Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Marcin Zieliński
Marcin Zieliński
|
aktualizacja

Prawo i Sprawiedliwość zapowiada kolejne nacjonalizacje [OPINIA]

284
Podziel się:
Przedstawiamy różne punkty widzenia

Forsując nacjonalizację gospodarki, PiS zmierza w niebezpiecznym kierunku. — W tym wszystkim nie chodzi o ochronę sektorów strategicznych ani o bezpieczeństwo żywnościowe, lecz o posady dla partyjnych działaczy, by odwdzięczyli się wpłatami na partyjny fundusz — uważa Marcin Zieliński, główny ekonomista Forum Obywatelskiego Rozwoju.

Prawo i Sprawiedliwość zapowiada kolejne nacjonalizacje [OPINIA]
PiS, którym kieruje Jarosław Kaczyński, w referendum chce pytać m.in. o poparcie dla wyprzedaży państwowych przedsiębiorstw. Posłowie PiS straszą, że zostaną sprywatyzowane w przypadku wygranej partii Donalda Tuska (East News, Jacek Dominski/REPORTER)

Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.

W 1946 roku komunistyczna propaganda przekonywała Polaków, że trzeba opowiedzieć się w referendum za unarodowieniem przemysłu. W lustrzanym pytaniu z 2023 roku propaganda Prawa i Sprawiedliwości (PiS) namawia do przeciwstawienia się wyprzedaży majątku państwowego. Na tym jednak podobieństwa się nie kończą. W opublikowanym niedawno programie wyborczym PiS wprost nawiązuje do pytania ze sfałszowanego 77 lat temu referendum i zapowiada, że doprowadzi do unarodowienia przemysłu przetwórczego w rolnictwie.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Nowy konkurs dla startupów na Game Industry Conference

Politycy PiS ciągle tropią rzekomych komunistów w szeregach innych obozów. W lipcu Jarosław Kaczyński grzmiał, że prawdziwa komuna to Platforma Obywatelska (PO). Podobne slogany, choć entuzjastycznie przyjmowane przez wyborców partii rządzącej, doskonale wpisują się w to, co w innym kontekście Kaczyński nazwał „rzeczywistością urojoną".

Kurs na własność państwową

Czym bowiem jest komunizm? W sferze gospodarczej jest to system zakładający dominację własności państwowej. A kto odpowiada za dokonywaną pod propagandowym hasłem „repolonizacji” nacjonalizację prywatnych przedsiębiorstw i za dokręcanie śruby inicjatywie prywatnej? Kto rozbudowuje państwowe monopole? Kto zapowiada, że po ewentualnej wygranej w wyborach będzie dalej upolityczniać gospodarkę?

Mateusz Morawiecki nie skłamał, gdy cztery lata temu na wiecu zapewnił, że robotnicza myśl socjalistyczna jest głęboko w filozofii Prawa i Sprawiedliwości obecna. Konsekwencją tego jest stale postępujący rozrost i tak przerośniętego sektora państwowego w gospodarce.

Rzecznik PiS Rafał Bochenek w sierpniu z dumą oświadczył, że dzięki polityce, którą prowadzi rząd Zjednoczonej Prawicy, państwo kontroluje zdecydowaną większość sektora bankowego w Polsce. To prawda, ale kłamstwem jest już to, że stwarza to jakieś gwarancje, iż nasza gospodarka będzie odporna na jakiekolwiek kryzysy czy jakieś większe wahnięcia.

Obecnie Polska ma największy udział państwa w sektorze bankowym spośród krajów Unii Europejskiej. Jak pokazują liczne przykłady historyczne i badania ekonomiczne, kontrola państwa nad sektorem bankowym prowadzi do upolitycznienia kredytu i osłabienia dyscypliny fiskalnej. Efektem jest zwiększone ryzyko kryzysu bankowego lub fiskalnego, niosących ogromne koszty dla gospodarki i dobrobytu obywateli. W latach 2011–2013 Słowenia wydała na ratowanie NLB, największego państwowego banku, równowartość 6 proc. PKB.

Dzięki polityce PiS mamy też „silny koncern multienergetyczny", sterujący cenami paliw w rytm kalendarza wyborczego. Teraz, wbrew sytuacji na rynkach surowcowych, ceny paliw w Polsce są sztucznie zaniżone. A jak będzie po wyborach? Tak jak na Węgrzech, gdzie ceny paliw skoczyły nagle o kilkadziesiąt procent?

Ręczne sterowanie gospodarką

Mamy wykorzystywanie zasobów kontrolowanych przez państwo do bieżącej walki politycznej, co narusza zasady demokracji, bo zaburza równą konkurencję wyborczą. Kilka lat temu państwowe spółki powołały Polską Fundację Narodową, którą do 2026 roku mają zasilić kwotą ponad 633 mln zł. Teraz kilkanaście fundacji spółek kontrolowanych przez państwo zgłosiło się do prowadzenia kampanii referendalnej. Oprócz tego obdarowani synekurami nominaci regularnie wspierają finansowo fundusz wyborczy PiS, co wygląda na transakcję wiązaną – my ci stołek, a ty nam przelew.

