Pracownicy, którzy wybiorą pracę, zamiast zasiłku chorobowego (który wynosi 80 proc. podstawy oskładkowania), nie stracą na tym, jeśli ich stan zdrowia nagle się pogorszy.
W przypadku, kiedy nie będą mogli dalej świadczyć pracy zdalnej, za pozostały okres izolacji otrzymają wynagrodzenie chorobowe.
Kilka tygodni temu w money.pl opisywaliśmy sytuację, w której pracownik z dodatnim wynikiem na obecność wirusa SARS-Cov2 chciał zrzec się zasiłku chorobowego i kontynuować pracę z domu, gdyż tylko w te sposób mógłby otrzymywać pełne wynagrodzenie.
ZUS poinformował go wówczas, że nie ingeruje w porozumienia, jakie pracodawcy zawierają z pracownikami i nawet jeśli jest w systemie zgłoszony jako osoba przebywająca na kwarantannie, to jeśli nie wystąpi do ZUS z wnioskiem o świadczenie, to go nie dostanie.
- Nawet jeśli ktoś ma wynik pozytywny i jest chory, może pracować, jeśli oczywiście nie wychodzi w domu i nie kontaktuje się z innymi. To kwestia uzgodnień między pracodawcą a pracownikiem. Jeśli pracownik jest zdolny do wykonywania zadań zleconych przez pracodawcę, tj. umawiają się na tryb pracy zdalnej, przy tym pracownik nie występuje o wypłatę świadczeń z tytułu niezdolności do pracy, to nie ma przeciwwskazań do takiego rozwiązania – podkreśla z kolei Sebastian Szczurek, rzecznik prasowy opolskiego oddziału ZUS.
Jednak pracownica infolinii ZUS zwróciła pracownikowi uwagę, że w przypadku dodatniego wyniku testu, formalnie jest on uznawany za chorego, zatem z punktu widzenia przepisów BHP, nie powinien być dopuszczony przez pracodawcę do pracy.
Teraz Sejm tę rozbieżność uregulował. Pracodawcy dopuszczający pracowników do pracy zdalnej, nie będą więc narażeni na mandaty od inspektorów pracy.
Jednocześnie Sejm nie przyjął poprawki zgłoszonej przez Koalicję Obywatelską, by za okres niezdolności do pracy z powodu COVID-19 przysługiwał zasiłek chorobowy w wysokości 100 proc. podstawy wymiaru zasiłku.