Wiceminister aktywów państwowych Karol Rabenda zapowiedział wprowadzenie nowych rozwiązań pomagających gminom w zagospodarowaniu nadmiaru węgla, który zakupiły.
Nadmiar węgla w gminach
- Jeśli będą takie sytuacje, że węgiel na składowiskach zostanie, to chcemy wydłużyć okres odbioru powyżej tych trzech ton. Jeśli ktoś będzie chciał z tego węgla zrobić sobie zapas na przyszłą zimę, to tymi rozwiązaniami to umożliwimy. Będzie można węgiel sprzedawać dłużej niż do 30 kwietnia - poinformował wiceszef MAP.
Jak dodał, "końcówki" węgla będzie można sprzedać też mieszkańcom gmin, które surowca potrzebują.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pojawić ma się rozwiązanie, według którego w przypadku zapotrzebowania mniejszego niż 25 ton, gminy będą mogły zamówić mniejszą ilość węgla. Popyt na surowiec, choć maleje, wśród miast i gmin nadal jest dość wysoki. Na bieżący rok samorządy zawnioskowały o prawie 2,73 mln ton węgla.
- Wcześniej dystrybucje przeprowadzaliśmy z własnego wydobycia, tj. 3 mln ton bezpośrednio do gospodarstw domowych - stwierdził Rabenda, dodając, że do gospodarstw domowych trafiło już w sumie 5 mln ton węgla ze spółek Skarbu Państwa.
Zakładając, że mamy jeszcze około 1 mln ton w zamówieniach, do końca sezonu będzie to 6 mln ton, przy zapotrzebowaniu, które szacowaliśmy na 6 do 8 mln ton. Można powiedzieć, że 80-90 proc. węgla dostarczonego do mieszkańców tej zimy pochodziło albo z naszego wydobycia, albo z importu prowadzonego przez spółki skarbu państwa - wyjaśniał wiceminister.
Rozsądek przy zamówieniach
Rabenda zaapelował przy tym do gmin, aby kolejne zamówienia, które złożą importerom, pokrywały się z realnym ich zapotrzebowaniem. Ma to pomóc w uniknięciu nadwyżek. - Najlepiej, żeby mieszkańcy opłacili ten węgiel. Wtedy mamy pewność, że się po niego zgłoszą - wskazał.
Przedstawione przez MAP propozycje zostały sformułowane po rozmowach z samorządowcami. Negocjacje zaowocowały możliwością wprowadzenia zmian w ustawie węglowej. Większość wymienionych przez wiceministra Rabendę ustaleń pokrywa się z postulatami przedstawicieli gmin, o czym mówił money.pl Marek Wójcik, pełnomocnik zarządu Związku Miast Polskich.
- Podczas spotkania z resortem apelowaliśmy o możliwość dystrybucji węgla w sposób uzasadniony. Chcemy poluzowania przepisów ograniczających jego sprzedaż, aby mieć gwarancje, że ten węgiel nam po prostu zejdzie - podkreślił Wójcik.
Skala problemu
Surowiec nie powinien leżeć pod gołym niebem, szczególnie zimą, ponieważ traci na wartości. Cały czas rozmawiamy z MAP o rozwiązaniu, które pozwoli nam dostarczać węgiel na bieżąco, w miarę bieżących potrzeb - tłumaczył Wójcik.
Jak dodał, według danych zebranych w miastach i gminach obecne zapotrzebowanie na węgiel wśród mieszkańców stanowi mniej więcej jedną czwartą popytu z grudnia ubiegłego roku.
- Węgiel nie schodzi dziś tak, jakbyśmy chcieli. Ludzie zaopatrzyli się w niego wcześniej. W Polsce mamy ok. 1,5 mln osób żyjących w ubóstwie energetycznym i one nie kupią węgla więcej, niż tyle, ile potrzebują tu i teraz. Takich samorządów, w których do tej pory męczymy się ze sprzedażą surowca, nie ma zbyt dużo. Nieważne jednak, ile ich jest - ważne, że problem istnieje - zaznaczył Wójcik.
Jak słyszymy od przedstawiciela Związku Miast Polskich, na początku marca ma być znany ostateczny kształt nowych przepisów dotyczących sprzedaży węgla przez samorządy.
- Dla mnie ważne jest również to, jak będą potraktowani przedsiębiorcy sprzedający węgiel. Jako samorządy jesteśmy po ich stronie. Maja doświadczenie, infrastrukturę, ludzi. Oni z tego żyją i dobrze wykonują swoje zadania - zauważył Wójcik.
O tym, jak trudna jest sytuacja wielu właścicieli prywatnych składów węgla, pisaliśmy w money.pl w połowie lutego.
Nadwyżek da się uniknąć?
