Marcin Walków, money.pl: Firmy motoryzacyjne coraz częściej mówią, że z producentów samochodów stają się dostawcami mobilności. Jak rozumieć pojęcie "mobilności" i tę transformację?
Piotr Pawlak, prezes Ford Polska: Mobilność rozumiem jako dawanie możliwości przemieszczania się z punktu A do punktu B, w warunkach, jakich oczekują klienci, za cenę, dzięki której stać ich na to na masową skalę.
Z perspektywy takiej firmy jak Ford oznacza to, że mamy stworzyć nie tylko produkty w postaci samochodów, ale również technologiczne i finansowe - by klientów było na te samochody stać. By nawet gdy nie mogą lub nie chcą kupić ich na własność, mogli wejść w ich posiadanie za cenę miesięcznej raty i korzystać wtedy, kiedy auto jest im potrzebne. Co roku globalnie sprzedaje się 90 mln samochodów, to pokazuje, jak ważny na co dzień jest to środek transportu.
Które trendy i technologie będą w perspektywie 20 lat w największym stopniu decydować, jak wygląda mobilność na co dzień?
Oczywiście elektryfikacja. W perspektywie 20 lat będziemy jeździć już tylko autami zeroemisyjnymi, a wraz z nowymi technologiami baterii, "elektryki" będą coraz tańsze. Na co dzień będzie się opłacało mieć nawet samochód z mniejszą baterią i w efekcie zasięgiem, które jest tańsze bo w trasie będzie rozwinięta infrastruktura szybkiego ładowania.
Po drugie, łączność (ang. connectivity), czyli samochód jako przedłużenie smartfona. Poprzez rozbudowane oprogramowanie i funkcje, samochód coraz bardziej staje się modną kontynuacją domowego lifestyle’u, w którym bycie online jest normalnością. Już teraz w niektórych samochodach można oglądać Netflixa, uczestniczyć w spotkaniu online czy zrobić z nich "dyskotekę" po aktualizacji oprogramowania. Te możliwości będą coraz większe i coraz bardziej dostępne.
Po trzecie… nie, myślę, że to te dwie technologie będą najbardziej kluczowe.
A autonomiczne samochody?
Jest taki akronim CASE, który pochodzi od angielskich słów: connected, autonomous, shared, electric. Opisuje on przyszłość, w której samochody są połączone, autonomiczne, współdzielone i elektryczne. Ale dla mnie to elektryfikacja i łączność będą coraz bardziej przyspieszać i nadawać tempo rewolucji w motoryzacji w najbliższych 20 latach.
Jeśli zaś chodzi o autonomiczność, to nie jestem przekonany, że się upowszechni tak szybko - i to bynajmniej nie z powodu ograniczeń technologii. Bo technologia już jest. Chodzi o kwestie prawne i etyczne. Wyobraźmy sobie, że jedziemy autonomicznym samochodem i nagle ktoś wyjeżdża z naprzeciwka, uciec można tylko na pobocze, którym idzie rodzina z trójką dzieci. Co autonomiczny samochód ma zrobić, jakie ryzyko podjąć? Kto później oceni, czy decyzja była słuszna, czy nie, kto za nią odpowie przed sądem?
Drugim problemem jest, że technologia autonomiczna działa w 99 proc. przypadków. Pozostaje ten 1 proc. Kolejny przykład: jedziemy autem autonomicznym, nasz pas blokuje zepsuty samochód, na tym odcinku jest podwójna ciągła. Jak stoi auto przed nami, to autonomiczny samochód powinien się zatrzymać, a jak rozpoznaje podwójną linię ciągłą to jej nie przekracza. Co wtedy? Takich problemów nie będzie, gdy wszystkie auta na drodze i ulicach zatłoczonych miast będą autonomiczne i będą się ze sobą komunikować. Ale do tego jeszcze długa droga.
Dalsza część artykułu znajduje się pod wideo
Czyli autonomia - tak, ale nie na poziomie piątym, tylko w roli wspierającej?
Tak, a systemy aktywnego i pasywnego bezpieczeństwa będą coraz bardziej dopracowane i zaawansowane. Jednak nadal to kierowca będzie trzymał kierownicę. Gdy mówimy o autonomii, to wielu ludzi myśli właśnie o stopniu piątym, czyli autach bez kierowców. A autonomię mamy już dziś - na poziomie trzecim.
W akronimie CASE jest też shared, czyli współdzielony. Nie wierzy pan w to, że zamiast kupować samochody, nawet w subskrypcji, będziemy "brać" wolne auta z ulicy? Samochód dziś przez większość czasu w ciągu dnia stoi na parkingu.
Car-sharing jest bardzo wygodny, gdy jest się singlem w dużym mieście. Ale gdy codziennie o 7 rano trzeba zawieźć trójkę dzieci do przedszkola i do szkoły, a potem spieszyć się do pracy, to nie ma miejsca ani czasu na szukanie samochodu w okolicy, przenoszenie i montowanie fotelików… Wydaje mi się, że model indywidualnego posiadania samochodu nie zniknie. Tym bardziej biorąc te aspekty mobilności, o którym mówiłem wcześniej - przystępność cenową, komfort i wygodę przemieszczania się.
Car-sharing to dobre rozwiązanie do okazjonalnego przemieszczania się dalej, gdy nie mamy własnego samochodu. Bo w mieście nierzadko koszt takiej usługi może być porównywalny z przejazdem Uberem. Dlatego nie jestem przekonany, aby współdzielenie aut upowszechniło się na masową skalę i zdominowało ten aspekt codziennego życia.