Po porozumieniu zawartym w czerwcu między Solidarnością a polskim rządem wrócił temat emerytur stażowych. Mimo że jeszcze kilka miesięcy wcześniej Jarosław Kaczyński przekonywał podczas rozmów z mieszkańcami Chojnic, że państwa nie stać na wprowadzenie tego świadczenia. Jaki będzie koszt reformy?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Nie będzie duży. Dzisiaj mamy dobrą sytuację w ZUS, mamy rekordowo liczbę osób na rynku pracy. Nie spodziewam się, że to będzie więcej niż 100 tysięcy osób, które skorzystałyby z tego systemu - powiedział Artur Soboń w rozmowie z dziennikiem.
- Wciąż są takie miejsca pracy, w których ta praca jest naprawdę ciężka i emerytura po 38/43 lat stażu jest wypełnieniem i historycznych zobowiązań, i ofertą dla Polaków - dodał.
Minister zapewnił, że zmiany zostaną przyjęte na początku kadencji nowego parlamentu.
Stanisław Szwed, wiceszef resortu rodziny, tłumaczył, że propozycja z programu wyborczego PiS jest kompromisem pomiędzy projektem prezydenckim - który przewidywał możliwość przejścia na wcześniejszą emeryturę przez osoby ze stażem pracy 39 lat w przypadku kobiet i 44 lata w przypadku mężczyzn - a przygotowanym przez "Solidarność" projektem obywatelskim (w nim była mowa o stażu 35 lat dla kobiet i 40 dla mężczyzn).
Pracownik sam zdecyduje o emeryturze
- Jeżeli kobieta przepracuje 38 lat, będzie mogła - bez względu na wiek - przejść na emeryturę, i mężczyzna, jeśli przepracuje 43 lata, będzie mógł - bez względu na wiek - przejść na emeryturę, ale oczywiście decyzja będzie należeć do pracownika. To pracownik zdecyduje, czy chce przejść na wcześniejszą emeryturę, czy chce dalej pracować, bo zależy to od jego sytuacji zdrowotnej, sytuacji zawodowej i warunków pracy, sytuacji rodzinnej. Przecież część osób, szczególnie kobiet, rezygnuje z pracy w tym okresie, by zajmować się wnukami - tlumaczył minister.