Spokojne, niewielkie osiedle domków jednorodzinnych w Ożarowie Mazowieckim. Codziennie rano do zdezelowanego busa, czasem dwóch, wsiada grupa przynajmniej kilkunastu osób. To pracownicy tymczasowi, najczęściej Ukraińcy.
Przyjeżdżają z powrotem około 19. Gotują, myją się, czasem bawią do rana. Ale nie sama ich obecność przeszkadza sąsiadom.
Chodzi o liczbę osób i warunki w jakich mieszkają. Na 120 metrach kwadratowych żyje tu około 30 osób. W pokojach stoi po kilka piętrowych łóżek, jedna z lodówek wylądowała na ganku, garaż przerobiono na łaźnię dla kilku osób.
Nocleg nie jest drogi – 20 złotych za dobę, uśrednione do 600 złotych miesięcznie. Przy wynajmie krótszym niż miesiąc jest odrobinę drożej – 30-35 zł za dobę.
Problem w tym, że hostel mieści się w domu jednorodzinnym. A ten zgodnie z przepisami może być wykorzystywany na działalność gospodarczą, ale nie w całości. Pod ten cel może być przeznaczone jedynie 30 proc. budynku.
Metraż na osobę - gorzej, niż w więzieniu
Tymczasem – jak czytamy w ogłoszeniu wystawionym przez właścicieli budynku, w środku przygotowano miejsca dla… 28 osób. Ale jak wynika z treści poprzednich ogłoszeń, 36 też nie jest problemem.
Dom ma – jak wynika z dokumentów nadzoru budowlanego – 120,7 metra kwadratowego. Na każdego wynajmującego przypada więc od 4,31 do 3,35 m kw. – mowa o całej powierzchni użytkowej, łącznie z kuchnią, łazienkami i piwnicą.
Zadzwoniliśmy pod numer podany w ogłoszeniu. Miły pan informuje, że kilka osób można zakwaterować od razu, ale z grupą kilkunastu osób może być problem - aktualnie ma duże obłożenie: "coś może się jednak zwolnić po weekendzie".
Urząd Miejski w Ożarowie potwierdza, że na wynajem (lub inną działalność) w tym budynku może być przeznaczone jedynie 30 proc. jego powierzchni. Wynika z tego, że gdyby stosować ten warunek dla 28 osób, które (wedle ogłoszenia) mogą w nim mieszkać, na każdą osobę przypadłoby dokładnie 1,29 metra kwadratowego powierzchni. To warunki nieznane nawet w więzieniach trzeciego świata.
Ożarowski UM stwierdza również, że dom na osiedlu Zientarówka nie figuruje w rejestrze obiektów hotelowych i ze sprawą należy zwracać się do Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego.
Uciążliwe sąsiedztwo
Mieszkańcy osiedla, z którymi się kontaktowaliśmy, są zdruzgotani całą sytuacją. Nie chodzi o samych pracowników (głównie z Ukrainy), bo trudno mieć pretensje, że mieszkają tam, gdzie ich zakwaterowano.
- Sąsiedztwo hostelu jest uciążliwe – jest głośno, tłoczno, tak naprawdę nie wiadomo, kto tam mieszka i czy to sąsiedztwo jest bezpieczne. Tu się bawią nasze dzieci, obok jest szkoła. No i te śmieci – pod domem stoi teraz wielki kontener, bo przecież 20 czy 30 osób produkuje sporo odpadów. Szkoda, że urzędnicy tego nie widzą – mówią w rozmowie z money.pl mieszkańcy osiedla.
Wyjazd Ukraińców zaboli wynajmujących?
Dodają, że obecnie w budynku mieszkają dwie grupy z pracowników z różnych firm. O zachowaniu jakiegokolwiek reżimu sanitarnego nie ma mowy.
Sąsiedzi podkreślają, że w domu często interweniuje policja i straż miejska. Tylko w maju i czerwcu podjęły łącznie 9 interwencji, policja w jednym z raportów odnotowała, że w domu znajdowało się ponad 20 osób.
Sąsiedzi – łącznie kilkanaście rodzin – wysłali zawiadomienie do Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego, który teoretycznie powinien właśnie takimi sprawami się zajmować.
W efekcie właścicielka domu dostała 200-złotowy mandat za… przestawienie ściany, zmianę kierunku otwierania kilku drzwi i przestawienie futryny. W raporcie pokontrolnym nie wspomniano o tym, że cały dom jest hostelem a w garażu mieści się łaźnia z 6 prysznicami.
Kontrolerzy PINB napisali jedynie, że właścicielka nie prowadzi żadnej działalności, w tym hotelarskiej.
Odwiedziliśmy dom i na własne oczy widzieliśmy, że raport PINB nie jest rzetelny. Widzieliśmy, jak kilka minut po 19 podjechał tam zdezelowany bus, z którego wysiadło ok. 10 osób. Kilka minut później myły się, gotowały, sprzątały, część poszła na zakupy.
Również z ogłoszeń w pewnym popularnym portalu wynika, że dom jest de facto hostelem. Na zdjęciach widać piętrowe łóżka, opis nie pozostawia wątpliwości.
Mieszkańcy osiedla oprotestowali raport PINB. PINB nie odpowiedział na nasze pytania dotyczące m.in. rozdźwięku pomiędzy raportem a stanem faktycznym. W korespondencji z money.pl urząd przyznał jedynie, że sprawa trafi do Wojewódzkiego Inspektoratu. Terminu jej przesłania nie podano.
Nie wiadomo więc, kiedy zostaną podjęte stosowne kroki wobec tej samowolnej zmiany sposobu użytkowania. Warto też zauważyć, że w odpowiedzi na pierwszy wniosek sąsiadów z marca 2020 roku, PINB wyznaczył kontrolę na koniec października. Dopiero kolejny wniosek przyspieszył ten termin – na połowę czerwca.
- Zastanawiamy się, co dalej. Możemy tylko słać kolejne pisma i zawiadomienia. Szkoda tylko, że to nic nie daje i urzędnicy starają się nie widzieć tego, co widzą wszyscy wokół. Naszym zdaniem PINB po prostu poświadczył w swoim raporcie nieprawdę oraz nie odniósł się do faktów, które wielokrotnie wnosiliśmy do prowadzonej sprawy - mówią nam mieszkańcy ożarowskiego osiedla.