Cały świat rozmawia o pierwszej od ponad trzech lat wizycie Władimira Putina w Mińsku. Zachodni komentatorzy zastanawiają się m.in. czy rosyjski dyktator nie próbuje wciągnąć w wojnę w Ukrainie swojego odpowiednika z Białorusi. Pojawiają się też twierdzenia, według których Rosja może dążyć do wchłonięcia Białorusi.
O obu scenariuszach piszą m.in. analitycy amerykańskiego Instytutu Studiów nad Wojną (ISW). Zdaniem ekspertów Alekandr Łukaszenka prawdopodobnie obronił się przed próbami zmuszenia Mińska do dalszych ustępstw w sprawie integracji Białorusi z Rosją, jak i nie dał wciągnąć swojego państwa w konflikt z Ukrainą.
Putin chce włączyć Białoruś w wojnę z Ukrainą?
W scenariusz, w którym Białoruś miałaby włączyć się w działania zbrojne przeciwko swojemu sąsiadowi, nie wierzy Kamil Kłysiński, ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich. W rozmowie z money.pl podkreśla, że jest to temat wykreowany w mediach.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jestem bardzo sceptyczny co do tego, że Białoruś włączy się do agresji na Ukrainę. W poniedziałek było dużo niepotrzebnego szumu wokół wizyty Władimira Putina w Mińsku, ale to niestety nie pierwszy i nie ostatni raz – mówi w rozmowie z money.pl Kamil Kłysiński.
Gdyby jednak do tego doszło, Zachód miałby możliwość sankcyjnego uderzenia w reżim Łukaszenki. Prawdopodobnie jednak gospodarki demokratyczne kręciłyby bat same na siebie, gdyż otrzymałyby uderzenie rykoszetem.
– Przy teoretycznym założeniu, że Białoruś przystąpi do wojny, państwa zachodnie będą mogły nałożyć sankcje na transport kolejowy przez ten kraj. Tutaj jednak mamy już do czynienia z systemem naczyń połączonych, gdyż swoje towary do Europy przez Białoruś wysyłają np. Chiny czy Kazachstan. Jest jeszcze pewne pole do działania w synchronizacji sankcji na Białoruś i Rosję, tak aby nie było w nich luk. Dziś jest podejrzenie, że np. rosyjski sektor bankowy próbuje obchodzić restrykcje przy pomocy białoruskich partnerów – zauważa nasz rozmówca.
Gospodarka Białorusi odczuwa sankcje już nałożone
Dziś sankcje na białoruską gospodarkę, choć nie tak dotkliwe, jak te nałożone na Rosję, znacząco w nią uderzają. Unia Europejska, Stany Zjednoczone i część innych państw zachodnich ograniczyły import z Białorusi takich towarów, jak m.in. produkty naftowe, sole potasowe, wyroby z drewna, metalu, stali, gumy, czy też drewno nieprzerobione.
Celem restrykcji było uderzenie w najczulsze miejsca białoruskiej gospodarki, czyli artykuły najchętniej kupowane przez inne państwa. Jak szacuje ekspert OSW, łącznie produkty objęte sankcjami stanowiły nawet 70 proc. eksportu Białorusi na Zachód.
Mińsk skrytykował sankcje i uznał je za działanie niekonstruktywne, szkodliwe i toksyczne. Jednocześnie zaczął poszukiwać alternatywnych rynków i postawił przede wszystkim na Rosję, która obecnie jest jedynym istotnym partnerem gospodarczym Białorusi, a jednocześnie protektorem wojskowym i politycznym – mówi Kamil Kłysiński.
Sankcje pchają Białoruś w objęcia Rosji
W ocenie analityka, o tym, że oba reżimy ściśle ze sobą współpracują, świadczy też wspomniana wizyta prezydenta Rosji w stolicy Białorusi. – Moskwa udziela subsydiów Białorusi, jak również udostępnia im swój rynek. Choć on też jest obłożony sankcjami i pogrąża się w kryzysie, to jednak pozostaje perspektywiczny dla białoruskich eksporterów – ocenia analityk OSW.
