Na początku stycznia Ministerstwo Klimatu i Środowiska zarządziło wstrzymanie lub zredukowanie w tym roku wycinek w najcenniejszych przyrodniczo lasach. Decyzja, która stanowi zarazem realizację jednej z obietnic wyborczych rządzącej Koalicji, będzie na razie obowiązywać pół roku.
- Od słów przechodzimy do czynów - czas wyprowadzić piły z części polskich lasów - powiedziała Paulina Hennig-Kloska, minister klimatu, ogłaszając tę decyzję.
Nie spotkało się to jednak ze zrozumieniem zarówno leśników, jak i przedstawicieli przemysłu drzewnego. Wręcz przeciwnie, pracownicy zakładów usług leśnych rozpoczęli z tego powodu masowe protesty. Ich zdaniem wiele osób straci teraz pracę. - Takich decyzji nie powinno się podejmować z dnia na dzień — oburzają się.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Awantura o wiatraki. "To słaby start nowego rządu w temacie transformacji energetycznej"
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zakaz wycinek dotyczy 10 najcenniejszych lokalizacji
Decyzja ministerstwa klimatu dotyczy 10 najcenniejszych lokalizacji. Chodzi o Puszczę Borecką, Lasy wokół miejscowości Iwonicz-Zdrój i Rymanów-Zdrój. Na tej liście jest także Puszcza Świętokrzyska, Puszcza Augustowska, Puszcza Knyszyńska, Puszcza Karpacka, Bieszczady, Trójmiejski Park Krajobrazowy, Wrocław — tzw. społeczne lasy oraz Puszcza Romincka.
Te obszary to planowane parki narodowe, obszary Natura 2000, a także chronionego krajobrazu, co stanowi zaledwie 1,3 proc. wszystkich polskich lasów. Dodatkowo Puszcze Augustowska, Romincka i Knyszyńska, które zlokalizowane są przy granicy Białorusi i Federacji Rosyjskiej, mogą w przypadku braku wycinki i zachowania starych drzew oraz mokradeł, stanowić naturalną barierę obronną, co ma również znaczenie dla naszego bezpieczeństwa.
Wyłączenie tych lokalizacji z wycinek oburzyło jednak leśników, w tym pracowników tzw. zakładów usług leśnych. W ubiegłym tygodniu wyszli oni na ulice Ustrzyk Dolnych, niosąc transparenty z napisami "Dajcie nam żyć i pracować".
Ich protest przyniósł skutek. W efekcie wiceszef resortu klimatu i środowiska, Mikołaj Dorożała zapowiedział, że w każdej Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych pojawi się specjalny koordynator, który będzie odpowiadać za kontakty np. z zakładami usług leśnych. - Dialog w tej sprawie cały czas jest prowadzony — zapewnił.
Leśnicy protestują. "Takich decyzji nie podejmuje się z dnia na dzień"
Argumenty ministerstwa nie przekonują protestujących leśników.
- Są już pozawierane umowy z odbiorcami drewna. Jeśli teraz nadleśnictwa ich nie wykonają, zapłacą kary. Dodatkowo wiele ludzi zostanie bez pracy. Takich decyzji nie podejmuje się z dnia na dzień — mówi money.pl leśniczy, którego obszar został objęty zakazem resortu klimatu. Zaznacza, że w tej sprawie nie wypowie się pod nazwiskiem.
Piotr Poziomski, prezydent Polskiej Izby Gospodarczej Przemysłu Drzewnego uważa z kolei, że nawet jeśli cele ministerstwa klimatu są szczytne, to podjętą ostatnio decyzję trudno uznać za racjonalną. Powód?
Powinna zostać ona poprzedzona opinią niezależnych ekspertów, w tym analizą bieżącej sytuacji, pokazaniu jakie stawiamy sobie cele i jakie przyniesie to koszty społeczne. Tego w ogóle nie zrobiono. W efekcie podjęto radykalne decyzje, które, nawet jeśli w niektórych aspektach są zasadne, to wywołały niepokój w całym środowisku, bo nie poprzedzono ich dialogiem - podkreśla.
Nasz rozmówca przyznaje, że nie ma co się jednocześnie oszukiwać. - Nigdy nie będzie dobry czas na takie decyzje, tym bardziej, że w czasie recesji, jaka dotyka naszą branżę, takie działania wymagają szczególnej rozwagi. Przemysł drzewny jest jednocześnie gotowy do tych zmian. Rozumiemy także, że głos społeczeństwa w kwestii polityki dotyczącej Lasów Państwowych był zaniedbywany w ostatnich latach. Mamy teraz świadomość, że to, co teraz się dzieje, to są tego konsekwencje — mówi.
