Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
KFM
|
aktualizacja

Putin się przeliczył. Nowe sankcje bardzo zabolały Rosję

Podziel się:

Tym razem to UE miała rację, a amerykańskie czarnowidztwo się nie sprawdziło. Rosję bardzo boli wprowadzenie ostatnich obostrzeń na ropę. Putin odgraża się zmniejszeniem produkcji, choć na tę chwilę ledwo wychodzi na czysto na baryłce. Splot czynników gra na rzecz Zachodu, lecz to się może zmienić.

Putin się przeliczył. Nowe sankcje bardzo zabolały Rosję
Władimir Putin robi dobrą minę do złej gry. Nowe sankcje UE uderzą w budżet Rosji (Photo by Contributor/Getty Images) (GETTY, Contributor)

"Bloomberg" opublikował ciekawy felieton Juliana Lee, analityka rynku energetyki, wcześniej pracującego w Center for Global Energy Studies. W materiale analizuje wpływ limitu cenowego na rosyjską ropę, jaki zaczął obowiązywać 5 grudnia. Obecne splątanie czynników bije w Rosję, a gra na rzecz Zachodu.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Nowy konkurs dla startupów na Game Industry Conference

Budżet Kremla przyjmie duże uderzenie

Waszyngton, jako członek G7, a więc jednej ze stron frontu wprowadzającego omawiane sankcje, przewidywał, że limit 60 dol. za baryłkę spowoduje duży wzrost cen surowca. Amerykanów szczególnie martwił zakaz ubezpieczania rosyjskich ładunków z ropą. Obawiali się, że w tej formie mechanizm w praktyce będzie korzystny dla Rosji.

I w pewnym sensie mieli rację. Kolejka tankowców chcących przepłynąć Bosfor stoi, bo sprawdzanie dokumentacji po sankcjach trwa dłużej. Firmy ubezpieczeniowe nie palą się do ubezpieczania rosyjskich ładunków, bo nie mają władzy nad tym, za jaką cenę zostanie sprzedany, a więc czy złamią sankcje, czy nie.

Sęk w tym, że statki te przewożą głównie ropę z Kazachstanu. To kraj, który dojrzał szansę zmiany układu sił po rozpoczęciu wojny przez Rosjan i przejął kawałek tortu eksportu ropy. Stąd też procedura opóźnia i nieco zwiększa niedobory na niektórych rynkach. Pod tym kątem - punkt dla Rosji, której ta inicjatywa Kazachstanu średnio się podoba.

Ale - jeśli wierzyć analizie Lee - to mała cena za główny efekt nowego mechanizmu sankcji - czyli uderzenie w budżet Kremla. Jak pisze, ceny ropy Brent spadły od wejścia w życie sankcji o 14 proc., na pułap 76 dol. Ceny, jakie Rosja pobiera za swój kluczowy gatunek - ropę Urals - spadły jeszcze mocniej, na niewiele ponad 40 dol. za baryłkę. A to oznacza z grubsza próg rentowności produkcji. Innymi słowy, pokrywa koszty wydobycia i eksportu, zostawiając budżetowi niewiele zysku.

Rosja z dnia na dzień straciła rynek zbytu dla 1,5 mln baryłek dziennie. Gdy ustanie reszta importu rurociągami, luka ta powiększy się do 2 mln baryłek dziennie. To poważny problem dla Kremla. Naturalnie rosyjscy propagandziści, hołdując uświęconej radzieckiej tradycji malowania trawy na zielono, nie widzą przeszkód, zapewniają o nowych kierunkach eksportu do zaprzyjaźnionych krajów.

Koszty eksportu ropy

To, czego nie mówią, to koszty. A także infrastruktura, nakierowana głównie na Europę. Co sprawia, że Rosja w metaforycznym sensie tonie we własnej ropie. Terminal eksportowy w Koźminie u wybrzeży Pacyfiku jest wypełniony, podobnie jedyny rurociąg do Chin. Mało tego, chińska gospodarka wciąż jest w letargu po długim okresie obostrzeń i lockdownów, a więc miała mniejsze zapotrzebowanie.

Co prawda to się może zmienić, bo jak pisaliśmy w money.pl, z Państwa Środka płyną sygnały o pewnej odwilży i przykładania mniejszej wagi do polityki "zero covid", co może zwiększyć zapotrzebowanie energetyczne. Inna sprawa, że rurociąg nie jest z gumy, więc nawet zwiększenie zapotrzebowania oznacza nieporównywalnie większe koszty.

Co wobec tego musi zrobić Rosja? Do tych rynków, które jeszcze chcą jej ropy, jak Turcja, Indie czy Chiny, musi dotrzeć morzem. Podróże są długie i kosztowne, co zmusza sprzedawców do udzielania dużych rabatów, a to niespecjalnie pomaga Rosji konkurować z ropą z Bliskiego Wschodu.

Unia nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa i od lutego 2023 r. zacznie obowiązywać embargo na rosyjskie produkty naftowe, co również będzie czynnikiem przetasowującym w jakiś sposób rynek.

Rosja tonie w ropie

Putin w obecnej sytuacji robi to, co dyktatorom wychodzi najlepiej. Grozi. W piątek powiedział, że wprowadzenie limitu przez G7, UE i Australię nie pozostanie bez odpowiedzi i Rosja ograniczy produkcję surowca (co też pociągnie pewne straty po jej stronie), licząc, że krok ten zdemoluje rynki. Jeśli nie zdoła zwiększyć dochodów z eksportu, to rynek może podjąć tę decyzję za niego. Osobną kwestią jest, co opisywaliśmy w money.pl, brak dostępu do zachodnich technologii, który wpływa na obniżenie zdolności wydobywczych Rosji.

Julian Lee przewiduje, że wpływy z cła eksportowego w Rosji spadną w styczniu do rekordowo niskich poziomów z samego początku pandemii COVID-19. W styczniu 2020 r. było to 10,7 dol. Wg projekcji "Bloomberga", styczniowy wskaźnik cła zamknie się w okolicy 4 dol., wobec 5,9 dol. w grudniu.

Trudno jeszcze szacować ostateczny wpływ sankcji na rosyjski budżet. Jak wskazywał Polski Instytut Ekonomiczny, całkowita wartość eksportu ropy naftowej z Rosji wynosiła w 2021 r. ponad 100 mld dol. Zyski ze sprzedaży ropy naftowej tylko do państw Unii stanowiły aż 10 proc. centralnego budżetu Federacji Rosyjskiej.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl