– Ja nie pracuję na opinię publiczną. Jestem prawnikiem i cenię sobie swoje nazwisko – stwierdziła Małgorzata Wassermann, przewodnicząca sejmowej komisji badającej aferę Amber Gold na antenie Radia ZET.
Zdaniem Wassermann były premier "nie zapewnił koordynacji prac organów administracji rządowej", co jest również "zapisane w konkluzji raportu".
– Proszę nie zapominać o jednej rzeczy: komisja śledcza rozlicza urzędników państwowych za wykonywanie swojej działalności. Przecież ja nie posiadam uprawnień operacyjno-śledczych, abym mogła przeprowadzać takie analizy, które mogłyby to pogłębić – oceniła posłanka.
Wassermann podkreśliła, że nigdy nie miała żadnych odgórnych instrukcji, kogo ma wezwać jako świadka, czy w jaki sposób prowadzić obrady. Komisja nie była również powołana, aby "zadowolić władze PiS", jak sformułował pytanie dziennikarz.
- Mnie jest trudno powiedzieć, czy są zadowolone, ponieważ ja tego raportu nie pisałam ku zadowoleniu kogokolwiek. Pisałam go w sposób uczciwy, rzetelny, jest napisany tak, jak pisze się dokumenty prawnicze i przede wszystkim stanowi on w największej części materiał dowodowy dla ludzi pokrzywdzonych – podkreśliła przewodnicząca.
Według jej opinii, z materiału, jaki udało się komisji uzyskać, wynika, że Marcin P. "był słupem", a nad jego działalnością był rozciągnięty "parasol ochronny". Jednocześnie podkreśliła, że "nie były i nie będą naciągane żadne inne wnioski".
W Sejmie sprawozdawcą raportu końcowego będzie Jarosław Krajewski. Małgorzata Wassermann natomiast przedstawi stanowisko klubu PiS.
Komisja przyjęła w czerwcu raport końcowy (wraz z poprawkami) ze swoich prac. Posłowie Krzysztof Brejza, Witold Zembaczyński (PO-KO) i Krzysztof Paszyk (PSL-UED) zapowiedzieli wówczas, że złożą zdania odrębne.
W konkluzji raportu wskazano, że Grupa Amber Gold mogą powstać i funkcjonować w wyniku "słabości państwa, dysfunkcjonalności organów stojących na straży praworządności i wymiaru sprawiedliwości". Autorzy raportu wskazali również na "luki prawne, bierność i pobłażliwość aparatu urzędniczego" oraz na "brak stosowania prawa przez organy władzy publicznej".
Amber Gold powstała w 2009 roku (więcej przeczytasz tutaj). Miała inwestować w złoto i inne kruszce, a klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji, często większymi, niż oferowane w bankach. Według ustaleń, w latach 2009-2012 oszukała niemal 19 tys. klientów, doprowadzając przy tym do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w wysokości prawie 851 mln złotych.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl