Czescy przewoźnicy Leo Expess i Regiojet mogą skorzystać z kolejnych tras dzięki pozytywnej decyzji Urzędu Transportu Kolejowego (UTK).
Mimo posiadania szeregu zgód na dostęp do tras na polskich torach, prywatni przewoźnicy uruchamiają połączenia konkurencyjne dla PKP Intercity w bardzo ograniczonym zakresie - przypomina rynekkolejowy.pl.
Wszystko z powodu długiego czasu oczekiwania na decyzję UTK oraz ograniczenia, które nakładane są na przewoźników. Tempo przyznawanych zezwoleń ma jednak wzrosnąć, czego dowodem jest zgoda na otwarcie kolejnych połączeń przez czeskie podmioty.
Według informacji rynkukolejowego.pl pociągi Leo Express mają pojawić się na trasie Praha Hlavní Nádraží – Kraków Główny. Odpowiednie dokumenty w tej sprawie złożono w listopadzie 2022 r. Pięć par pociągów dziennie ma wyjechać na tory 15 grudnia. Zgoda na przewóz obowiązuje do 15 grudnia 2029 r.
Przypomnijmy, że Leo Express uzyskał w 2020 r. od UTK zgodę na uruchomienie po cztery pary pociągów dziennie z Terespola przez Warszawę i Katowice do Pragi. Natomiast na polski rynek wszedł w 2018 r., uruchamiając połączenie Praga-Wrocław.
Otwarty rynek dla pasażerów
Piotr Malepszak, obecny wiceminister infrastruktury, mówił w sierpniu 2023 r. w rozmowie z money.pl, że "powinniśmy się skupić na efektywności". Malepszak, który wypowiadał się wtedy jako ekspert ds. transportu, zaznaczył, że "nie jest zwolennikiem utrzymywania państwowych firm, jeśli są źle zarządzane, kosztochłonne i służą jako przechowalnie dla <swoich>".
- Ale prywatyzacja to nie jest recepta na wszystko oraz gwarancja efektywności. Mamy przykłady dobrze działających firm państwowych. Jest też pula największych, strategicznych graczy, którzy powinni pozostać w rękach państwa. Takim przykładem jest infrastruktura kolejowa - ocenił.
Nie oznacza to jednak, że nie należy zwiększyć konkurencji na torach.
- Rynek pasażerskich przewozów dalekobieżnych ma zostać w pełni otwarty w 2030 r. Uważam, że dla dobra pasażera, powinno to się stać wcześniej, bo rośnie szybko popyt na takie przewozy. I wcale nie oznacza to, że zagraniczne firmy zaleją nasz rynek. Najpierw trzeba zbudować odpowiednią bazę, liczbę pasażerów, by zwiększyć jego atrakcyjność. Są pierwsze przykłady przewoźników z państw ościennych, ale jeden lub dwa pociągi na dobę, to nie jest konkurencja. Tych pociągów musi być kilkanaście lub kilkadziesiąt. Dlatego w pierwszej kolejności ten proces obejmie główne trasy. To tam jest najwięcej pasażerów, a co za tym idzie, najwięcej pieniędzy - wyznał Malepszak.