Wiele gmin we wspólnocie Walencji - najbardziej poszkodowanej przez powódź części Hiszpanii - pozbawionych jest wody pitnej, a około 100 tys. osób nie ma prądu – podaje dziennik "El Mundo". Transport w prowincji jest sparaliżowany; drogi dojazdowe są wciąż zamknięte, a władze zalecają, aby nie poruszać się po żadnych drogach w prowincji. Szybkie połączenie kolejowe z Madrytem ma zostać wznowione najwcześniej za kilka dni.
To najpoważniejsza klęska żywiołowa w Hiszpanii od 1973 r., kiedy ulewne deszcze zdewastowały kilka miast Murcji i Andaluzji na południu kraju, doprowadzając do śmierci blisko 300 osób - przypomina "El Mundo".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Powódź w Hiszpanii. "Nie było ostrzeżenia".
Jednym ze zniszczonych miejsc jest liczące ponad 24 tys. mieszkańców miasto Paiporta. Tu - według doniesień "Guardiana" - zginęły 62 osoby. Sami mieszkańcy są wściekli, gdyż ich zdaniem nie było oficjalnego ostrzeżenia o nadciągającej katastrofie.
- Wszystko jest zniszczone. To jak apokalipsa zombie, którą można zobaczyć w filmach - powiedział w telefonicznej rozmowie z dziennikiem Cardona Teruel, mieszkaniec Paiporty, który razem z żoną i córką wyruszył pieszo do Walencji.
- Nie było żadnego ostrzeżenia - potwierdza burmistrz miasta Maribel Albalat. Lokalne władze twierdzą, że nie przekazano wcześniej żadnych informujących o tym, że nadchodząca burza będzie dużo silniejsza niż zwykle. W obawach przed zalaniem garaży mieszkańcy mieli schodzić po swoje samochody, żeby zaparkować je wyżej. Właśnie tam uderzyła w nich fala powodziowa. Tak zginęła Lourdes María García oraz jej trzymiesięczne dziecko. Razem z nią w aucie znajdował się partner, który wyszedł z pojazdu, żeby wyciągnąć rodzinę i przenieść ją w bezpieczne miejsce. Nurt porwał mężczyznę.
"W lokalnym domu opieki powódź uderzyła w momencie, gdy mieszkańcy jedli obiad. Filmy opublikowane w Internecie pokazywały, jak krzyczeli, gdy woda wdzierała się do środka, a personel gorączkowo brodził w wodzie po kolana, aby przenieść mieszkańców na wyższe piętra. Chociaż udało im się uratować większość, sześć osób zmarło" - czytamy relację "Guardiana".
Od czwartku w Hiszpanii obowiązuje trzydniowa żałoba, ogłoszona dzień wcześniej przez rząd Pedro Sancheza. Premier, podobnie jak lider opozycyjnej Partii Ludowej (PP) Alberto Nunez Feijoo, udaje się w czwartek do centrum koordynacji kryzysowej w Walencji.