"Ostatnia decyzja ministerstwa nie powinna być zaskoczeniem"
Z opinią przedstawicieli branży drzewnej nie zgadza się Radosław Ślusarczyk, prezes Stowarzyszenia Pracownia na rzecz Wszystkich Istot.
Zakaz ministerstwa dotyczy niewielkiego procenta lasów w Polsce. Nie grozi więc to więc zaburzeniem na rynku drewna na ogólnopolską skalę - mówi.
Zauważa, że dotyczy to głównie cennych przyrodniczo lasów, w przypadku których nie można było sobie pozwolić na dalsze wycinki. W przypadku niektórych lokalizacji, które zostały objęte zakazem lub ograniczeniem wyrębu, np. lasów położonych w otulinie Bieszczadzkiego Parku Narodowego, pozyskuje się rocznie już więcej drewna, niż wynosi ich przyrost.
- Nie należy także zapominać, że w przeszłości dyrekcja Lasów Państwowych, decydowała się na wstrzymanie planowanych wycinek, ponieważ zawsze miała takie możliwości. Ostatnia decyzja ministerstwa klimatu nie jest więc żadnym zaskoczeniem w tej kwestii. Warto również pamiętać o tym, że w umowie koalicyjnej znajduje się obietnica, na temat tego, że w przyszłości zostanie wyłączonych 20 proc. cennych przyrodniczo lasów. Wówczas trzeba będzie się zastanowić, jak ten proces przeprowadzić, aby polski przemysł drzewny na tym nie ucierpiał — podkreśla.
Część samorządów jest zadowolona z zakazu, inni wręcz przeciwnie
Temat ograniczenia wycinek lasów dzieli też samorządy. Różnice były m.in. bardzo widoczne podczas ostatniego spotkania, które w tej sprawie odbyło się w sejmowej komisji dotyczącej ochrony środowiska. Podczas niego burmistrz Augustowa (podlaskie) Mirosław Korolczuk, nie ukrywał, że jest zadowolony z ograniczenia cięć drzew na terenie jego miasta i okolic. Z kolei Paweł Rogal, zastępca burmistrza miasta i gminy Bircza, wręcz przeciwnie. Jego zdaniem praca w lesie to dla lokalnej ludności, często stanowi jedyne źródło utrzymania. Jej utrata spowoduje, że wiele osób nie będzie mieć za co żyć.
Trzeba koniecznie znaleźć konsensus w tej sytuacji. Kluczowe jest, aby ministerstwo, jako organ nadrzędny, reprezentujący całe społeczeństwo, wysłuchał argumentacji wszystkich i na tej podstawie podjął decyzje, które będą uwzględniały także dłuższy harmonogram czasowy — ocenia Piotr Poziomski.
Nowe pismo z ministerstwa. "Nie wiemy, jak to rozumieć"
Tymczasem leśnicy niedawno otrzymali z resortu klimatu kolejne pismo. Ministerstwo napisało, w nim, że "oczekuje, że Lasy Państwowe zagwarantują zakładom usług leśnych, wykonywanie prac na poziomie wynikającym z zawartych z nimi umów na ten rok". - Nie wiemy, jak to należy rozumieć — zastanawiają się nasi rozmówcy. Redakcja money.pl również zapytała o to ministerstwo, na razie czekamy na odpowiedź.
- Moim zdaniem to pismo sugeruje, aby leśnictwa, które zostały objęte ograniczeniami dotyczącymi wycinek, zaplanowały sobie w inny sposób prace, np. poprzez pozyskanie kontraktów w innych lokalizacjach, zwłaszcza że wycinkami objęto w tej chwili niewielką część lasów w Polsce – uważa Radosław Ślusarczyk.
Przypomnijmy, obecnie w Lasach Państwowych trwa audyt. Dotyczy on m.in. okoliczności sprzedaży lokali mieszkalnych z zasobów Lasów Państwowych. Nowe kierownictwo tej instytucji chce m.in. zreformować zasadę zbywania lokali mieszkalnych należących do Lasów Państwowych. - Audytorzy nie będą jednak analizować rozmiarów pozyskania drewna. Nie będzie więc podsumowań, wyników dotyczących tego zagadnienia – poinformował money.pl Hubert Różyk, rzecznik prasowy Ministra Klimatu i Środowiska.
Agnieszka Zielińska, dziennikarka money.pl