W końcu mamy tworzone na wzór PRL-owskich zjednoczeń państwowe holdingi w hotelarstwie czy w branży spożywczej. Polski Holding Hotelowy został dokapitalizowany przez państwo kwotą 750 mln zł. Teraz w programie PiS czytamy, że czas na „wzmocnienie kapitałowe” Krajowej Grupy Spożywczej, bo państwo będzie chciało „odzyskać znaczące zakłady przetwórcze, w szczególności z branży owoców miękkich, przetwórstwa mięsa i pozostałych". Ile milionów złotych wydamy na to jako podatnicy?

Wszystko to rzekomo w trosce o „bezpieczeństwo żywnościowe Polski". „Kolesie”, którymi politycy tej czy innej partii obsadzą kolejne spółki spożywcze, nie są żadnym gwarantem „bezpieczeństwa żywnościowego". Wręcz przeciwnie — jest tak, jak w starym dowcipie opowiadanym w czasach PRL-u w kolejkach do pustych sklepów: gdyby wprowadzić socjalizm na Saharze, to po roku zabrakłoby piasku.

Przysługa za przysługę

W tym wszystkim nie chodzi wcale o ochronę sektorów strategicznych ani o bezpieczeństwo żywnościowe czy żadne inne. Chodzi o to, by mieć nowe posady do rozdania zasłużonym partyjnym działaczom – tym, którzy, jak powiedział Marek Suski w kontekście PZU, „znają program Prawa i Sprawiedliwości i są rękojmią, że będzie on realizowany". Chodzi o to, by nowi beneficjenci tego układu odwdzięczyli się kolejnymi wpłatami na partyjny fundusz – a zatem, by stworzyć zaklęty krąg w celu utrwalenia władzy. Nie ma w tym żadnych wyższych pobudek.

Polska transformacja gospodarcza była ogromnym sukcesem, dlatego że zakładała liberalizację, demonopolizację i prywatyzację. Reformy rozpoczęte w ramach planu Balcerowicza przyniosły okres bezprecedensowego wzrostu, dzięki któremu udało się Polsce wreszcie zbliżyć pod względem poziomu życia do krajów Zachodu. Historia Polski do 1989 roku pokazała, czym kończy się unarodowienie przemysłu – gospodarczą stagnacją i brakiem demokracji. Czy chcemy, by przy władzy pozostali ci, którzy jawnie opowiadają się za odbudową tamtego, dawno zbankrutowanego ustroju?

Marcin Zieliński, główny ekonomista FOR

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(284)
WYRÓŻNIONE
pis OUT
rok temu
WRÓCĄ PGRy TO PEWNE
Ole
rok temu
Pseudo naczelnik państwa miesza w kodeksie wyborczym aby ponownie wygrać wybory i utrzymać swoją dyktaturę.
eqff
rok temu
UWAGA po wyborach PIS bedzie wam mogł zabrac co tylko chce wiec sie zastanowcie
NAJNOWSZE KOMENTARZE (284)
Wow
rok temu
Czyli Anglia Niemcy Francja tam gdzie rozdawnictwo i strategiczne gałęzie gospodarki są w rękach państwowych to KOMUNA ...o cholera jak dobrze że żyjemy w Polsce tu Polacy nic nie chcą wszystko oddadzą za grosze robić będą byle by tylko nie dopuścić do takiej komuny hahahaha ludzie przejrzyjcie na oczy nie wierzcie propagandzie Tuska
Mundziu
rok temu
Rynek nieruchomości to idealny cel inwestycyjny! Po latach zarobki są ogromne. Warto nawiązywać współpracę z przedsiębiorcami, którzy podwyższają wartość naszych nieruchomości. Ja polecam współpracę z profesjonalistami z firmy Polzen, zajmującymi się zarządzaniem nieruchomościami.
hmm...
rok temu
Pamiętam dobrze PRL... Jak nie mieszałeś się w politykę, to można było żyć spokojnie. Bez stresu o utratę pracy i braku pieniędzy na opłaty. Szpitale były w każdym nawet małym miasteczku. W aptece zostawiałeś 2,50zł a nie 250! Nie było kolejek do szpitali a karetka przyjeżdżała na każde wezwanie. Budowano mieszkania na które zwykłych ludzi było stać. Ludzie byli życzliwi a zawiść nie była w modzie. Wypracowane pieniądze nie płynęły szeroką rzeką za granicę jak teraz i gdyby nie kredyty, których nie dało się spłacić, to dzisiaj pewnie było by lepiej niż w tej nowej rzeczywistości, gdzie na jednego bogacza pracują tysiące ludzi za ochłapy. Dyrektor nie zarabiał 30-50 razy tyle co pracownik! Nikt się nigdzie nie spieszył a normy były realne a nie wyśrubowane tak, że nie masz czasu do toalety wyjść. Nie było też setek podatków na wszystko które musisz zapłacić. Owszem były też złe strony ale nie ma róży bez kolców. Tak że, nie straszcie PRLem, bo wcale nie było aż tak źle!
zgroza
rok temu
POLSKA PIS-PAŃSTWO UPADŁE.
maniek
rok temu
komuna wraca
...
Następna strona