Wójtowie, burmistrzowie i prezydenci nie są jednak skazani na problemy z niechcianym węglem. Wójt gminy Łuków na Lubelszczyźnie Mariusz Osiak przekonywał, że przeprowadzone zawczasu odpowiednie szacunki sprawiły, że dziś góry zalegającego towaru nie spędzają mu snu z powiek. - Węgiel dowoziliśmy na bieżąco, współpracując ze składami prywatnymi. Na pewno jakaś tam ilość nam zostanie, natomiast nie jest ona duża - tłumaczył.
Zapytany o nastroje mieszkańców, Osiak wskazuje na składane coraz częściej rezygnacje z chęci zakupu surowca. - Powodem jest ciepła i zima i spadające ceny węgla na wolnym rynku. My sprzedajemy tonę za 2 tys. zł, a prywatne firmy za 2,1 tys. zł. Tłumaczą, że ten węgiel ze składów jest należytej jakości. Z tego, co wiem, został on sprowadzony z Kazachstanu - wskazał wójt.
'"Kiepski żart" rządu
Drastyczny spadek zainteresowania zakupem węgla od samorządu widać także w Ciechanowie na Mazowszu, gdzie władze nie planują realizacji kolejnych dostaw. - Zostało nam do sprzedania ponad 60 ton. Pracownicy ratusza dzwonią do mieszkańców, którzy składali deklaracje o chęci zakupu, i pytają, czy może tego węgla nie potrzeba im więcej. Na ten moment sprzedaż zamarła, choć jeszcze jest możliwa - poinformował nas prezydent Ciechanowa Krzysztof Kosiński. Według niego i - jak zapewnił - wielu innych włodarzy w całej Polsce pomysły rządu na poprawę sytuacji "zakrawają na kiepski żart".
Miasta miały pomagać mieszkańcom, a nie rządowym spółkom w pozbyciu się wątpliwej jakości towaru z zagranicy. To, co niesprzedane, powinno wrócić do spółek Skarbu Państwa, które nam ten węgiel sprzedały. Rząd szuka półśrodków i najwyraźniej chce umyć ręce, chce pozbyć się kukułczego jaja, którym stał się niesprzedany węgiel - stwierdził Kosiński.
Mówiąc o węglu złej jakości, prezydent Ciechanowa zaznaczył, że każda odbierana partia na zlecenie Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej w Ciechanowie jest badana przez laboratorium J.S. Hamilton Poland. Sprawdzana jest zawartość wilgoci, popiołu, siarki, wartość opałowa oraz wykonywana jest analiza ziarnowa.
W przypadku dwóch zamówień ciechanowski ratusz reklamował zakupiony węgiel. "W pierwszym przypadku reklamacja dotyczyła sortymentu 25-50 mm (orzech) z uwagi na podwyższoną zawartości siarki i popiołu oraz tzw. podziarna. Reklamacja została rozpatrzona negatywnie. Spółka PGE Paliwa powołała się m.in. na fakt, iż normy dotyczące jakości paliwa zostały przez Ministra Klimatu i Środowiska zawieszone" - czytamy w mailu przesłanym przez UM Ciechanów.
"Druga reklamacja dotyczyła sortymentu 50-110 mm (kostka). Powodem reklamacji była niska wartość opałowa. Reklamacja została rozpatrzona pozytywnie. Spółka PGE Paliwa zaproponowała obniżenie ceny tony węgla o 149 zł. 9 lutego wysłaliśmy pismo informujące, że nie zgadzamy się na tak kuriozalne obniżeniem ceny w ramach uwzględnienia reklamacji. Nie otrzymaliśmy jeszcze odpowiedzi" - głosi informacja.
Węgiel od gminy
Przypomnijmy: sprzedaż węgla przez samorządy odbywa się na podstawie ustawy o zakupie preferencyjnym paliwa stałego. Zakłada ona, że gospodarstwa domowe, gminy, spółki gminne i związki gminne mogą kupować węgiel od importerów za nie więcej niż 1500 zł za tonę. Gmina może sprzedawać węgiel mieszkańcom za nie więcej niż 2000 zł za tonę.
Sprzedawcom przysługują rekompensaty, których maksymalny limit na 2023 r. ustalono na 4,9 mld zł. Przy zakupie obowiązuje trzytonowy limit. Ceny węgla w każdej gminie można sprawdzić w portalu cieplo.gov.pl.
Zgodnie z rozporządzeniem do ustawy do sprzedaży gminom z przeznaczeniem do zakupu preferencyjnego uprawnione są: Polska Grupa Górnicza, PGE Paliwa, Węglokoks i Węglokoks Kraj, Tauron Wydobycie oraz Lubelski Węgiel Bogdanka.
Zapytaliśmy MAP o ewentualne plany kontynuacji programu oraz o komentarz do zarzutów prezydenta Ciechanowa. Jak dotąd nie uzyskaliśmy odpowiedzi.
Paweł Gospodarczyk, dziennikarz money.pl
Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami ekonomicznymi i biznesowymi, skorzystaj z naszego Chatbota, klikając tutaj.