- Jeśli potrzebne były dalsze dowody na to, że Władimir Putin podejmuje zbrodnicze działania na Ukrainie, sam dostarczył ich w środę, mówiąc o referendach na zaanektowanych terytoriach ukraińskich, których jego siły nawet dostatecznie nie zabezpieczyły, a następnie dekretując częściową mobilizację w Rosji około 300 tys. rezerwistów – pisze wiceszef redakcji Philippe Gelie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Radioaktywny car - Putin znów używa atomowego straszaka
Jego zdaniem słowa Putina o użyciu broni nuklearnej, to publiczne przyznanie się do porażki. "W logice, którą 'kulejący car' chce narzucić reszcie świata, obrona Ukrainy przed najeźdźcą i odzyskanie Donbasu stanie się wojną wszystkich przeciwko Rosji, uzasadniającą użycie całego arsenału broni" – analizuje komentator.
Gelie wskazał również na słabnące poparcie Chin i Indii dla Putina oraz początek wewnętrznych protestów w Rosji przeciwko putinowskiej mobilizacji, oraz możliwy, jego zdaniem, sprzeciw elit Rosji wobec polityki Kremla.
Jak pisaliśmy w money.pl, Władimir Putin przemówił w środę do narodu po raz pierwszy od 21 lutego, co nastąpiło na trzy dni przed rozpoczęciem inwazji na Ukrainę. Tym razem rosyjski dyktator mówił o częściowej mobilizacji w Rosji do wojska. Te słowa spowodowały protesty w Rosji, część obywateli wykupiła bilety lotnicze na połączenia do innych krajów.
Putin w orędziu straszył też użyciem broni jądrowej. Jak pisaliśmy w money.pl, machanie "atomową szablą" to pośredni dowód niemocy. Walter Rusell Mead, prof. stosunków międzynarodowych w nowojorskim Bard College, tłumaczył w "The Wall Street Journal", że rozpoczyna się nowy etap wojny. Teraz żaden ekspert nie będzie mieć już raczej wątpliwości, że to ukraińska armia jest lepiej uzbrojona, lepiej zarządzana i ma zdecydowanie wyższe morale niż armia rosyjska. Przyparty do muru Władimir Putin ma jednak wybór między zaakceptowaniem upokarzającej go przegranej a próbą "podwojenia stawki".