Zwolnienia w administracji miały być sposobem na oszczędności. Rząd przyjał nawet niezbędną uchwałę w tej sprawie i strach padł na pracowników ZUS, NFZ, KRUS, ministerstw i urzędów wojewódzkich. Zgodnie z zapowiedziami rządu, zatrudnienie w nich miało się zmniejszyć o 10 proc., choć nie brakowało zapowiedzi, że z pracą może się pożegnać co piąty urzędnik.
Jak wygląda realizacja tych zapowiedzi w praktyce? Jak ustaliła "Rzeczpospolita", w Ministerstwie Finansów zwolniono z pracy trzy osoby z powodu odwołania z wyższego stanowiska w służbie cywilnej, kolejnym trzem nie przedłużono umowy o pracę, a siedem odeszło na emeryturę. Jednak w tym samym miesiącu zatrudnionych zostało 21 osób.
Z MON odeszło pięć osób, z czego cztery na emeryturę. W Ministerstwie Gospodarki Morskiej jeden pracownik odszedł na emeryturę, ale zatrudniono pięciu kolejnych. W MEN cztery osoby rozwiązały stosunek pracy na mocy porozumienia stron, w tym jedna w związku z przejściem na emeryturę. Ale zatrudniono trzy osoby - wylicza "Rzeczpospolita".
Gazeta przypomina, że nadal nie ma rozporządzenia o zwolnieniach w administracji. W połowie października o projekt ministra Michała Dworczyka poprosiła Solidarność. KPRM zastrzega sobie czas do 2 grudnia by odpowiedzieć, czy może udostępnić takie dane.