W tym tygodniu w Brukseli doszło do spotkania przedstawicieli organizacji rolniczych z Francji, Holandii, Belgii i Irlandii, które stoją za demonstracjami przeciwko polityce rolnej ich rządów i Unii Europejskiej. Celem była próba nawiązania współpracy i - mimo różnic interesów - koordynacji działań.
Pretekstem do spotkania była środowa demonstracja przed Parlamentem Europejskim, która zgromadziła około 100 osób - rolników z Francji, Niderlandów i Flandrii, a także polityków.
Rolnicy u bram Paryża. "Wybiła godzina prawdy"
Połączmy siły. Musimy działać razem. Współpracujemy z naszymi niemieckimi kolegami z LSV (Landwirtschaft verbindet Deutschland - organizacja rolnicza założona w 2021 roku), z polskimi kolegami z Instytutu Gospodarki Rolnej. Zapraszamy wszystkich liderów rolników w Europie do kontaktu i wspólnego działania. Musimy przekonać ludzi, żeby w dniach 6-9 czerwca (wybory europejskiej) głosowali bardzo uważnie. Mieszkańcy każdego kraju wiedzą najlepiej, które partie nigdy im nie pomogły, nigdy realnie nie wstawiły się za nimi. To jest najprostsze kryterium - zauważa organizatorka protestów Sieta van Keimpema, sekretarz organizacji Farmers Defence Force (FDF).
Następnie odbyła się konferencja, współorganizowana przez think-tank MCC Brussels, w której wzięły udział m.in. Veronique Le Floc'h (szefowa francuskiego związku zawodowego rolników Coordination rurale), Sieta van Keimpema (z holenderskiej Farmers' Defence Force), Helen O'Sullivan (z irlandzkiego Farmer's Alliance) i Bart Dickens (z flandryjskiego oddziału Farmers Defence Force).
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Od Irlandii po Polskę
Van Keimpema, jedna z głównych osób w ruchu rolników, który doprowadził do politycznego trzęsienia ziemi w Holandii powiedziała, jaki jest cel spotkania: "Rolnicy są zmuszeni zostać wojownikami. +Zielony Ład+ oznacza koniec rolnictwa w Europie. Rozpoczęliśmy międzynarodowy ruch przeciwko temu od Irlandii po Polskę".
Wtórowała jej O'Sullivan wskazując na konieczność zbiorowego oporu.
- Rolnicy w całej Europie zdają sobie sprawę z tego, że pomimo istotnych różnic w poszczególnych krajach, los rolników w całej Unii jest zagrożony z jednego powodu: nadgorliwej +zielonej+ polityki oraz braku zainteresowania, czy wręcz pogardy, dla rolników i zwykłych ludzi żyjących w społecznościach wiejskich - oceniła Irlandka.
Od ograniczeń w stosowaniu nawozów, po żądania przywrócenia gruntów rolnych naturze i porozumienie z Mercosurem, które daje mięsu spoza UE nieuczciwą przewagę. Do tego ogromne obciążenie administracyjne, związane z unijnymi przepisami ochrony środowiska (...), które niszczą wiejski styl życia. Dziś europejscy rolnicy spotykają się, aby powiedzieć dość!" - dodała.
Bart Dickens, prezes flandryjskiego oddziału Farmers Defence Force zwrócił uwagę, że nie tylko rolnicy są dotknięci polityką UE.
- Jeśli obecne tendencje się utrzymają, to wiele osób pracujących w firmach związanych z rolnictwem straci pracę. Nasza żywność stanie się niedostępna, będzie jej mało i będzie wątpliwej jakości. Środowisko z pewnością nie skorzysta na tym, że żywność trzeba będzie sprowadzać z drugiego końca świata.
Podczas spotkania nie padły żadne zapowiedzi wspólnych działań, a jedynie deklaracje chęci współpracy. Uczestnicy spotkania, dopytywani, czy planują zainicjowanie wspólnego projektu politycznego przed wyborami do Parlamentu Europejskiego, które odbędą się w czerwcu br., udzielali wymijających odpowiedzi.