Premier Mateusz Morawiecki zachęca pracodawców by tam, gdzie to tylko możliwe, wysyłali podwładnych do pracy w domu. Sam również polecił czasową pracę zdalną wszystkim urzędnikom w kraju.
Problem w tym, że Polska jest krajem mało zaawansowanym technologicznie i znacznie mniej pracowników niż w krajach zachodnich może z dnia na dzień przejść na pracę zdalną.
Dziś, pomimo nadzwyczajnych rozwiązań wprowadzonych ustawą antykowidową, pracodawcy wciąż ryzykują, wysyłając pracowników do domów. A już toczy się spór o przyszłość.
- Pracodawcy nie są w stanie nadzorować pracowników pracujących w domu, wyznaczyć im miejsca, gdzie mają tę pracę wykonywać, czy rozliczać ich czas pracy. Z drugiej strony wciąż odpowiadają za ich bezpieczeństwo, muszą np. udzielić im pierwszej pomocy, nawet jeśli dzielą ich setki kilometrów - wylicza Sławomir Paruch, radca prawny i partner w kancelarii PCS Paruch Chruściel Schiffter.
- Ryzykują też, zezwalając pracownikowi zabierać poufne dokumenty do domu lub pozwalając mu używać prywatnego sprzętu np. na którym może się znajdować wirus czy nielegalne oprogramowanie - dodaje.
Zdaniem prawnika przez pandemię zbliżamy się do ściany. Wskazuje, że umowa o pracę została kompletnie wywrócona do góry nogami i potrzebujemy zupełnie nowych, bardzo nowoczesnych rozwiązań.
- Kryzys związany z koronawiusem pokazał, że praca oparta na kontrolowaniu podwładnych, wyznaczaniu im miejsca i czasu pracy, przechodzi powoli do historii. Trzeba ją zastąpić bardziej nowoczesnymi i odważnymi rozwiązaniami, które nadążałyby za rozwojem gospodarczym na świcie - podkreśla prawnik.
Praca zdalna hybrydowa, stała czy incydentalna?
Tymczasem w Radzie Dialogu Społecznego, która pracuje nad nowymi przepisami dotyczącymi pracy zdalnej, klicz trwa już od kilku miesięcy. Obie strony okopały się na swoich stanowiskach i nie zamierzają za bardzo ustąpić.
Grzegorz Sikora, rzecznik prasowy Forum Związków Zawodowych, uważa, że część pracodawców wyzyskuje pracowników, którzy pracują zdalnie. Przytacza też najnowsze dane Europejskiej Konfederacji Związków Zawodowych, z których wynika, że osoby pracujące w domach bardzo często pracują po 48 godzin w tygodniu zamiast przepisowych 40.
- Pracodawcy twierdzą, że nie są w stanie skontrolować, co robił ich podwładny, dzwonią i piszą więc do niego służbowe maile, kiedy się im tylko podoba. Postulujemy, by w nowych przepisach dotyczących pracy zdalnej pracownik miał zagwarantowane prawo do "wyłączenia się" i "przejścia w tryb offline" po godzinach swojej pracy - mówi wprost Sikora.
Forum Związków Zawodowych popiera również twardy postulat OPZZ-u, by praca zdalna była wykonywana jedynie w formie hybrydowej, tj. część obowiązków pracownik wykonywałby u pracodawcy, a część w domu. Pracodawcy optują natomiast także za pracą zdalną ciągłą oraz incydentalną.
- Obawiamy się że praca zdalna wykonywana w trybie ciągłym odbije się niekorzystnie na pracownikach, utrudniając ich rozwój zawodowy, jak i osobisty. Sprzeciwiamy się również koncepcji pracy incydentalnej, która może prowadzić do szeregu nadużyć. Według koncepcji pracodawców byłaby to praca wykonywana na wniosek pracownika lecz z wyłączeniem wielu przepisów ochronnych - tłumaczy Paweł Śmigielski, dyrektor Wydziału Prawnego OPZZ.
Ekwiwalent za prąd
Śmigielski idzie dalej, mówi o konieczności jasnego uregulowania kwestii ekwiwalentu pieniężnego dla pracowników za prywatny sprzęt, narzędzia oraz media (m.in. internet, elektryczność), których używają do wykonywania pracy w domu.
- W trakcie prac legislacyjnych padała kwota minimalna, czyli 100 zł, ale za możliwe przyjmujemy rozwiązanie, zgodnie z którym ogólne zasady ekwiwalentu pieniężnego powinny być ustalone ze związkiem zawodowym działającym w danym zakładzie pracy, a następnie indywidualnie z pracownikiem - mówi prawnik związkowców.
W kwestii dopłat związkowcy i pracodawcy zgadzają się chyba tylko w jednym - obie strony chcą, by ekwiwalenty nie podlegały opodatkowaniu i ozusowaniu.
Większość kwestii związanych z pracą zdalną jednak biznes i związki dzieli. Wątpliwości budzi m.in., kto miałby odpowiadać za wypadki w pracy i w jakim zakresie.
Prof. Jacek Męcina, doradca zarządu Konfederacji Lewiatan, wykładowca UW i były wiceminister pracy, zwraca też uwagę na inny przepis w projekcie, który stanowi, że pracodawca ma wydawać polecenia pracownikowi na pracy zdalnej pisemnie.
- Oczywiste jest, że praca zdalna charakteryzuje się wykorzystaniem środków komunikacji elektronicznej i w takiej formie pracodawca będzie też wydawał polecenia - ocenia prof. Męcina.
Zdaniem profesora Męciny realny termin wejścia w życie nowej ustawy, o ile uda się osiągnąć porozumienie, to pierwszy kwartał przyszłego roku. Zaznacza przy tym, że pracodawcy domagają się 6-miesięcznego vacatio legis dla nowych przepisów, tak by mieli czas na przystosowanie się do nowych warunków.
- Uzgodniliśmy z organizacjami reprezentującymi pracodawców w Radzie Dialogu Społecznego, że 10 listopada przedstawimy stronie związkowej nasze stanowisko w sprawie ustawy - informuje profesor.
Dodaje, że praca zdalna jest przyszłością i jej uregulowanie jest w interesie zarówno pracodawców, jak i pracowników. Liczy więc na kompromis obu stron.