Minister spraw wewnętrznych i administracji był pytany w TVN24 o działania służb dotyczące wyjaśniania pożarów oraz o to, czy są punkty wspólne, tj. łączące pożary w różnych częściach kraju.
Przypomniano ten, który wybuchł w niedzielę przy ul. Oliwskiej w gdańskiej dzielnicy Nowy Port. Od początku maja do zdarzeń dochodziło też m.in. w centrum handlowym przy ul. Marywilskiej w Warszawie, w Bytomiu, Grodzisku Mazowieckim, Siemianowicach.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Bierzemy pod uwagę wszystko. Doświadczenia ostatnich miesięcy, począwszy od pierwszej próby podpalenia składu budowalnego we Wrocławiu pokazują, że w każdej sytuacji trzeba brać pod uwagę działanie obcej agentury, która zleca jednorazowym agentom, za nieduże pieniądze, ze sprzętem dość amatorskim, podpalenie różnych obiektów - powiedział Siemoniak.
Dodał, że "każdy, zwłaszcza bardziej spektakularny pożar, jest analizowany przez ABW, jest tu ustanowiona ścisła współpraca Państwowej Straży Pożarnej, Policji i ABW".
- Wykorzystujemy też informacje od sojuszników - przekazał Siemoniak. Zwrócił uwagę, że do podobnych zdarzeń dochodzi też na Litwie czy w Czechach, jak np. "kilka tygodni temu próba podpalenia zajezdni autobusowej przez osobę, która działała na zlecenie rosyjskich służb". Dodał, że "wyzwanie jest ogromne", ponieważ nie chodzi o "oznakowanych oficerów", tylko o "wynajętych za parę tysięcy euro ludzi, którzy tak naprawdę chyba nie mają do końca świadomości, w czym uczestniczą".
- Całą dobę jesteśmy ze sobą w kontakcie z szefami ABW, komendantami straży pożarnej, policji. Widzę, że przepływ informacji jest bardzo duży - dodał.
Pytany o "skalę prowokacji" Siemoniak przekazał, że "kilkanaście osób jest w aresztach, drugie tyle, jakoś związane z tymi osobami, zostało wydalone". Zaznaczył, że nie chce podawać liczb. - Nie mówimy o zamkniętym procesie - wyjaśnił.
Siemoniak zwrócił uwagę, że "po drugiej stronie mamy służbę specjalną obcego państwa" i "nie jest to jakaś grupa przestępcza, którą można zlikwidować i powiedzieć: koniec". Podkreślił, że "po tamtej stronie jest zło, nieograniczone zasoby i sposób działania niemieszczący się w głowach nam, społeczeństwom zachodu, że można wysłać kogoś, kto zapłaci za podpalenie składu budowalnego, narażając majątek, a może i życie i zdrowie".
Planowany zamach na szefa koncernu zbrojeniowego
Dodał, że z tym mierzą się dzisiaj służby NATO i Unii Europejskiej.
Mamy informację sprzed kilku dni, że rosyjskie służby próbowały zabić szefa jednego z największych koncernów zbrojeniowych niemieckich, który pracuje na rzecz Ukrainy, produkuje sprzęt - powiedział szef MSWiA.
W czwartek stacja CNN podała, powołując się na amerykańskich i innych zachodnich oficjeli, że służby specjalne USA i Niemiec udaremniły rosyjski plan zamachu na Armina Pappergera, szefa niemieckiego koncernu zbrojeniowego. Koncern dostarcza amunicję Ukrainie.
Siemoniak powiedział, że sytuacja jest bardzo poważna. Przekazał, że w ubiegłym tygodniu na polecenie premiera odbyła się prezentacja ABW dla członków Rady Ministrów, by pokazać skalę zagrożenia. - Absolutnie temat numer jeden to jest twarde bezpieczeństwo Polski - podkreślił.
Siemoniak o chęci siania chaosu i destabilizacji
Dopytywany o wzmocnienie ochrony newralgicznych miejsc, minister powiedział, że "są stosowne poziomy alarmowe, więc wszystko, co dotyczy infrastruktury krytycznej, jest chronione na najwyższym poziomie".
Jednocześnie zwrócił uwagę, że "sposób działania obejmuje skład z farbami, skład budowlany, czyli miejsca, które nie są chronione przez służby, tylko formacje ochronne, firmy lub nie są specjalnie chronione". Siemoniak ocenił, że "to chęć siania chaosu, destabilizacji".
- Zasadne jest pytanie, co dalej? Analizujemy wraz z sojusznikami, co jeszcze może się dziać i na co powinniśmy być przygotowani - stwierdził szef MON.