W nocy z piątku na sobotę 12-13 lipca w fabryce firmy Aksam w miejscowości Malec (woj. małopolskie) wybuchł pożar. Około stu pracowników, którzy byli wówczas w zakładzie, zostało ewakuowanych. Nikt nie został poszkodowany. Ogień objął dwie hale produkcyjne przetwórstwa spożywczego. Dach jednej z nich zawalił się całkowicie, a drugiej - częściowo. Trzecia, największa hala, nie ucierpiała.
- Z dziewięciu obszarów produkcyjnych sześć spłonęło. Na szczęście ocalała nasza największa hala. Oraz, co niezwykle istotne, serwery. Szacujemy, że w sierpniu, najpóźniej w połowie września, będziemy w stanie utrzymać około 65-70 proc. naszych mocy produkcyjnych pod względem wolumenu - zaznaczył w rozmowie z money.pl Andrzej Rasiński, dyrektor generalny Aksam.
Przyczyny powstania ognia nadal nie są znane, ale firma liczy, że otrzyma od straży pożarnej informacje w tej sprawie na początku sierpnia. - Na pewno wykluczamy ingerencję osób trzecich. Najprawdopodobniej były to przyczyny atmosferyczne - ocenił Klęczar, cytowany przez beskidzka24.pl.
Pomoc dla Paluszków Beskidzkich
Po pożarze przedstawiciele firmy szybko zapowiedzieli, że zwolnień nie będzie i że załoga dostanie pełne wynagrodzenie, choć będzie pracować mniej - bo zmniejszyły się moce produkcyjne. To spodobało się wielu Polakom, którzy rzucili się na pomoc producentowi Paluszków Beskidzkich.
W sieci szybko pojawiły wyrazy wsparcia, płynące do firmy z różnych stron, i apele o kupowanie produktów Aksamu. Producenta Beskidzkich wsparli też inni przedsiębiorcy. Producent zamków, zawiasów, zacisków, uszczelek, uchwytów, firma RST Roztocze z Tomaszowa Lubelskiego, wykupiła wszystkie Paluszki Beskidzkie dostępne w lokalnych hurtowniach i rozdała pracownikom.
Wsparcie, jakie otrzymaliśmy, jest ogromne. W głównej mierze jest to wsparcie mentalne, psychiczne. Naszym największym problemem w tym momencie nie jest sprzedaż, bo sprzedaż mamy znacznie większą niż nasze moce produkcyjne. Problemem jest brak produkcji - wyjaśnił Klęczar w rozmowie z beskidzka24.pl.
Wiceprezes Aksam podkreślił, że w sklepach zaczyna brakować części produktów.
- Nie powinno natomiast zabraknąć orzeszków, chrupek, prażynek. W tym momencie produkujemy bardzo zawężony asortyment. Jest to bardzo niewiele w stosunku do tego, co wcześniej produkowaliśmy, a tym bardziej w stosunku do bieżącego zapotrzebowania w związku z tą akcją. Zrobimy jednak wszystko, żeby jak najszybciej nasze produkty wróciły na półki sklepowe - zapowiedział Artur Klęczar.