Na imprezie 23 stycznia sanepid i policja przyłapała kilkadziesiąt osób. To w wyniku tej kontroli sanepid miał podjąć decyzję o zamknięciu dyskoteki. Wprost wynika to z policyjnego komunikatu.
"W związku ze stwierdzeniem nieprawidłowości podczas kontroli w ubiegłym tygodniu w jednym z klubów na terenie Świebodzina Państwowa Inspekcja Sanitarna wydała nakaz zaprzestania jego działalności. W wyniku decyzji mającej rygor natychmiastowej wykonalności lokal nie może się otworzyć. W uzasadnieniu ponad stwierdzoną możliwość rozprzestrzeniania się wśród uczestników SARS-CoV-2 wymienione są również inne naruszenia" - czytamy w komunikacie.
Jak uzasadniają mundurowi, podczas kontroli Resetu 23 stycznia 2021 roku nakazano zaprzestanie jego działalności. "Klauzula ma rygor natychmiastowej wykonalności. W związku z powyższym klub nie może być dziś (30 stycznia - red.) otwarty".
Sanepid, zdaniem policji, miał to uzasadnić naruszeniami, m.in. polegającymi na uruchomieniu obiektu wbrew ograniczeniom tego typu działalności w związku z wystąpieniem stanu epidemii na terenie kraju, jak i niezapewnieniu odpowiednich warunków sanitarnych.
W sobotę na Facebooku Reset Club opublikował oświadczenie w tej sprawie.
"W trosce o Wasze bezpieczeństwo jesteśmy zmuszeni przełożyć spotkanie partyjne (to pretekst, pod którym organizowane były imprezy - red.). Ciągłe łamanie prawa, blokowanie wejścia do lokali, a nawet rękoczyny, jak widzieliśmy w ostatnią sobotę. Te incydenty zmuszają Nas, by poczekać, kolejny raz spotkać się dziś z prawnikami, by otworzyć się bez używania siły i terroru GANGUSOW" - czytamy we wpisie opatrzonym dramatycznym zdjęciem.
Jak relacjonuje "Gazeta Lubuska", całe zajście wzbudziło wiele kontrowersji. Pojawiły się głosy, że jeden z policjantów miał uderzyć dj'a. Rzecznik świebodzińskiej policji apelował jednak, by wstrzymać się od ferowania sądów i oceniania tego, co miało wydarzyć się w klubie. Podkreślał, że z nagrania nie wynika, że funkcjonariusz naruszył nietykalność cielesną mężczyzny.
Według gazety w sobotę 30 stycznia dyskoteka znów miała być otwarta. Policja zadbała, by do tego nie doszło. Na miejsce wysłano spore siły mundurowych, co ilustruje poniższe zdjęcie opublikowane na Facebooku dyskoteki.
- To nieprawda, że nas sanepid zamknął. To właściciele podjęli decyzję, że dla bezpieczeństwa naszych gości nie będziemy się otwierać w ostatnią sobotę stycznia. Powodem była ostatnia akcja policji i sanepidu. Nikt nie chce, żeby nasi klienci znów znaleźli się w takiej sytuacji - mówi pracownik sytuacji, który z uwagi na konfliktową sytuację nie chce ujawniać swojego nazwiska.
Nasz rozmówca potwierdza również, że zdjęcie policyjnych radiowozów jest prawdziwe.
- Sam byłem zaskoczony, że tak się szykują na mały klub. Zabawne, że pilnowali potem w takim składzie dyskoteki, która i tak była zamknięta. Według mojej najlepszej wiedzy, nie było żadnego pisma z sanepidu. Poza tym tak się tego nie załatwia. Musi być wszczęte postępowanie, można się odwoływać, uzupełniać informacje, dokumenty. A tu piszą, że decyzją administracyjną i już. Ja wiem, że teraz tak się robi w Polsce, ale taka decyzja nie ma żadnej prawnej podstawy - mówi nasz rozmówca.
Inaczej twierdzi jednak sanepid, z którym mimo niedzieli udało nam się skontaktować.
- Decyzję o zamknięciu tego lokalu podjęliśmy w piątek 29 stycznia. Podstawą były ustalenia z kontroli 23 stycznia. Próbę jej dostarczenia na piśmie podjęliśmy w sobotę 30 stycznia, ale właściciel odmówił jej przyjęcia. Został jednak poinformowany o jej treści - mówi money.pl Arleta Miśkiewicz, powiatowy inspektor sanitarny w Świebodzinie.
A co z podstawą prawną? Przecież nie brakuje prawników, którzy kwestionują zgodność z konstytucja i przepisami niektórych zasad znajdujących się w specjalnych rozporządzeniach dotyczących pandemii.
- To nie ma żadnego związku z pandemią. Zawsze mogłam i nadal mogę wydać zakaz działalności, jeżeli znajdę realne zagrożenia dla ludzi. Każdy inspektor sanitarny ma takie uprawnienia i miał je przed pandemią. W tym przypadku chodzi o ryzyko rozprzestrzenienia się wirusa SARS-CoV-2 - podsumowuje Miśkiewicz.