W piątek przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel ma przedstawić założenia budżet Unii Europejskiej na lata 2021-2027. Zdaniem przewodniczący Parlamentu Europejskiego Davida Sassoli niedopuszczalne dla PE są proponowane cięcia w rolnictwie i spójności.
- Jak możemy zmniejszyć dystans między centrum a peryferiami, jeśli zmniejszymy fundusze na spójność, lub jak rozwijać zieloną Europę, jeśli nie zainwestujemy w rolnictwo? - pytał.
Szef PE przekazał przywódcom, że europarlament jest gotowy odrzucić wszelkie umowy dotyczące unijnego budżetu, które nie dadzą środków na sprostanie wielu wyzwaniom, przed którymi stoi UE.
- Nie chcemy oglądać zamykania fabryk, ludzi, którzy tracą pracę, chcemy modelu zrównoważonego rozwoju, który wspiera przedsiębiorczość i tworzy miejsca pracy - zaznaczył Sassoli.
Dodał, że "wszystkie państwa członkowskie bez wyjątku czerpią zyski z UE. Wszyscy otrzymują ogromne korzyści z budżetu europejskiego, a jeszcze bardziej z jednolitego rynku", więc czas najwyższy, by przestać sobie płatników netto do budżetu i beneficjentów.
Propozycja Michela zakłada, że unijny budżet wyniesie 1,074 proc. dochodu narodowego brutto. PE chce, żeby było to 1,3 proc. DNB. Te z pozoru niewielkie różnice oznaczają w rzeczywistości ogromne kwoty, bo 0,01 pkt. proc. to ok. 10 mld euro.
Przyjęcie budżetu unijnego wymaga zgody Parlamentu Europejskiego.
Pierwszy taki budżet
Przedstawiciele państw unijnych będą dyskutowali w Brukseli o budżecie na kolejne siedem lat. Zadanie jest szczególnie trudne, ponieważ po wyjściu ze Wspólnoty Wielkiej Brytanii, zabraknie dużego płatnika netto. Część państw chce to wykorzystać, by ogólnie odchudzić unijny budżet. Inne - w tym Polska - chcą utrzymania wysokich wydatków na wyrównywanie różnic rozwojowych na terenie UE.
Polska strona nie godzi się także na cięcia budżetowe w wydatkach na politykę rolną i spójności. To właśnie z tej puli płynie najwięcej pieniędzy do Polski z Brukseli.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl