Rada redakcyjna "The Wall Street Journal" to organ, który zarządza redakcją jednego z największych mediów biznesowych świata oraz pilnuje standardów dziennikarskich. Rada rzadko oficjalnie wygłasza poglądy na tematy bieżące - tym razem postanowiła jednak zabrać głos.
W swoim artykule o spotkaniu Trumpa z Zełenskim "WSJ" podkreśla na wstępie, że zgodnie z tym, co powiedział prezydent USA, było to telewizyjne widowisko. "Tyle, że w spotkaniu chodziło o to, by dokonać postępu w kierunku honorowego pokoju dla Ukrainy, a wygranym całego wydarzenia został prezydent Rosji Władimir Putin" - wskazuje rada redakcyjna "WSJ".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"WSJ" krytykuje Trumpa
Dziennik zastanawia się, dlaczego wiceprezydent JD Vance próbował w tej sytuacji sprowokować publiczną kłótnię. Przypomina, że Vance ostatnio "szykował grunt pod kapitulację Ukrainy, a także bagatelizował brutalną inwazję jako raptem etniczną rywalizację". Z kolei Zełenskiego Vance potraktował jak "dziecko, które spóźniło się na obiad". "To nie jest zachowanie godne człowieka, który chce być państwowcem" - ocenia "WSJ".
Redakcja podkreśla jednak, że chociaż Zełenski mógł pamiętać, iż "małe są korzyści z poprawiania Trumpa w sytuacji, gdy szuka się jego pomocy", to nie on rozpoczął kłótnię. "Czy powinien był tolerować publiczne uwłaczanie Ukraińcom, którzy od trzech lat walczą o przetrwanie na wojnie?" - pyta retorycznie "WSJ".
Dziennik dodaje też, że trudne do zrozumienia jest bronienie zachowania Trumpa jako "pokazu Amerykańskiej siły". "Interesem USA w Ukrainie jest zamknięcie projektu Putina, jakim jest próba przywrócenia imperium sowieckiego bez konieczności wystrzelenia jednego pocisku przez żołnierzy USA. Ten interes się nie zmienił, ale krytykowanie Ukrainy przed całym światem utrudnia osiągnięcie tego celu" - wyjaśnia "WSJ".
WSJ: Oddanie Ukrainy Putinowi byłoby katastrofalne
W artykule zaznaczono również, że "oddanie Ukrainy Putinowi byłoby katastrofalne dla tego kraju i Europy, ale również nieszczęściem dla Trumpa". "Prezydent USA nie może po prostu odejść od tego konfliktu, niezależnie jak bardzo tego chce" - wskazano.
"WSJ" tłumaczy, że Ukraina może bronić się co najmniej do lata, ale im dłużej wojna będzie trwała, tym mniej Putin będzie skłonny do jakichkolwiek ustępstw. "Piątkowy spektakl nie zachęci Putina do zatrzymania rzezi, bo widzi on, że prezydent US i jego zastępca obarczają tym lidera Ukrainy" - dodaje rada redakcyjna gazety. Wątpi ona również w zdolność Trumpa do wywierania nacisku na prezydenta Rosji w późniejszym czasie.
Redaktorzy dodają w swoim felietonie, iż Trumpowi nie podoba się, że musi zajmować się wojną, której w swojej percepcji mógł zapobiec, gdyby wygrał w 2020 r. "Ale prezydenci muszą działać w świecie, który odziedziczyli. Pokój w Ukrainie jest do uratowania, ale Trump i Zełenski będą musieli pracować nad umową, z którą Ukraińcy będą mogli żyć" - zaznaczają.
"Trump nie chce być prezydentem, który zostawi Ukrainę Władimirowi Putinowi z całym rozlewem krwi i szkodą dla interesów USA, które za tym pójdą. A Vance nie będzie chciał startować w wyborach na prezydenta w takim świecie" - podsumowuje rada redakcyjna "WSJ".
