ZUS nie lubi, gdy ubezpieczeni chorują, bo trzeba im wypłacać zasiłki chorobowe. Urzędnicy regularnie kontrolują więc przebywających na zwolnieniu pracowników i przedsiębiorców. Oczywiście, kontrole nie dotyczą każdego chorego, lecz prawdopodobieństwo tego, że dana osoba będzie nią objęta wzrasta wraz z częstotliwością przedkładania L4. Dla urzędników częste chorowanie jest bowiem okolicznością nader podejrzaną.
Zakładając, że chory wykorzystuje wolny czas nie na dochodzenie do zdrowia, lecz przyjemności, urzędnicy sprawdzają, czy aby na pewno siedzi w domu. Gdy się okazuje, że nie ma tu żadnych uchybień, zapraszają chorego do siebie, by orzecznicy ZUS-u sami ocenili stan jego zdrowia.
Liczby pokazują, że taka gorliwość się Zakładowi opłaca: w ubiegłym roku przeprowadził ponad 500 tys. takich kontroli i cofnął wypłaty na ponad 200 mln zł.
To jednak nie wyczerpuje arsenału środków jakie mają urzędnicy do walki z wyłudzaczami – prawdziwymi lub wyimaginowanymi. "Gazeta Wyborcza" opisuje nowy sposób, w jaki państwowy ubezpieczyciel może zniechęcać do chorowania.
ZUS rozumuje, że skoro ktoś często rozumuje (przy czym nie wiemy, co tak naprawdę oznacza "często"), to działalność może być tylko przykrywką do wyłudzania zasiłków. Tal jak pan Tomasz (imię zmienione), przedsiębiorca z Dąbrowy Górniczej. Od lat ma zarejestrowaną działalność gospodarczą. Zakładowi (oddział w Sosnowcu) nie spodobało się, że co jakiś czas dostaje zwolnienie, więc skrupulatnie to kontrolował. Żadnych nieprawidłowości urzędnicy nie stwierdzili: pan Tomasz kurował się w domu wręcz wzorowo.
ZUS zagrał o najwyższa stawkę i - ku zdumieniu pana Tomasza - złożył wniosek do Ministerstwa Rozwoju o wykreślenie przedsiębiorcy z Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej (CEiDG) – donosi "GW".
Zwolnienia lekarskie pod lupą ZUS. 600 tys. kontroli
Zdaniem ZUS przedsiębiorca bowiem "nie prowadził faktycznie działalności, a jedynie podejmował szereg działań mających na celu stworzenie pozorów jej prowadzenia, zaś jego działania kwalifikowały się jako czyn polegający na wyłudzeniu zasiłków chorobowych".
Ministerstwo wniosek odrzuciło, bo nie dopatrzyło się żadnych nieprawidłowości. Pan Tomasz wykazał, że działalność była jak najbardziej prawdziwa - realizował zamówienia, wystawiał faktury i wykazywał zyski z działalności. Poświadczyli to wzywani na przesłuchanie jego kontrahenci.
Niezrażony odmowa resortu, ZUS postanowił włączyć do sprawy prokuraturę. Śledczy również rozłożyli ręce wyjaśniając w decyzji o odmowie wszczęcia postępowania, że pan Tomasz nie łamie żadnych przepisów.
Także i ta odmowa nie zniechęciła ZUS-u, który niezrażony… złożył skargę do wojewódzkiego sądu administracyjnego. Uzasadnienie to samo, co i poprzednio. Pan Tomasz nie wytrzymał i poprosił o interwencję Rzecznika Małych i Średnich Przedsiębiorców Adama Abramowicza. Ten nie miał wątpliwości, że to przykład nękania i jawny dowód ignorowania "Konstytucji biznesu".
Rzecznik na prośbę pana Tomasza przystąpił do postępowania sądowego badającego sprawę przedsiębiorcy.
A jak swój upór tłumaczy sosnowiecki ZUS? "Gazeta Wyborcza" poprosiła o komentarz, ale dotąd go nie otrzymała.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl