Gdyby kilkanaście lat temu powiedzieć Tomaszowi Sienkiewiczowi i Krzysztofowi Stypułkowskiemu, że będą produkować czekoladę, zapewne by w to nie uwierzyli. Obaj pracowali wtedy w korporacjach i obaj mieli dobrze płatne posady informatyków. Mimo to, czegoś im brakowało.
- Wszystko zaczęło się 11 lat temu. Spotkaliśmy się w 2009 roku, na ognisku naszej klasy z liceum zorganizowanym z okazji 10-lecia matury. Wówczas obaj pracowaliśmy jako informatycy w dużych korporacjach i nie narzekaliśmy na naszą pozycję czy zarobki. Czuliśmy jednak, że nie jest to droga, która zapewnia nam pełne zawodowe spełnienie. Właśnie wtedy zapadła decyzja o tym, że musimy coś zmienić w naszym życiu - mówi Tomasz Sienkiewicz.
Obaj mieli wiele pomysłów na biznes, ostatecznie postawili na produkcję czekolady. - Ale nie takiej, jaką znamy ze sklepowych półek. Chcieliśmy, żeby nasz produkt był czymś wyjątkowym i prawdziwym. I tak padł kolejny pomysł – bean-to-bar, czyli czekolada wytwarzana bezpośrednio z ziaren kakaowca, aż do gotowej tabliczki - wyjaśnia Krzysztof Stypułkowski.
Pierwsi na rynku bean-to-bar
Tego, jak produkować czekoladę w ten sposób, nauczyli się z książek. W Polsce w 2009 roku trend bean-to-bar dopiero raczkował, za granicą firmy działające w ten sposób można było policzyć na palcach jednej ręki. Nie było się od kogo uczyć.
- Dużym wyzwaniem, z którym musieliśmy się zmierzyć, było pozyskanie ziarna kakaowca. Na początkowych etapach nie mogliśmy znaleźć dostawcy, który zechce nam sprzedać nie 20 ton, a zaledwie kilkadziesiąt kilogramów. Kiedy już się to udało, okazało się, że stworzenie linii produkcyjnej, receptury oraz całej technologii także nie jest łatwym zadaniem. Byliśmy jednak uparci i stwierdziliśmy, że jeśli w ogóle da się stworzyć czekoladę od ziarna do tabliczki, to my to zrobimy - opowiada Krzysztof Stypułkowski.
Zaczynali z niewielkim budżetem. Po trzech latach dołączył do nich inwestor. - Dokapitalizował spółkę, pozyskaliśmy także dotacje unijne, które pozwoliły nam na rozwinięcie eksportu i parku maszynowego. W 2017 roku do zarządu firmy dołączył Marcin Parzyszek, manager z ponad 20-letnim doświadczeniem na rynku słodyczy. Dwuosobowy kiedyś zespół znacznie się powiększył, ale cały czas przyświeca nam chęć tworzenia prawdziwej czekolady - mówi Tomasz Sienkiewicz.
Więcej zamówień niż czekolad
Produkty Chocolate Story cieszą się rosnącą popularnością. Świadczy o tym chociażby fakt, że firma musiała w okresie świątecznym tymczasowo zawiesić możliwość zakupów. - Zapotrzebowanie przewyższyło możliwości produkcyjne. To cieszy, daje dużo motywacji do dalszej rozbudowy naszej firmy oraz udowadnia, że prawdziwa, rzemieślnicza czekolada stała się produktem w zasadzie dla każdego - mówi Krzysztof Stypułkowski.
Firma, poza tabliczkami czekolady, produkuje również wiele innych wyrobów m.in. listki, praliny i draże, wszystko oczywiście z czekolady. Wszystkie pozbawione są one konserwantów, ulepszaczy i lecytyny sojowej.
- Dużą przewagą konkurencyjną jest także sposób, w jaki pakujemy nasze produkty. Projektujemy innowacyjne opakowania, które pozwalają na sprzedaż produktów także na rynkach zagranicznych. Szczególnie czekoladowe narzędzia, ze względu na swój niecodzienny kształt, są naszym hitem eksportowym. Trafiają m.in. do Hiszpanii, Wielkiej Brytanii, Holandii, Niemiec, Japonii i USA. Stworzone przez nas opakowania umożliwiają jak najlepsze zaprezentowanie produktu, który do złudzenia przypomina zardzewiały przedmiot, ale także jego dłuższe, bezpieczne przechowywanie - mówi Krzysztof Stypułkowski.
Powodzenie firmy obrazują wyniki finansowe. W 2019 roku przychody wynosiły 5,8 mln zł netto, a rok wcześniej 4,4 mln netto. Na przestrzeni ostatnich lat rośnie również zysk, który w 2017 wyniósł 151 tys. zł, rok później 332 tys. zł, a w 2019 r. osiągnął wartość 349 tys. zł. Ten sam rok spółka zakończyła z wynikiem EBITDA na poziomie 673 tys. zł wobec 516 tys. zł w 2018 roku.
Wegańska czekolada
Panowie nie spowalniają. Niedawno zdecydowali, że zaczną produkować wegańską czekoladę. - Kiedy sami przeszliśmy na dietę bezmięsną z ograniczeniem produktów odzwierzęcych do absolutnego minimum, zauważyliśmy, że na rynku brakuje "mlecznych" czekolad wegańskich, które mają nie tylko dobry skład, ale są także smaczne. A przy tym wpisują się w trendy ekologiczne. Chcemy wypełnić tę lukę, wprowadzając czekoladę mleczną "bezmleczną", opartą oczywiście na rzemieślniczej produkcji - mówi Tomasz Sienkiewicz.
Środki na produkcję wegańskiej czekolady pozyskali podczas kampanii crowdfundingowej. Produkcją nowego smakołyku zajmie się spółka Las Vegan’s SA.
- Nasz trzyletni plan wdrożenia nowej marki zakłada obrót wynoszący 1,5 mln złotych pod koniec 2023 roku, przy marży EBITDA na poziomie 15 proc. W tym czasie zakładamy powstanie nowej linii produkcyjnej opakowań ekologicznych, uzyskanie certyfikacji opakowań BIO, a także budowę sieci dystrybucji produktów Las Vegan’s w Polsce i na świecie – wyjaśnia Tomasz Sienkiewicz.
Pod szyldem Las Vegan’s produkowane będą wegańskie czekolady z roślinnymi zamiennikami mleka, pozyskiwanymi m.in. z kokosa, migdałów czy owsa. Pierwsze produkty niewymagające maszynowego pakowania pojawią się na rynku już w trzecim kwartale 2021 roku.