Warto podkreślić, że to kolejny raz, gdy rada "Wall Street Journal" krytykuje Trumpa. Wcześniej określiła jego decyzje dot. ceł "najgłupszą wojną handlową w historii". Dzień po spotkaniu prezydentów USA i Ukrainy zaś "WSJ" opublikował artykuł, w którym informuje, że "rosną obawy o to, iż plany Trumpa testują odporność gospodarki USA".
Administracja Białego Domu podzielona
Bloomberg z kolei, który pisze o całej sytuacji głównie informacyjnie, w swoim artykule na ten temat zawarł jednak pewne nieoficjalne doniesienia. Cytuje przy tym europejskiego urzędnika, który twierdzi, że "Europa spróbuje pozbierać rozbite kawałki pokoju, ale wydaje się, że Trump podjął już decyzję o sprzedaniu Ukrainy". Inni oficjele mieli z kolei wyrazić w rozmowie z agencją pogląd, że całe spotkanie było "zasadzką".
W tym samym artykule agencja wskazuje, że również w samej administracji prezydenta USA zdania są podzielone po piątkowym spotkaniu. Jeden z jej przedstawicieli, cytowany przez Bloomberga, uważa, że z powodu Joe Bidena Ukraina oczekuje teraz kontynuacji finansowania przez USA. Teraz jednak Zełenskiego czeka rozczarowanie. Inny doradca z Białego Domu uważa jednak, że "zbyt dużo zainwestowano w osiągnięcie umowy, by od niej teraz odejść". Według agencji, bardziej prawdopodobne jest, że teraz USA zaczną naciskać na Kijów z pominięciem Zełenskiego.
Eksperci cytowani przez Bloomberga również uważają, że istnieją szanse na dalsze rozmowy. "Mogą być pewne konsekwencje, np. audyt dotychczasowej pomocy dla Ukrainy. Być może zobaczymy takie działania, ale nie wyklucza to w przyszłości negocjacji" - uważa Victoria Coates, wiceprezes konserwatywnej Heritage Foundation. Mniej optymistyczny jest Siergiej Radchenko, historyk Zimnej Wojny i profesor na Uniwersytecie Johna Hopkinsa. "Trump jest gotów zostawić Ukrainę na pastwę losu" - twierdzi uczony.
Bloomberg: To świat Xi Jinpinga, a Trump tylko w nim żyje
Co istotne, również w piątek Bloomberg opublikował duży, analityczny artykuł o relacji Chin i USA. Autor Daniel Ten Kate, ekspert ds. gospodarki Azji i główny wydawca agencji w tej tematyce, wykazuje w nim, że "gdy Donald Trump wysadza w powietrze porządek bazujący na zasadach, Chiny wychodzą na prowadzenie w globalnym wyścigu idei".
W analizie wskazano m.in., że Trump "wykorzystuje wszelkie możliwości amerykańskiej gospodarki i wojska, by wyprzedzać Chiny jako światowe supermocarstwo". "Podczas gdy ta strategia może dawać sukcesy w krótkim terminie, to długofalowo jego działania tworzą świat znacznie bardziej zbieżny z chińskimi interesami" - przekonuje Bloomberg.
Autor podkreśla również, że moralna wizja świata Trumpa, w której to Ukraina sprowokowała Rosję, a Europejscy regulatorzy to większe zagrożenie niż Rosja i Chiny, gdzie "suwerenność jest negocjowalna, a niemal każda opresja wobec słabszych może być usprawiedliwiona interesem narodowym", jest zbieżna z interesami strategicznymi Chin.
"Chociaż burzenie przez Trumpa globalnych norm może przynieść Chinom pewne szkody krótkoterminowo, szczególnie w handlu, to ostatecznie tworzy on świat znacznie bardziej komfortowy dla Partii Komunistycznej" - twierdzi Daniel Ten Kate. "Groźby Trumpa dotyczące militarnego i gospodarczego wymuszenia przejęcia Grenlandii, na przykład, dostarczają Xi Jingpingowi znacznie mniej krwawy model do przejęcia kontroli nad Tajwanem" - wskazuje autor Bloomberga.