Inflacja przebija kolejne progi. Jak przewiduje bank centralny, w 2021 r. może wynieść już nie 3,2, ale nawet 3,6 proc. NBP przyznaje - ceny w najbliższych latach będą rosły szybciej, niż się wydawało.
Zdrożeje prąd i woda, do tego jesteśmy przyzwyczajeni, ale dużo bardziej drożeją i zdrożeją jeszcze śmieci. Coś, co jeszcze parę lat temu kosztowało kilkanaście złotych od gospodarstwa domowego, dziś jest nawet 10 razy droższe.
Coraz więcej gmin idzie też w kierunku łączenia opłat za wywóz odpadów z rachunkami za wodę. Przy dużej rodzinnie to może naprawdę zaboleć. Od kwietnia będzie testowana odporność warszawiaków, którzy zapłacą nowe stawki za wywóz śmieci powiązane z zużyciem wody.
Od zużycia wody lub metrażu
Miasto przekonuje, że to "najbardziej sprawiedliwe z rozwiązań", a mieszkańcy już alarmują o ostrych podwyżkach opłat. Jedna z naszych czytelniczek pokazała nam pismo ze swojej spółdzielni, zapłaci niemal o 350 proc. więcej.
Wcześniej informacje o skokowych podwyżkach spływały z całej Polski. W Markach pod Warszawą w zeszłym roku ceny wzrosły blisko trzykrotnie - z 8 zł do 32 zł za osobę, w Zielonce podwyżka była na poziomie 210 proc., w Tarnobrzegu - 177 proc., a w Inowrocławiu - 162 proc. A i to nie koniec. W Łodzi np. miesięczna stawka od osoby wzrosła z 7 zł do 24 zł, a w Krośnie z 9 do 18 zł.
Narzucanie cen jest możliwe, bo nierzadko w jednej gminie takie usługi świadczy tylko jedna firma. Widać też wyraźnie, że gminy zaczynają korzystać z twardych argumentów zachęcających do segregowania odpadów.
Doskonale widać to w Wałbrzychu. Miesięczna stawka opłaty za gospodarowanie odpadami wynosi tam 27 zł na osobę. W 2019 r. było to 12 zł. Jednak w przypadku braku segregacji jest to już 54 zł za osobę, wcześniej było - 20 zł.
Dla czteroosobowej rodziny oznacza to odpowiednio - 108 zł lub nawet 216 zł. przy czym kilka lat temu mieszkańcy Wałbrzycha za wywóz śmieci płacili po 10-15 zł. Wprawdzie są gminy w Polsce, gdzie "walka z drożyzną trwa", ale to nie może potrwać długo.
W Białymstoku długo trzymali się zaniżonych kosztów z 2013 r. i płacili 5 zł od osoby. Jednak, jak już pisaliśmy, realne koszty odbioru odpadów to ok. 35 zł za osobę miesięcznie, dlatego i Białystok przestał się przed realiami bronić. Teraz w zależności od powierzchni mieszkania płaci się tam od 16 zł do 45 zł miesięcznie.
"Taniej już nie będzie"
Rynku śmieciowego nie da się oszukać. Lata zaniedbań, odkładanie koniecznych zmian i bierność samorządów - to wszystko przyczyniło się do śmieciowego szoku Polaków. Niestety to nie koniec.
Śmieci będą coraz droższe, dopóki w sposób zdecydowany nie poprawimy systemu odzyskiwania odpadów i recyklingu. Niestety droga do tego jest wyboista i długa.
- Taniej na pewno już nie będzie. Trzeba się przyzwyczaić, że ten poziom dopiero urealnia koszty zarządzania odpadami. Gminy raportują do nas, że to rzeczywiście wypadkowa kosztów. Do tej pory jakoś to częściowo dotowały. Tam, gdzie są niższe stawki, np. 22 zł za osobę, to burmistrzowie mówią nam uczciwie, że jest to w pewien sposób dotowane, choć takie działania są niezgodne z prawem i wymagają żonglerki w rozliczeniach - mówi money.pl Hanna Marliere z Green Management Group, która zajmuje się strategicznym doradztwem w gospodarce komunalnej.
Często odpowiada za to polityka, porównywanie się do innej, sąsiedniej gminy. Jednak zdaniem ekspertki, to niebezpieczna droga.
- Pytanie, jak działać będą tu Regionalne Izby Obrachunkowe. Nie mam jednak wątpliwości, że konsekwencje takiego manipulowania realnymi kosztami będą. Prędzej czy później zapłacą za to sami mieszkańcy - ostrzega.
Szczepionka przeciw COVID-19. Nowe dostawy do Polski
Przed nami kolejne podwyżki
Jej zdaniem jeszcze latami będziemy słyszeć o wysokich podwyżkach. Niestety gminy mówią, że jest źle, ale nic nie robią, by szokowych podwyżek nie było.
- Promil gmin wprowadza realne narzędzia, by coś zmienić w systemach odbioru śmieci. Tymczasem możliwości są. Poprawiając procent odpadów do recyklingu, wprowadzając systemy odbioru odpadów wielkogabarytowych czy budując instalacje przetwarzania odpadów, można poprawić sytuację - zapewnia ekspertka.
Nie będzie to oznaczało mniejszych rachunków, ale przynajmniej powstrzyma kolejne skokowe podwyżki.
Kluczowy w Polsce jest ciągle zbyt niski poziom wskaźników recyklingu. Gospodarowanie odpadami zmieszanymi ciągle będzie najdroższe, a nadal jest to ok. 70 proc. wszystkich naszych śmieci.
Tymczasem kara za tonę nieosiągniętego poziomu recyklingu (obecnie 50 proc.) to 270 zł. Co roku kara wzrasta o poziom inflacji.
Ciągle jeszcze gminy mogą samym obliczaniem współczynnika recyklingu manipulować, by kar nie płacić, ale to się skończy. W przyszłym roku w życie wejdzie nowy wzór obliczania tego wskaźnika.
- Będzie bardziej wymagający. Mniej będzie możliwości kreatywnego obliczania tego procenta. Teraz przeskok z 44 na 50 proc. jest możliwy, ale w 2022 r. już nie będzie. Kary powinny obowiązywać od wielu lat, ale gminy składają odwołania od kar i przedstawiają programy naprawcze i Główny Inspektorat Ochrony Środowiska odstępuje od egzekucji - mówi Hanna Marliere.
Ekspertka ostrzega jednak, że to też się skończy i zacznie się egzekucja. - W dużych miastach kary będą liczone w milionach, w małych miejscowościach w setkach tysięcy i za to też zapłacimy w rachunkach - podsumowuje Marliere.
Wyliczenia według nowego wzoru sprawią, że Warszawa może zapłacić nawet 60 mln zł kary, a Wrocław i Kraków po 20 mln zł.