Znakowanie koni to temat budzący kontrowersje. Robi się je na różne sposobny: wszczepiając czip, wypalając piętno, czy wymrażając numer na skórze zwierzęcia. Te dwie ostatnie metody są jednak od kilkunastu lat zabronione - pisze "Rzeczpospolita".
Nowelizacja ustawy o ochronie zwierząt z 2006 roku, która weszła w życie w styczniu 2007 roku, kwalifikuje "znakowanie zwierząt stałocieplnych przez wypalanie lub wymrażanie" jako znęcanie się nad zwierzętami. Za co - jak przypomina dziennik, grozi do trzech lat więzienia.
"J" w koronie
Mimo tego, przez koleje 12 lat, do 2018 roku w Janowie Podlaskim wypalano na grzbiecie - dokładnie na wysokości siodła - symbol stadniny "J" z koroną, a w pobliżu wymrażano także numer konia.
Przyznaje to sama stadnina w Janowie Podlaskim, zaznaczając jednocześnie, że równolegle od 2010 roku zaczęto wszczepiać koniom czipy, a począwszy od 2019 roku są one tylko czipowane.
Pytana przez "Rz" o sprawę SK Janów odpowiada, że "w spółce nie ma osób, które wówczas były osobami decyzyjnymi w tym zakresie". Jest za to prokurator, który w ramach aż 14 razy przedłużanego śledztwa w sprawie niegospodarności w stadninie w latach 2013–2016, bada również ten wątek.
Wątek w śledztwie
Ono samo również budzi kontrowersje, o czym wielokrotnie pisaliśmy, bowiem prowadzone z zawiadomienia Agencji Nieruchomości Rolnych, która w 2016 roku zwolniła Marka Trelę, wieloletniego prezesa stadniny i jej głównego hodowcę. Jak przypomina "Rzeczpospolita", po tej dymisji w stadninie popsuły się wyniki finansowe i hodowlane.
"Opozycja i wielu specjalistów od koni ocenia, że śledztwo jest upolitycznione i ma na celu znalezienie uzasadnienia do dymisji sprzed sześciu lat" zaznacza dziennik.
Wątek znakowania koni jednak w świetle przepisów wydaje się jednak jaskrawym. Problem w tym, że jak twierdzą eksperci przytaczani przez dziennik, tak samo podchodzono do nich w innych polskich stadninach. W Racocie i Liskach wypalano znaki aż do 2020 roku, a Agencja Nieruchomości Rolnych miała o tym wiedzieć - pisze "Rz".