Na początku listopada prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę węglową zakładającą, że samorządy kupią węgiel od państwowych podmiotów, czyli od: Polskiej Grupy Górniczej (PGG), PGE Paliwa, Węglokoksu, Węglokoksu Kraj, Tauronu Wydobycie, a także LW Bogdanki. Następnie węgiel w preferencyjnej cenie ma trafić do gospodarstw domowych. Wcześniej samorząd musi go jednak przetransportować. I tu zaczynają się schody.
Według wyliczeń TVN24 w samym Sosnowcu opału potrzebuje 16 tys. domostw. Średnio na zabezpieczenie przed zimą potrzeba 3 t na gospodarstwo, co łącznie daje 48 tys. t węgla. Tyle surowca można przewieźć w 870 wagonach tzw. węglarek.
- Jest problem z transportem węgla, polski rząd i spółki nie są w stanie przewieźć węgla z portów do innych części kraju - zaznaczył prezydent Sosnowca Arkadiusz Chęciński. Dodał pół żartem pół serio, że "zamiast wozić ludzi, zdemontujemy krzesła w autobusach i będziemy wozić węgiel."
Chęciński należy do Platformy Obywatelskiej, co nie jest bez znaczenia, gdyż problemów z dostarczeniem węgla przez PKP Cargo nie miała Stalowa Wola zarządzana przez związanego z PiS Lucjusza Nadbereżnego, który jednocześnie zasiada w radzie nadzorczej PGNiG Obrót Detaliczny sp. z o.o.
Sam Nadbereżny podkreślał niedawno, że 40 wagonów PKP Cargo przywiozło do miasta 2,2 tys. t węgla. - Chcieć to móc - powiedział, cytując jednocześnie byłego prezydenta Polski Lecha Kaczyńskiego.
Problemy PKP Cargo
TVN24 przypomina, że latem premier Mateusz Morawiecki zobowiązał PKP Cargo, sprywatyzowanego przewoźnika towarowego, lecz kontrolowanego przez skarb państwa, do przewiezienia węgla. Surowiec ma do końca roku trafić do wyznaczonych punktów. Ich lokalizacja jest owiana tajemnicą. Problem w tym, że według informacji redaktor Marty Gordziewicz, do portów wpływa więcej węgla, niż z nich wyjeżdża.
Nadwyżki węgla, które wchodzą, blokują sieć kolejową w całej Polsce. Dochodzi brak węglarek, nie ma takiej ilości wagonów - tlumaczył Rafał Zahorski, ekspert ds. gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej.
Przemysław Hołowacz: - Składy pociągów czekają od trzech do sześciu dni, żeby wjechać na terminal.
Łącznie do dyspozycji jest 20 tys. węglarek, ale zdaniem ekspertów to za mało. Ich liczba maleje, część poszła na złom.
Z tą opinią nie zgadza się jednak Jacek Rutkowski, członek zarządu PKP Cargo ds. handlowych. - Mamy wystarczającą ilość taboru do wykonania tego zadania - zapewnił.
Rutkowski dodał, że część taboru poszła na złom, bo nie opłacało się go remontować. Zaprzeczył sugestiom, że tabor mógł trafić "na żyletki", żeby poprawić wynik finansowy spółki. A ta ostatnio przynosi straty.
Wynik netto PKP Cargo w 2020 r. wyniósł -224,3 mln zł, a w 2021 -225,3 mln zł. Pierwsze półrocze 2022 r. zakończono ze stratą 42,4 mln zł.
Miliard złotych pomocy
Wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin pisał do premiera Morawieckiego, że PKP Cargo potrzebuje na przewóz węgla 346,5 mln zł. Dodatkowe 350 mln zł na naprawę wagonów i lokomotyw, żeby w ogóle zrealizować zlecone przez szefa rządu zadania. Ponadto oszacowano, że utracone przychody, w przypadku rezygnacji z innych działań, wyniosą 376 mln zł. Do tego należy doliczyć ponad 19 mln zł na poczet kar umownych i odszkodowań.
Adrian Furgalski, zespół doradców TOR: - Nie jest dobrze, jeśli trzeba wydać tak gigantyczne pieniądze - nie na rozwój firmy, ale żeby przewieźć węgiel.
Dlatego PKP Cargo korzysta z usług co najmniej jednej firmy, która pomaga w przewozie węgla.