Pandemia koronawirusa już za nami, jednak niektórzy wciąż odczuwają jej skutki. I nie chodzi tu o skutki zdrowotne, a ekonomiczne. Jak się okazuje, nie wszyscy przedsiębiorcy zdołali wyjść na prostą. Świadczą o tym dane z Holandii, gdzie z początkiem września organy celno-skarbowe (tamtejszy Belastingdienst, odpowiednik KAS), rozpoczęły egzekucję długów związanych z niespłaconymi dotacjami covidowymi.
Dziesiątki tysięcy firm nie spłaca długów. Najpierw COVID, potem wojna
Przymusowa windykacja jest konieczna, bo zaległości właścicieli firm się piętrzą. W marcu 2020 roku 400 tys. przedsiębiorców uzyskało ulgi - m.in. w postaci odroczenia należności podatkowych. Ich wartość była spora, bo sięgnęła 47 mld euro. Długu nie spłaciło jeszcze 226 tys. firm, z czego ok. 43 tys. nie oddała holenderskiemu fiskusowi ani centa, a 91 tys. wciąż ma jakieś zaległości. Nie oznacza to, że inni są już z fiskusem rozliczeni, bo w gronie tych, których z listy dłużników wykreślono, są też bankruci.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przy tej okazji warto wspomnieć o danych Holenderskiego Urzędu Statystycznego. W pierwszej połowie roku liczba upadłości przedsiębiorców była wyższa, niż w roku poprzednim. Bankructw nie można oczywiście wiązać wyłącznie z koronawirusem. Dla wielu właścicieli firm gwoździem do trumny okazał się kryzys wywołany napaścią Rosji na Ukrainę - wzrostem kosztów surowców, koniecznością podnoszenia płac, spadkiem sprzedaży. Holenderscy eksperci zauważają z kolei, że o ile kryzys koronawirusowy dotykał głównie restauratorów i hotelarzy, dziś problemy ma wiele przedsiębiorstw działających w handlu czy budownictwie.
"Armia komorników nie wyruszy od razu"
Czego mogą się spodziewać ci, którzy nie zwrócili dotacji? Holenderski fiskus zapewnia, że da dłużnikom trochę czasu.
Biuro prasowe holenderskiego Ministerstwa Finansów, cytowane przez agencję Algemeen Nederlands Persbureau informuje, że władze podatkowe czekają na reakcję wezwanych do zapłaty. Przedsiębiorcy nie powinni jednak wezwań ignorować. Władze zapowiedziały już bowiem, że ci, którzy do końca sierpnia nie zaczęli spłacać należności, teraz będą musieli uregulować wszystkie zaległości za jednym razem. Komornik w końcu ich odwiedzi - pierwsze egzekucje mogą ruszyć pod koniec września.
Polscy przedsiębiorcy też spłacają długi po COVID
Ulgi i dopłaty otrzymali również polskie firmy. Jak idzie im spłacanie należności? W połowie lipca Polski Fundusz Rozwoju informował, że przedsiębiorcy korzystający z tarcz spłacili już 15 mld zł. Do końca 2023 roku kwota ta ma wzrosnąć według szacunków PFR do 20 mld zł.
Warto przypomnieć, że w ramach tarcz finansowych polscy przedsiębiorcy otrzymali wsparcie o wartości ponad 74 mld zł, z czego ok. 43 mld zł umorzono. -"To oznacza, że spłaty powinny wynieść około 31 mld zł" - wyliczał na lipcowym posiedzeniu sejmowej podkomisji ds. instytucji finansowych prezes PFR Paweł Borys.
W większości przypadków polscy przedsiębiorcy, którzy otrzymali pomoc, zostali zobowiązani do spłaty jedynie 25 proc. dotacji. Reszta - przy spełnieniu określonych warunków, jak np. utrzymanie stanu zatrudnienia - została im darowana. Kwoty dotacji różniły się i zależały od wielkości firmy. Te jednoosobowe mogły liczyć na ok. 12 tys. zł, większe na ponad 300 tys.