Politycy wszystkich łączących się partii deklarują, że są zwolennikami bardziej surowego karania przestępców. Kary mają być odczuwalne, a nie tylko symboliczne. Czyli więzienie – tyle że one już dziś są przepełnione, a 40 tys. skazanych oczekuje na odbycie kary – zauważa Witold Zontek, doktor nauk prawnych w Katedrze Prawa Karnego UJ.
Autor zauważa na łamach "Rzeczpospolitej", że społeczeństwo domaga się surowych kar, ale zapomina, że każdy kolejny miesiąc w więzieniu generuje ogromne koszty. Miesięcznie to 3 518 zł, co w skali roku daje 42 219 zł.
"W liczbach bezwzględnych: osadzenie dodatkowo 1 000 osób w zakładach karnych na rok to koszt 42 milionów zł" – czytamy. Dr Witold Zontek zauważa pewien paradoks myślenia o karaniu: z jednej strony społeczeństwo żąda krwi, a z drugiej nie chce za to płacić.
Za zwiększeniem liczby osadzonych pójdą, siłą rzeczy, dodatkowe pieniądze, ale towarzyszyć temu będzie społeczne niezadowolenie i pytanie o to, dlaczego państwo tak dużo płaci za utrzymanie więźniów. Przewidując ten scenariusz, autor konkluduje, że procedowana obecnie nowelizacja kodeksu karnego radykalnie zaostrzająca kary za poszczególne przestępstwa oraz zmieniająca zasady ich wymiaru (eliminując praktycznie całkowicie warunkowe zawieszenie i kary wolnościowe za mniej groźne przestępstwa) jest doskonałym przykładem brakiem fiskalnej wyobraźni.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl