Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Przemysław Ciszak
Przemysław Ciszak
|
aktualizacja

Rosyjska ropa na celowniku. "Niebawem skończy się eldorado Putina"

Podziel się:

Za kilka dni UE uruchamia embargo na rosyjski surowiec przewożony drogą morską. Z początkiem grudnia Turcja wprowadza dodatkowe wymagania dla tankowców, które przewożą ropę przez cieśninę Bosfor. Własne embargo i zakaz świadczenia usług transportu rosyjskiej ropy włącza Wielka Brytania, a z inicjatywy G7 na "moskiewskie czarne złoto" nałożone będzie ograniczenie cenowe. - Rosja będzie skazana na "flotę duchów" - mówi Przemysław Zaleski, ekspert Politechniki Wrocławskiej.

Rosyjska ropa na celowniku. "Niebawem skończy się eldorado Putina"
Tankowce z rosyjską ropą na cenzurowanym. Zachód uderza kolejnymi sankcjami (via Getty Images, Elena Perova)

- Ten cios Rosja odczuje - stwierdza w rozmowie z money.pl dr Przemysław Zaleski, ekspert Fundacji Pułaskiego i Politechniki Wrocławskiej. Jak przypomina, właśnie wchodzą w życie sankcje, które bezpośrednio uderzają w rosyjski biznes naftowy. - To nie tylko ropa i globalny handel nią, ale również produkty jej pochodne, które embargo obejmie już w lutym - tłumaczy.

To wszystko ma związek z uruchomieniem mechanizmów szóstego pakietu sankcyjnego, który pod koniec maja zatwierdziła Komisja Europejska, a które zostały odsunięte w czasie.

Od 5 grudnia rosyjska ropa naftowa nie będzie mogła trafiać do krajów UE oraz do Wielkiej Brytanii drogą morską. Jak mówił niedawno szef Międzynarodowej Agencji Energetycznej (IEA) Fatih Birol, Rosja na zawsze straciła Europę jako największego nabywcę surowców energetycznych.

Dodatkowo kraje UE wprowadziły zakaz importu rosyjskich produktów ropopochodnych od 5 lutego 2023 roku.

Jeśli sankcje będą szczelne, niebawem skończy się eldorado Putina - ocenia dr Zaleski.

Według przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen, embargo na ropę zmniejszy import tego surowca z Rosji do krajów UE o około 90 proc.

Ograniczenia cenowe

Zakaz importu to jedno, ale cios w Rosję będzie znacznie silniejszy. Wciąż trwają prace nad szczegółami, ale wraz z embargiem 5 grudnia obowiązywać ma również mechanizm ograniczeń cenowych - tzw. price cap - który dotyczyć ma ropy naftowej z Rosji sprzedawanej drogą morską do krajów trzecich.

Ministrowie finansów państw G7 i przewodnicząca KE Ursula von der Leyen we wrześniu zaproponowali ustanowienie wspólnych maksymalnych progów cenowych na ropę z Rosji.

Jak wyjaśnia Przemysław Zaleski, ten mechanizm ma znacznie ograniczyć dochody Rosji z międzynarodowego handlu ropą.

To sprytny mechanizm, który może dać efekty, jeżeli zostanie właściwie skalibrowany. Nie możemy zabronić Rosji eksportu ropy czy jej pochodnych. Możemy natomiast wymagać, by jej handel był zgodny z warunkami Światowej Organizacji Handlu - mówi dr Zaleski.

Wciąż problematyczna pozostaje kwestia wyznaczania progu cenowego. Wstępna propozycja, aby maksymalną cenę rosyjskiej ropy ustawić na poziomie 62-70 dol. za baryłkę, spotkała się z krytyką wewnątrz UE. Część krajów, w tym Polska, uważa, że ten poziom jest zbyt wysoki.

Jak wskazują w ostatnim raporcie eksperci Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE), próg ten zbliżony jest do cen osiąganych w listopadzie. Dodatkowo przekracza cenę przyjętą w budżecie Federacji Rosyjskiej na 2022 r., która miała być na poziomie nieco ponad 62 dol. za baryłkę.

"Taki próg z powodzeniem pokrywałby rosyjskie koszty wydobycia szacowane przez Rystad Energy - w zależności od złoża - na 20-50 dol. za baryłkę oraz pozwoliłby na odkładanie środków w Rosyjskim Funduszu Dobrobytu Narodowego (cena powyżej 40 dol. za baryłkę) finansującym liczne działania i inwestycje Federacji Rosyjskiej" - oceniają eksperci PIE.

Z kolei europejskie kraje, jak Grecja, Cypr czy Malta, które czerpią potężne zyski z transportu ropy drogą morską, nie chcą się zgodzić na zbyt niski próg, bo uderzałoby to w ich interesy. Jak wskazał PIE, od marca do października tego roku tankowce pływające pod banderami państw UE (Malty, Grecji, Cypru i Chorwacji) przewiozły w sumie 405,6 mln baryłek rosyjskiej ropy.

Sądzę, że do 5 grudnia decyzja zostanie podjęta. Aby mechanizm sankcyjny rzeczywiście odniósł skutek, pułap cenowy musi być na tyle niski, aby handel rosyjską ropą był nieopłacalny, a dochody Kremla ze sprzedaży węglowodorów jeszcze bardziej ograniczone - mówi dr Zaleski.

Furtka w sankcjach

We wrześniu UE usunęła z pakietu sankcyjnego całkowity zakaz handlu z krajami trzecimi. Europejscy ubezpieczyciele i armatorzy statków będą mogli eksportować rosyjskie surowce do krajów spoza UE, ale będą musieli udowodnić, że ich klienci kupili ropę w ramach narzuconego limitu cenowego.

Skąd ten zapis? Jak wyjaśnialiśmy już w money.pl, wynika on z obaw o drastyczny wzrost cen surowców po tym, jak radykalnie ograniczony zostałby rosyjski transport surowców, a Moskwa odpowiedziałaby kontrdziałaniami w postaci ograniczenia produkcji.

Osłabienie tej sankcji miałoby być swoistym wentylem bezpieczeństwa. Rozwiązanie to nie wyłączy więc eksportu rosyjskiej ropy, a jedynie sprawi, że będzie on mniej opłacalny.

Ubezpieczenia i certyfikacje

Dodatkowy mechanizm, który ma uderzać w transport rosyjskiej ropy, dotyczy certyfikacji i ubezpieczenia tankowców. Może być on precyzyjnym narzędziem wywierania wpływu na Rosję, zwłaszcza że Zachód ma tu pewną przewagę.

Usługi certyfikacji zapewniane są przede wszystkim przez zagraniczne towarzystwa klasyfikacyjne, jak brytyjski Lloyd's Register of Shipping czy norweski Det Norske Veritas. Rynek ten jest zdominowany przez zachodnie firmy. Dowód? Aż 95 proc. światowych ubezpieczeń tankowców jest przeprowadzanych przez londyńską organizację ubezpieczeniową o nazwie "International Group of P&I Clubs".

Jak wyjaśnialiśmy już w money.pl, bez uzyskania certyfikatu zdolności żeglugowej nie ma możliwości zakupu ubezpieczenia i uzyskania zgody na wpływanie do portów. Zgodnie z prawem morskim brak tego ubezpieczenia automatycznie uniemożliwia transport.

Tymczasem z początkiem grudnia Wielka Brytania wprowadza zakaz świadczenia państwom trzecim usług transportu rosyjskiej ropy, chyba że kupowana jest ona po cenie równej lub niższej od pułapu cenowego ustalonego przez państwa G7 i Australię.

Nawet Turcja, choć sama nie przyłączyła się do sankcji, wpisuje się w ich reżim. Od 1 grudnia (a więc na kilka dni przed wprowadzeniem przez UE i Wielką Brytanię dalszych ograniczeń) Turcja wprowadza dodatkowe wymagania dla tankowców, które przewożą ropę przez cieśninę Bosfor, o czym informował niedawno "Bloomberg". Statki nadal będą mogły otrzymać standardowe ubezpieczenie branżowe, ale pod warunkiem, że przewożone towary zostaną zakupione po cenie, która - jak wspomnieliśmy - nie została jeszcze ustalona.

- Z moich źródeł wynika, że poszczególne urzędy już mają instrukcje, jak te kontrole mają przebiegać. Również turecki resort infrastruktury rozesłał swoją wykładnię dyrektywy, co oznacza, że będzie mocno kontrolowała cieśniny - mówi dr Zaleski. - To pokazuje, z jaką determinacją Zachód wraz z sojusznikami uszczelnia mechanizm ograniczający możliwość wymykania się sankcji - dodaje.

Rosja skazana na flotę duchów

Konsekwencje odmowy certyfikacji i ubezpieczania rosyjskich transportów Rosja już odczuła na własnej skórze, o czym pisaliśmy w money.pl, opisując załamanie wydobycia ropy na gigantycznym projekcie na Pacyfiku o nazwie Sachalin 1.

Putin ratuje się alternatywną formą ochrony od rosyjskich ubezpieczycieli, tych jednak nie uznają kolejne kraje. Transport drogą morską staje się więc coraz trudniejszy. Dodatkowo już samo widmo sankcji sprawiło, że cena frachtu wzrosła, a liczba dostępnych tankowców znacznie spadła.

- Rosja będzie skazana na "flotę duchów" - mówi Przemysław Zaleski. Chodzi o armatorów stosujących zmianę bandery oraz metody ukrywania się na morzach poprzez wyłączanie systemów informujących (AIS).

Co więcej, Kreml zaczął tworzyć cały system złożony z tankowców, przewoźników i tras, dzięki którym surowiec ma trafić do odbiorców. - Nie na darmo największy rosyjski armator tankowców Sowkomfłot przeniósł większość swojej działalności do Dubaju. Tam też zostało zarejestrowanych około 100 statków, które mają przewozić rosyjską ropę - przypomina dr Zaleski.

Rosja przekierowuje eksport

Zachodnie działania nie pozostają bez odpowiedzi Rosji. Kreml już zapowiedział, że odetnie dostawy wszystkim tym krajom, które będą stosować price cap. Sukcesywnie przekierowuje też swój import na Azję.

Jak wskazują dane zebrane przez portal Statista, do 10 czerwca 2022 r. największy wolumen rosyjskich przesyłek eksportowych ropy naftowej drogą morską trafiał do krajów azjatyckich. Było to 1,88 mln baryłek dziennie.

Chiny pozostają największym importerem rosyjskiej ropy, ale również Indie zwiększyły dzienne zakupy paliw kopalnych z Rosji o około 65 mln dol. w okresie od lutego do maja 2022 r. - wynika z danych Centrum Badań nad Energią i Czystym Powietrzem.

Według danych PIE, eksport do Indii i Chin mógł wzrosnąć od momentu inwazji ponad dwukrotnie - o 204 mln baryłek.

Wysyłki z rosyjskich portów do europejskich destynacji systematycznie spadały w drugiej połowie marca i w pierwszej połowie kwietnia 2022 roku. Według danych ONZ, w październiku 2022 r. kraje UE sprowadziły już tylko 4,97 mln ton ropy z Rosji, czyli o 28 proc. mniej niż w roku poprzednim.

Jak wskazuje Statista, największy rosyjski węzeł transportowy ropy, jakim jest rejon Morza Bałtyckiego, zwiększył kontyngent tygodniowych przesyłek do Azji od 40 do 60 proc. Według PIE co najmniej 28 mln ton rosyjskiej ropy mogło zostać przekierowane z UE do Chin.

Przemysław Ciszak, dziennikarz money.pl

Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami ekonomicznymi i biznesowymi, skorzystaj z naszego Chatbota, klikając tutaj.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl