Robert Fico rządził na Słowacji od 2006 do 2018 r. z przerwą w latach 2010-2012. Lider partii Smer musiał pięć lat temu zrezygnować z urzędu po największych od czasu komunizmu protestach po zabójstwie dziennikarza śledczego Jana Kuciaka oraz jego narzeczonej. Przeprowadzone w tej sprawie ujawniło liczne nadużycia ówczesnej władzy. Fico jednak obiecał, że jeszcze wróci i niewiele osób traktowało go poważnie - czytamy w Bloombergu. Opozycyjni do Fico politycy obawiają się, że jego wygrana doprowadzi do zawłaszczenia wymiaru sprawiedliwości.
Teraz jego partia prowadzi w sondażach, chociaż jeszcze niedawno pod względem zaufania publicznego szorowała po dnie. Obecnie ma blisko 20 proc. poparciowe - największe w kraju.
"Robert Fico widział, jak jego najbliższy sojusznik odchodzi, by utworzyć nową partię, prokuratorzy próbują wsadzić go i jego współpracowników za kratki za domniemaną korupcję, a jego partia Smer spadła do rekordowo niskiego poziomu w sondażach opinii publicznej" - donosi agencja Bloomberga.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Słowacja i wojna w Ukrainie
Partia Smer zaczęła się piąć w sondażach po wybuchu wojny w Ukrainie. Bloomberg zwraca uwagę, że licząca 5,4 mln obywateli Słowacja jest "najbardziej prorosyjska w regionie". Fico obiecał, że w przypadku wygranej zakończy pomoc wojskową dla Kijowa. W jego opinii prezydent kraju Zuzana Čaputova to "amerykański agent". Nie chce też widzieć Ukrainy w NATO. Słowacja w przeliczeniu na PKB - to szósty kraj na świecie z największym wsparciem dla Ukrainy.
Największa agencja prasowa na świecie dodaje, że Słowacja na mapie Europy znajduje się pomiędzy Węgrami, "rządzonymi przez naczelnego destruktora Viktora Orbana, a Polską, której rządząca nacjonalistyczna partia Prawo i Sprawiedliwość dąży do wygrania trzecich z rzędu wyborów 15 października". W ostatnich tygodniach wspomniane trzy kraje łączył jeden wspólny mianownik - sprzeciwiały się przedłużeniu zakazu importu zboża z Ukrainy. Fico zapowiada, że w przypadku wygranej w wyborach zakaz ten przedłuży.
Te słowa trafiają na podatny grunt. Część przeprowadzonych badań opinii publicznej wskazywała, że według większości Słowaków za wybuch wojny w Ukrainie odpowiada Zachód. Wygrana Fico może zbliżyć Słowację do Węgier - ocenia Bloomberg.
Słowacja jak Węgry
Zbliżające się wybory do Rady Narodowej zdecydują o tym, czy Słowacja nadal będzie uczestniczyć w międzynarodowej koalicji polityczno-militarnego wsparcia dla Kijowa. W skrajnym scenariuszu mogą skutkować nawet izolacją państwa w UE, na podobieństwo Węgier. Będą także istotne w kontekście procesów uzdrawiania instytucji państwa i walki z korupcją, których kontynuacja stanie pod znakiem zapytania. Wytyczą też na najbliższych kilka lat "czerwone linie" w silnie polaryzujących społeczeństwo kwestiach moralno-obyczajowych - ocenia Krzysztof Dębiec w analizie Ośrodka Studiów Wschodnich.
Należy jednak podkreślić, że to za rządów Fico w 2009 r. Słowacja weszła do strefy euro. Polityk współpracował m.in. z Angelą Merkel, a sam kraj należał do największych na świecie producentów samochodów w przeliczeniu na jednego mieszkańca. Zmodernizowano również siły zbrojne, podpisując umowy ze Stanami Zjednoczonymi.
Cele Fico wywołają sprzeciw i niezadowolenie za granicą, a to może doprowadzić do izolacji Słowacji - uważa Grigorij Meseznikov, prezes think tanku Institute for Public Affairs.
Sama polityka Fico jest dwutorowa. Były premier nie zgadzał się z sankcjami unijnymi nałożonymi na Moskwę w 2014 r. po aneksji Krymu, ale zaakceptował je. Ponadto w latach 2015-16 "kierował wówczas antymigracyjne przesłanie do krajowego elektoratu (co walnie przyczyniło się w 2016 r. do jego zwycięstwa w wyborach parlamentarnych), a jednak Słowacja jako jedyne państwo V4 przyjęła minimalną liczbę uchodźców w ramach mechanizmu relokacji, co pozwoliło uniknąć sporu przed Trybunałem Sprawiedliwości UE" - przypomina ekspert OSW.
Koalicja ze skrajną prawicą
Analitycy zaznaczają, że Fico może stworzyć koalicję rządową ze skrajnie prawicową Republiką, której korzenie sięgają środowisk neonazistowskich, oraz z prorosyjską Słowacką Partią Narodową (SNS).
Wszystkie partie łączy skrajna retoryka liderów, chociaż lider Republiki "Milan Uhrík odstąpił od gloryfikacji zależnego od III Rzeszy rządu Jozefa Tisy i potępił jego antyżydowskie działania, czego wcześniej nie chciał uczynić" - podkreśla Krzysztof Dębiec z OSW.
Próg wyborczy (5 proc.) może przekroczyć wspomniana też partia SNS. "Jej szef Andrej Danko swoją prorosyjskość ukrywa pod hasłem polityki wielowektorowej – jako przewodniczący Rady Narodowej w poprzedniej kadencji wielokrotnie odwiedzał Moskwę, ale też kontrolowany przez jego partię resort obrony modernizował armię na podstawie umowy z USA (w jednej z debat obrazowo podkreślał, że "ma w garażu i ładę, i forda")" - dodaje Dębiec.
"Rosja nie odda Krymu"
Antywojenne nastroje w kraju Fico wykorzystuje na swoją korzyść, co może przeważyć szalę na jego stronę.
- Nie chcę dostarczać Ukrainie śmiercionośnej broni tylko ze względu na dobry wizerunek wśród krajów zachodnich - oświadczył Fico w jednym z wywiadów, których udzielił w kwietniu. - Irracjonalne byłoby myślenie, że Rosja wycofa się z Krymu. Takie podejście Zachodu w pewnym momencie zniszczy Ukrainę - dodał.
W 2020 r. wybory wygrała partia OĽaNO (Zwyczajni Ludzie i Niezależne Osobistości), której lider Igor Matovič. Teraz jego partia może nie przekroczyć nawet progu wyborczego. "Centroprawica płaci bowiem rachunek za trudny okres pandemii i kłopotów gospodarczych, ale także chaotycznych rządów pełnych wewnętrznych sporów programowych i personalnych, które wielu spraw, np. w zakresie reformy wymiaru sprawiedliwości, nie pozwoliły doprowadzić do końca" - ocenia Krzysztof Dębiec.