Niestety, nie mamy dostępu do wiarygodnych danych. Zarówno Rosja, jak i Białoruś, z przyczyn politycznych nie publikują już pełnych statystyk. Nie wiemy zatem, z czego dokładnie składa się obecnie białoruski eksport do Rosji, jaka jest jego tendencja i dynamika. Wiemy natomiast, że on wzrósł. Jeżeli przed pandemią i sankcjami udział Federacji Rosyjskiej w handlu białoruskim wynosił ok. 50 proc., to dziś szacuje się go na 60 proc., a ja zakładam, że wynosi on nawet 70 proc. – wylicza Kamil Kłysiński.
Ze względu na ograniczenie wymiany z państwami zachodnimi, Białoruś jest niejako skazana na zacieśnianie więzów gospodarczych z Rosją. Nawet gdyby Mińsk chciał szukać innych rynków zbytu dla swoich produktów (co już się dzieje), musi przy tym liczyć na współpracę z Kremlem.
Mińsk dziś próbuje zwiększyć eksport do Chin i Indii, jednak towary do tych państw trafiają drogą lądową, a zatem przez Rosję. Sukces, jakim jest zwiększenie wpływów z zagranicznego handlu, jest zatem uzależniony od współpracy z Moskwą. Poza tym oba te państwa są zainteresowane głównie nawozami potasowymi produkowanymi na Białorusi. Ekspert jednak widzi jeszcze perspektywy na chińskim rynku dla białoruskiej żywności.
– Natomiast dalsze kontakty, np. z Brazylią, są mocno utrudnione, ponieważ Mińsk stracił dostęp do portów Unii Europejskiej na Morzu Bałtyckim – wyjaśnia Kamil Kłysiński. – Do tego trzeba jeszcze dodać, że Białoruś praktycznie straciła dostęp do rynku ukraińskiego. Był on dla niej bardzo ważny, zwłaszcza jeżeli chodzi o eksport produktów naftowych czy nawozów potasowych. To olbrzymie wyzwanie dla gospodarki białoruskiej – ocenia.
Trudno oszacować wpływ sankcji na gospodarkę Białorusi
Czy da się zatem oszacować wpływ sankcji na białoruską gospodarkę? Nasz rozmówca przyznaje, że jest to trudne, bo o jej sytuacji wiemy wyłącznie tyle, ile Białorusini chcą nam powiedzieć. W związku z tym mamy dostęp wyłącznie do szczątkowych danych, które są "obleczone wątkiem propagandowym".
Rąbka tajemnicy mogą uchylać decyzje podejmowane przez miński reżim. W listopadzie pisaliśmy o tym, że Aleksandr Łukaszenka podjął decyzję o ograniczeniu sprzedaży przez siedmiu dużych eksporterów z sektora żywności. Miesiąc wcześniej dyktator zdecydował się natomiast na zamrożenie cen części produktów spożywczych.
Sytuacja jest trudna i myślę, że nie przedstawia się aż tak dobrze, jak twierdzą Białorusini. Niedawno podawali, że 80 proc. strat, które ponieśli w wyniku zamknięcia rynków zachodnich i rynku ukraińskiego, już sobie zrekompensowali. Ja w to do końca nie wierzę – zaznacza Kamil Kłysiński.
– Na koniec roku oficjalny spadek PKB Białorusi wyniesie ponad 4 proc. Nie jest to zatem całkowite załamanie gospodarki, choć widać dość istotny spadek. Widełki straty rocznej z tytułu wstrzymanego eksportu do Unii Europejskiej wahają się w zależności od tego, komu Białorusini go przedstawiają. Gdy negocjują z Rosjanami subsydia i proszą o pomoc, zawyżają te straty i mówią o skali 20 mld dolarów w ciągu roku. Kiedy jednak chwalą się, że je sobie zrekompensowali, wtedy mowa jest o ubytkach na poziomie poniżej 10 mld dolarów. Bez dostępu do statystyk nie jesteśmy w stanie tego zweryfikować i dokładnie policzyć – podsumowuje ekspert.
Krystian Rosiński, dziennikarz i wydawca money.pl
Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami ekonomicznymi i biznesowymi, skorzystaj z naszego Chatbota, klikając tutaj.