Wprowadzone na Rosję sankcje nie zablokowały eksportu ropy z tego kraju. Jak informowało na początku lutego BBC, miliony baryłek paliwa wyprodukowanego z rosyjskiej ropy naftowej są nadal importowane do Wielkiej Brytanii pomimo sankcji nałożonych na Kreml w związku z wojną na Ukrainie.
Wskutek istniejącej luki rosyjska ropa naftowa jest rafinowana w krajach trzecich, w szczególności w Indiach, a powstałe w efekcie tego procesu produkty sprzedawane są do Wielkiej Brytanii. Jak zaznaczyła BBC, nie jest to nielegalne i nie narusza brytyjskiego zakazu importu rosyjskiej ropy, ale osłabia sankcje mające na celu ograniczenie rosyjskich funduszy wojennych.
"Flota cieni" i limit cenowy
Kraje G7 oraz Unia Europejska wprowadziły pułap cenowy w wysokości 60 dol. na rosyjską baryłkę ropy. W ten sposób Zachód chciał uderzyć w budżet Kremla. "Sprzedaż ropy i produktów ropopochodnych przed 2022 r. stanowiła ok. 40 proc. wartości całkowitego eksportu z Rosji i zapewniała jej ok. 30 proc. dochodów budżetowych. Większość węglowodorów trafiała do UE" - podkreśla Szymon Pastucha z PISM.
Moskwa, szukając rozwiązania problemu, postawiła na "flotę cieni". Jej zadaniem jest przewożenie ropy, po wyższej cenie niż zakładają to sankcje. Flota "doprowadziła do praktycznie pełnego obejścia sankcji – w lutym 2023 r. odpowiadała za 40 proc. transportu ropy, a rok później za niemal 80 proc. Utrzymującymi się skutkami sankcji są wzrost cen frachtu, ograniczenie wolumenu sprzedawanych surowców i konieczność oferowania rabatów" - podkreśla ekspert PISM.
Jak to działa w praktyce? Pastucha wyjaśnia, że flota składa się z jednostek o nieprzejrzystej i zmiennej strukturze własności. Mowa przede wszystkim o podmiotach z Azji oraz Bliskiego Wschodu. Firmy te mają nie posiadać doświadczenia na rynku naftowym.
Dotyczy to też spedytorów, których dane z reguły pozostają ukryte, a większość z nich ma siedziby w ZEA, Chinach i Turcji, a z państw UE – w Grecji, na Cyprze i na Malcie. Dla utrudnienia identyfikacji okrętów zmianie ulegają ich nazwy i rejestracja bander – do najczęściej wykorzystywanych należą tzw. tanie bandery Panamy, Liberii, Gabonu i Wysp Marshalla. Dodatkowo statki często ukrywają swoją lokalizację poprzez wyłączanie oświetlenia czy transponderów AIS (system lokalizacyjny zapewniający bezpieczeństwo żeglugi) - przedstawia ten proceder Tymon Pastucha.
Stare tankowce dla Kremla
Jednostki, z których korzysta Kreml, są nadgryzione zębem czasu. Zdecydowana większość floty ma posiadać więcej niż 15 lat, do tego statki nie przechodzą regularnych napraw, co może mieć duże konsekwencje dla środowiska, jeśli dojdzie do awarii i wycieku. Według danych tankowce są eksploatowane przez ok. 20 lat.
Podobne rozwiązania, co Rosja, stosował wcześniej Iran a także Wenezuela, które chciały obejść przede wszystkim amerykańskie sankcje.
Jak duża jest "flota cieni"? Mówi się nawet o 200 statkach, co oznaczałoby, że blisko 80 proc. rosyjskiej ropy trafia do odbiorców z pominięciem sankcji. Czarne złoto ma trafiać do Indii, Turcji oraz Chin.
"Szczególny wzrost odnotowywany jest w przypadku Indii, które przed 2022 r. nie importowały surowca z Rosji, a obecnie ok. 35 proc. dostaw pochodzi z tego kierunku. Wskazane państwa często przetwarzają importowaną ropę i reeksportują ją do państw UE (Indie w 2023 r. stały się drugim największym dostawcą produktów ropopochodnych do UE, awansując z szóstej pozycji)" - czytamy w analizie PISM.
Ropa będzie jeszcze tańsza?
Jak w takim razie powinny zareagować państwa Zachodu? Pastucha sugeruje, żeby obniżyć cenę rosyjskiej baryłki do 25-30 dol., gdyż jest to szacowana opłacalność wydobycia rosyjskiej ropy).
To miałoby zmotywować Kreml do jeszcze większego eksportu, gdyż powstałą w budżecie dziurę Moskwa musiałaby zasypać większą liczbą zleceń. "Wywoła to większe zapotrzebowanie na tankowce, którego nie będzie mogła zaspokoić <flota cieni>" - uważa analityk PISM.
W ten sposób Moskwa musiałaby współpracować przy eksporcie ropy z podmiotami, które stosują się do sankcji. "Przy efektywnej weryfikacji ubezpieczeniowej statków dochody Rosji ze sprzedaży ropy zmaleją wówczas o kolejne 50 proc. - podsumowuje ekspert.