- Początkowo miasto Wrocław planowało przeznaczyć na program 80 tys. zł – informuje money.pl Marcin Obłoza z departamentu prezydenta.
Pula została jednak zwiększona w związku z dużym zainteresowaniem mieszkańców w pierwszych dniach trwania programu. Po trzech miesiącach wpłynęły 143 wnioski mieszkańców. W sumie zawarto 92 umowy.
Jak działa beczka+? Miasto pokrywa 80 proc. kosztów budowy instalacji zbierającej wodę deszczową osobom, które na własnym terenie zdecydują się na założenie ogrodu deszczowego. Za miejskie pieniądze można postawić naziemny wolnostojący zbiornik zbierający wodę opadową z dachu lub np. wybudować studnię chłonną w postaci podziemnego zbiornika.
Jak poinformował nas magistrat, na koniec października wysokość środków zaangażowanych w ten program wynosi już 246 tys. zł. Mieszkańcy mają jednak ostateczny termin na rozliczenie się z urzędem do 29 listopada. Szczegółowe wyliczenia, jak informuje magistrat, będą znane dopiero w styczniu po przeanalizowaniu wszystkich dokumentów.
Ograniczyć zużycie wody o połowę
Łapanie deszczu ma ograniczyć nawet o połowę zużycie uzdatnionej wody pobieranej z miejskich wodociągów, odciążyć miejską kanalizację oraz zmniejszyć ryzyko miejskich powodzi i podtopień.
- To poprawa lokalnego mikroklimatu, utrzymanie wód gruntowych oraz - a może przede wszystkim - ograniczenie wykorzystywania wody pitnej – wyjaśnia Małgorzata Brykarz, dyrektor Biura Wody i Energii Urzędu Miasta Wrocławia.
Jak podkreślają władze miasta, umiejętne wykorzystanie deszczówki niesie za sobą nie tylko działania proekologiczne, ale ma też zalety ekonomiczne, związane z zagospodarowaniem odzyskanej wody.
Wrocławianie ostrożni, ale zainteresowani
Kiedy z początkiem sierpnia ruszał program potocznie nazywany ”beczka+”, reakcje mieszkańców były dość ostrożne. Pojawiały się jednak głosy, które pytają, dlaczego miasto wymaga od mieszkańców ekologii, podczas gdy samo nie daje przekładu. Chcą większej liczby zasadzeń drzew oraz zapowiadanych już kilka lat temu tzw. zielonych tętnic wzdłuż głównych ulic stolicy Dolnego Śląska.
Inni obawiali się rojów komarów, które mogą się pojawić w stojącej wodzie, przypominając, że miasto w dbałości o ekologię zrezygnowało koszenia trawników.
Mimo tych uwag, zainteresowanie programem okazało się większe od oczekiwań miasta. Jednak jak przekonują eksperci, w Polsce mamy wciąż sporo do nadrobienia. Musimy dążyć do zagospodarowania w miastach wód deszczowych, które dotychczas traktowano głównie jako zagrożenie.
- To bezcenny i niezastąpiony surowiec – podkreślił na łamach Money.pl prof. Kowalczak. Jego zdaniem konieczne jest wprowadzenie takich rozwiązań, jak zielone dachy, parki deszczowe, suche poldery czy odtworzenie obszarów wodno-błotnych, które zatrzymają i pochłoną nadmiar wody opadowej. - Istnieje szereg wspaniałych wzorcowych rozwiązań - podkreślał ekspert. A wrocławska inicjatywa może być dobrym początkiem zmian.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl