Zaznaczmy na wstępie, że nie mówimy o prawie, które już funkcjonuje. Mówimy dopiero o projekcie, którym w najbliższym czasie ma się zająć rząd. Chodzi o budzącą kontrowersje konfiskatę prewencyjną. Pomysł, który narodził się w Ministerstwie Sprawiedliwości, ma co do zasady pomóc w lepszej walce z przestępcami. W praktyce wielu przedsiębiorców, nawet tych z najczystszymi sumieniami, będzie musiało udowadniać, że nie są winni.
Mechanizm nowych przepisów jest bardzo prosty. Organy ścigania będą mogły zająć majątek osoby podejrzanej o popełnienie przestępstwa, a także osoby, na którą przepisano majątek.
To nie organy ścigana będą musiały udowodnić winę. To osoba, która posiada majątek, będzie musiała udowodnić, że zapracowała na niego w sposób uczciwy. Jeśli tego nie zrobi, majątek przepadnie. I to bez wyroku sądu.
Wprowadzenie konfiskaty prewencyjnej ma być rozbudowaniem obowiązujących przepisów o konfiskacie rozszerzonej. To rozwiązanie polega na zatrzymaniu majątku osoby, która w skutek przestępstwa – np. oszustwa lub łapownictwa – uzyskała korzyść majątkową o wartości przekraczającej 200 tys. zł. Co ważne, ustawa zakłada, że zajęte może zostać mienie nabyte nawet pięć lat przed popełnieniem przestępstwa.
Z kolei wdrożenie, którego domaga się resort sprawiedliwości, jest kopią przepisów z Włoch. Tam od 30 lat rekwiruje się prewencyjnie majątki osób, które działają w mafii, handlują ludźmi, wspierają terroryzm czy korumpują urzędników.
Krytycy nowych przepisów twierdzą, że uderzą one w uczciwych przedsiębiorców, którym będzie można zabrać majątki bez wyroku sądu, wyłącznie na podstawie podejrzeń śledczych. Co ważne, to na przedsiębiorców spadnie ciężar udowodnienia, że droga willa czy piękne auto stojące na podjeździe zostały kupione za legalnie zarobione pieniądze. Tymczasem to prokurator powinien udowodnić winę.
- Rozumiem tę inicjatywę. Przez ostatnie 20-25 lat słyszymy o przestępcach -przedsiębiorcach, którzy kradną gigantyczne pieniądze, a potem, gdy udaje się ich złapać, okazuje się, że już nic nie mają i nie ma jak odzyskać ukradzionych sum. Natomiast mamy drugą stronę medalu, która nazywa się zbyt daleko idące działania prokuratury. Jeżeli takie przepisy zostaną wprowadzone, to każdy kto będzie rządził, może wykorzystywać państwowe służby do nadmiernego zarządzania cudzymi aktywami. Musimy poczekać na szczegóły przepisów - mówi money.pl ekonomista Marek Zuber.
Rzekomym gwarantem – jak twierdzą przedstawiciele Ministerstwa Sprawiedliwości – że nie będzie samowoli w działań śledczych, ma być to, że ostateczną decyzję o zajęciu mienia będzie podejmować sąd na wniosek prokuratury. Takie rozwiązanie miało by być zgodnie z artykułem 46 Konstytucji, który brzmi: "przepadek rzeczy może nastąpić tylko w przypadkach określonych w ustawie i tylko na podstawie prawomocnego orzeczenia sądu".
Tymczasem w samym rządzie nie ma zgody co do projektu. Pomysłowi, który forsuje minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, sprzeciwiają się - według naszych informacji - premier Mateusz Morawiecki oraz minister finansów Tadeusz Kościński. Polityczne tarcia można więc wziąć za pewnik. - To tylko projekt, na pewno będziemy chcieli o nim jeszcze rozmawiać. Najlepiej długo rozmawiać - mówi nieoficjalnie przedstawiciel rządu zbliżony do premiera.
Jak informuje "Dziennik Gazeta Prawna", w najbliższych dniach projekt dotyczący konfiskaty prewencyjnej ma zostać wpisany do wykazu prac legislacyjnych Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Następnie, w ciągu najbliższych kilku tygodni, przygotowane rozwiązanie trafi do konsultacji publicznych.