Licząca obecnie 150 tys. żołnierzy polska armia ma w najbliższych latach się podwoić. Duże nabory planują również Wojska Obrony Terytorialnej, które opierają się głównie na żołnierzach ochotnikach. Do 2026 r. formacja ta ma liczyć aż 53 tys. żołnierzy. Obecnie w WOT służy 31 tys. żołnierzy, z czego 27 tys. to ochotnicy. Aż 57 proc. (ok. 16,5 tys.) spośród nich to osoby zatrudnione w różnych sektorach gospodarki jako pracownicy.
Plany resortu obrony oznaczają, że w najbliższych miesiącach i latach armia będzie rekrutować, i to na potęgę, a na rynku pracy pracowników jest jak na lekarstwo.
Jak to widzą pracodawcy?
Zrzeszeni w Konfederacji Lewiatan duzi pracodawcy – głównie z sektora produkcyjnego - alarmują, że projektowane zmiany mogą spowodować poważne problemy z dostępnością kandydatów do pracy.
- Jeśli do sił zbrojnych trafi dodatkowe 150 tysięcy żołnierzy, to rynek pracy zmniejszy się o 150 tysięcy pracowników – konkluduje Kacper Olejniczak, ekspert Departamentu Prawa Gospodarczego w Konfederacji Lewiatan. Dodaje, że największe niedobory kadr mogą wystąpić w branży budowlanej i transportowej.
Dodatkowo, przepisy zawarte w projekcie ustawy o obronie ojczyzny, która jest obecnie w konsultacjach społecznych, mogą spowodować stworzenie grupy chronionej na rynku pracy, w tym m.in. poprzez ograniczenia w zwolnieniu.
Kacper Olejniczak wskazuje konkretnie na art. 316 projektu wspomnianej wyżej ustawy. Regulacja ta przewiduje zakaz rozwiązywania umowy o pracę z osobą odbywającą szkolenie wojskowe od dnia poinformowania pracodawcy o terminie szkolenia, aż do zakończenia okresu 12 miesięcy po zakończeniu szkolenia.
Jak przypomina ekspert, szkolenie specjalistyczne połączone z wykonywaniem obowiązków na stanowisku służbowym może trwać nawet do 11 miesięcy.
Mówiąc wprost: pracodawcy obawiają się, że armia będzie mogła wzywać co rusz na szkolenia ich pracowników, a oni będą mieli w grafiku "martwe dusze", którym będą musieli udzielić urlopów bezpłatnych i nie będą mogli ich zwolnić z pracy.
Jak to widzi wojsko?
Zapytaliśmy pułkownika Marka Pietrzaka, rzecznika prasowego WOT, jak bardzo czasochłonne są szkolenia żołnierzy ochotników w ich formacji i czy mogą one faktycznie zdezorganizować pracę w firmach.
- Formacja rekrutów zaczyna się od 16-dniowego szkolenia podstawowego prowadzonego w trybie ciągłym, stacjonarnym. Potem następuje przysięga rekruta i zasadnicze szkolenie, które trwa 3 lata – odpowiada płk Pietrzak.
Dodaje, że szkolenia są prowadzone w formie szkoleń rotacyjnych, dwudniowych w weekendy i co najmniej dwa dni w miesiącu. Plan zajęć jest podawany z rocznym wyprzedzeniem, więc pracodawcy – zdaniem pułkownika - mogą zaplanować z wyprzedzeniem pracę takiej osoby.
Pułkownik Pietrzak przyznaje, że zdarzają się również powołania nieplanowe. - Przebywanie w gotowości wiąże się z możliwością alarmowego powołania (one nie są oczywiście ujęte w planie rocznym i wynikają z bieżących potrzeb). Takie powołania zdarzają się w sytuacjach kryzysowych, powodzie, huragany lub, tak jak teraz, kryzys na wschodniej granicy – informuje pułkownik.
W takich sytuacjach pracodawca musi zwolnić pracownika z wykonywania obowiązków służbowych i skierować do służby w WOT. To zadanie ustawowe.
Jak podkreśla nasz rozmówca, bardzo rzadko zdarza się tak, że alarmowo powoływani są wszyscy żołnierze z danego terenu jednocześnie.
- Lokalni dowódcy mają możliwość kierowania do nagłych zadań tych żołnierzy, którzy dysponują większą swobodą w kontekście zatrudnienia - ale to już sprawa lokalnych dowódców i ich mądrość w zarządzaniu kadrami – przyznaje rzecznik WOT.
WOT: dostarczamy rynkowi świetnych pracowników
Płk Pietrzak nie widzi powodu do wszczynania alarmu, który podnoszą pracodawcy z Lewiatana, bo jak podkreśla, doskonale orientują się oni w kwestii np. ochrony żołnierzy WOT przed zwolnieniem.
Od pięciu lat obowiązują bowiem odpowiednie przepisy ustawy o powszechnym obowiązku obrony. Zakazują one zwalniania pracowników - żołnierzy, z pewnymi wyjątkami, takimi jak np. restrukturyzacja czy zmiana struktury zakładu pracy.
Zdaniem płk. Pietrzaka po wejściu w życie nowa ustawa o obronie ojczyzny będzie korzystniejsza dla pracodawców niż obecnie obowiązujące przepisy. Przykładowo, pracodawca będzie mógł rozwiązać umowę o pracę z pracownikiem i żołnierzem WOT po okresie próbnym. Do tej pory musiał podpisać z nim umowę na czas określony.
Rzecznik WOT podkreśla, że właściwe relacje z pracodawcami są dla armii kluczowe. Jego zdaniem pracodawcy, zatrudniając żołnierzy WOT, dokładają swoją cegiełkę do systemu bezpieczeństwa państwa, a w zamian dostają świetnie wyszkolonych ludzi.
Podczas służby w WOT żołnierze przechodzą różne kursy, na przykład pierwszej pomocy przedmedycznej, ratownika pola walki, pilarzy czy te uprawniające do obsługi maszyn inżynieryjnych, np. elektrowni polowej KEP, jak również bardzo przydatny obecnie, w warunkach pandemii, kurs opieki nad pacjentem leżącym.
- Nasi żołnierze są po prostu lepszymi pracownikami, co do tego nie mam złudzeń – podkreśla oficer i dodaje, że w czwartek w WOT ogłoszono laureatów kolejnej edycji konkursu "Pracodawca przyjazny WOT!".
Wśród tegorocznych laureatów – w kategorii średniej wielkości firma - WOT wyróżnił Pocztę Polską. Jak informuje rzecznik prasowy Poczty Polskiej, Justyna Siwek - na Poczcie pracuje obecnie 160 żołnierzy WOT. - Wykorzystujemy zasadę skali, która pozwala organizować pracę tak, że szkolenia wojskowe nie mają wpływu na płynność naszej firmy - zapewnia i dodaje, że liczba terytorialsów na poczcie będzie rosnąć.
Pracownicy będący żołnierzami WOT otrzymują dodatek miesięczny za tzw. gotowość w wysokości 411 zł. Ponadto za każdy dzień szkoleń otrzymują oni w zależności od stopnia: od 117 zł (dla szeregowca) do 174 zł (dla porucznika).