna jest działaniem wykluczającym. Nie da się chronić niedźwiedzia, wycinając drzewo, w którym ma gawrę.
Co w takim razie należy zmienić ?
Warto ustawowo rozdzielić funkcję lasów. Naszym zdaniem lasy najcenniejsze przyrodniczo powinny zostać wyłączone z wycinek, w ramach obiecanej przez koalicję rządzącą puli 20 proc. Powinniśmy także zmienić prawo, aby umożliwić kontrolę sądową tzw. planów uprzędzenia lasów (szczegółowe plany wycinek – przyp. red.). Wtedy społeczeństwo będzie mieć większy nadzór nad tym, co się w lasach dzieje.
Z raportu finansowego LP z 2022 r. wynika, że przychód ze sprzedaży drewna wyniósł 13,5 mld zł. W tym czasie na ochronę przyrody przeznaczono 0,4 proc. tej kwoty.
LP są bogatą instytucją, ale jednocześnie drogą w utrzymaniu. Wiele z tych środków "przejadają" na własne potrzeby. W normalnym rozumieniu rynkowym byłoby to niemożliwe, co wytykamy im na co dzień.
Jak na to odpowiadają?
Zazwyczaj nie reagują. Jeżeli udaje nam się czegoś dowiedzieć, to robimy to poprzez interpelacje poselskie. LP są zamknięte na dyskusję, nie potrafią z nikim rozmawiać.
Niewielu leśników zdaje sobie także sprawę z tego, że ich obecna praca, "nie broni się" m.in. w kontekście zmian klimatycznych. Za kilka dekad nasze lasy zmienią się diametralnie. Kluczowa jest więc ochrona pozostałości lasów naturalnych.
Mamy nowy rząd, w LP trwa audyt, może się więc wiele zmienić.
Nie sądzę. Do tej pory utarł się zwyczaj, że gdy nowy minister przyjeżdżał np. do Białowieży, to był obrzucony jajkami. Z kolei gdy niedawno Mikołaj Dorożała, wiceminister w Ministerstwie Klimatu i Środowiska odwiedził Bieszczady, gdzie na pół roku wyłączono niektóre tereny z produkcji leśnej, wówczas pracownicy z tzw. zakładów usług leśnych wyszli na ulice. Zrobili tak, bo wmówiono im, że nie będą mieli pracy.
Kto im wmówił?
Głównie samorządowcy, z których znaczną część stanowią leśnicy. W sumie trudno się im dziwić. W LP pracują całe rodziny. Mają niezłe pensje. Warto także pamiętać, że każdy nadleśniczy może wydać 15 proc. zysków na cele społecznie użyteczne, np. sponsorować odnowienie ołtarza, kapliczki czy zafundować wycieczkę dzieciom. W praktyce sponsorują często działania lokalnych samorządów.
Nad tymi wydatkami nie ma kontroli?
Ustawa o lasach nie daje żadnych mechanizmów kontroli, a sposób zarządzania w LP odbywa się na podstawie zarządzeń dyrektora regionalnego i wewnętrznych aktów wykonawczych. Dobitnie pokazuje to przepis, który wynika z ustawy o lasach i związany jest z wydatkowaniem środków z funduszu leśnego. Zgodnie z nim, jeśli dwie dyrekcje porozumieją się ze sobą, to mogą sponsorować wspólne przedsięwzięcia, co oznacza w zasadzie wszystko.
Na co konkretnie mogą być przeznaczone te pieniądze?
Na bilbordy, organizację konkursu "Drewno jest z lasu", w tym wypadku generalnie chodziło o promocję Lasów Państwowych w okresie przedwyborczym. To oznacza budowanie nie tylko lokalnych wpływów, ale także ogólnopolskich.
Obliczyliście, że blisko 5 mln metrów sześciennych drewna jest spalanych w elektrociepłowniach.
Świeżo ścięte drewno z polskiego lasu jedzie do elektrociepłowni na spalenie. Udajemy, że to OZE, czyli tzw. biomasa, a tak nie jest. Jeden z koncernów energetycznych, z którym prowadzimy spór w sądzie, nie chce nam powiedzieć, ile tego drewna przeznacza się na ten cel. Gdyby się udało rządzącym zmienić definicję biomasy, która obecnie jest nieprzejrzysta, moglibyśmy zakazać spalania polskich lasów w piecach elektrowni. Byłoby to na korzyść przyrody i branży drzewnej, która musi walczyć o ten surowiec z gigantami energetycznymi.
LP nie mają osobowości prawnej, nie są przedsiębiorstwem. Czym więc są?
W pewnym sensie spuścizną po PRL. Nazwa "Państwowe Gospodarstwo Leśne Lasy Państwowe" może kojarzyć się z PGR-ami. Pewne jest to, że LP muszą pozostać państwowe. Nie można mówić o prywatyzacji tego majątku, bo to droga donikąd. Podobnie jak dążenie do tego, aby zawsze przynosiły zysk. Należy za to dobrze podzielić funkcje tej organizacji. Zgodzić się na to, że jakaś część lasów jest pozostawiona dla społeczeństwa, inna dla przyrody, a jeszcze inna dla produkcji leśnej. Chodzi o to, żebyśmy mieli instytucję, która dobrze zarządza lasami, czyli naszym wspólnym dobrem.
***
Prace nad audytem trwają
Z informacji, które przekazał nam resortu klimatu, a także biuro komunikacji Dyrekcji Generalnej Lasów Państwowych wynika, że prace nad audytem w LP nadal trwają.
Na razie jego pierwszym efektem było zawiadomienie do Prokuratury Regionalnej w Gdańsku, skierowanie przez dyrektora generalnego Lasów Państwowych, Witolda Kossa. Chodzi o podejrzenie popełnienia przestępstwa przez Józefa Kubicę, byłego dyrektora generalnego LP, Bartłomieja Obajtka, byłego dyrektora regionalnej dyrekcji w Gdańsku oraz Jana Borkowskiego, byłego nadleśniczego Nadleśnictwa Gdańsk. Dotyczy ono wystawienia na sprzedaż trzech lokali mieszkalnych należących do LP w atrakcyjnej lokalizacji w Gdyni. W wyniku tego powstała szkoda majątkowa w kwocie ponad 2,3 mln zł.
Agnieszka Zielińska, dziennikarka money.pl