Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
PBE
|
aktualizacja

Rolnicy do Donalda Tuska. "Straty są tak wielkie, że nie da się tego naprawić. Rząd do dymisji"

Podziel się:

Lider opozycji Donald Tusk spotkał się we wtorek rano z rolnikami ze stowarzyszenia "Oszukana Wieś" w Lipsku niedaleko Zamościa. Rolnicy nie zostawili suchej nitki na działaniach rządu w związku z zalewem ukraińskiego zboża. Ich zdaniem były one nieudolne i żądają dymisji.

Rolnicy do Donalda Tuska. "Straty są tak wielkie, że nie da się tego naprawić. Rząd do dymisji"
Rolnicy z "Oszukanej Wsi" zaprosiliśmy Donalda Tuska na spotkanie podczas wystąpienia polityka w Białej Podlaskiej (PAP, Artur Reszko)

Do spotkania doszło na życzenie samych rolników, którzy zaprosili Tuska do siebie w poniedziałek, gdy szef PO znajdował się w Białej Podlaskiej.

- Przyjechaliśmy tutaj, ponieważ był pan jednym z pierwszych, który mówił, jakie będą problemy na wsi w związku z napływem zboża. No i niestety był pan prorokiem. Te problemy mamy. Dzisiaj chcielibyśmy, żeby tak jak podjął pan tę rękawicę rok temu, prosilibyśmy, żeby przyjechał pan na tę polską wieś, na tę prawdziwą - nie widzianą tylko z dożynek - tylko tą prawdziwą, nowoczesną wieś, która karmi cały kraj - mówił w poniedziałek Wiesław Gryn z "Oszukanej Wsi".

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Greenpact - rozmowa z Mateuszem Żydkiem

Donald Tusk tę rękawicę podjął.

- Ostrzegałem, już w czerwcu, razem z polskimi rolnikami mówiłem, że tak się stanie. Kaczyński na to zareagował słowami: "Tusk stoi po złej stronie", a Morawiecki powiedział: "to jest ruska propaganda" - mówił Tusk w opublikowanym kilka dni temu nagraniu w mediach społecznościowych.

"Rząd do dymisji"

Rząd, który coś takiego zgotował społeczeństwu, powinien podać się do dymisji, ale najwyraźniej u nas rząd wszystko może. Przez cały 2022 r. nie było kontroli wjeżdżającego z Ukrainy zboża. Rząd mówił, że jest kontrolowane, a my w to wierzyliśmy - powiedziała jedna z uczestniczek spotkania z Donaldem Tuskiem w Lipsku na Zamojszczyźnie.

Dodała, że rząd miał możliwości i mechanizmy, żeby przeciwdziałać takiej sytuacji. Były opcje na to, żeby ukraińskie zboże tranzytem ruszyło dalej do Europy.

- Jest międzynarodowy system informatyczny tranzytu NCTS. Tam każda przesyłka tranzytowa jest rejestrowana w chwili, gdy wjeżdża na teren Polski i powinna być odnotowana tam, gdzie docelowo powinna dotrzeć. Ale tak się nie stało. Nasz rząd nie zadbał, żeby zarejestrowano te przesyłki, zaplombowano je, nie wprowadzili depozytu dla ochrony naszego rolnictwa. To zwykłe procedury tranzytowe. Ten system był, dlaczego minister nie przyznał się, że on istnieje? - mówiła.

Rolnicy rozmawiający z Tuskiem zwrócili uwagę, że od stycznia rząd nakazał przez trzy dni w tygodniu wybiórczo sprawdzać transporty z Ukrainy. W samym styczniu pobrano 30 próbek, a w sześciu normy zawartości szkodliwych substancji zostały przekroczone.

- Na 3 mln zboża aż 20 proc. było zanieczyszczone? To olbrzymia ilość - mówili rolnicy.

Tusk: zmarnowano rok

Tusk ocenił, że ostatni rok został zmarnowany. - Była jeszcze poważna szansa, żeby wspólnie z UE tak rozwiązać problem ukraińskiego zboża, żeby pomóc Ukrainie i nie zagrażać polskim interesom. Można było skutecznie kontrolować na granicy kwestie sanitarne w ramach przepisów UE. To, że nie ma cła ze względu na pomoc Ukrainie, nie oznacza, że można zrezygnować z europejskich standardów. Tego pomoc nie przewiduje - oświadczył lider PO. Zarzucał również bezczynność unijnemu komisarzowi ds. rolnictwa Januszowi Wojciechowskiemu.

Rolnicy zaznaczają, że w kontekście opróżnienia silosów na żniwa "już nie wierzą w cud, bo zostało zbyt mało czasu". Dodali, że "czują się niepotrzebni".

- Straty są tak wielkie, że nie da się tego naprawić w tej chwili. Myślimy o tym, co będzie za rok, za dwa, za pięć. Chcemy, żeby minister rolnictwa miał wykształcenie rolnicze, żeby odróżniał jęczmień od pszenicy. To, że w ministerstwie rolnictwa nie ma fachowców, to policzek dla nas - mówili do Tuska. I zastanawiali się, czy polskie rolnictwo zostanie utopione w ukraińskim zbożu, rzepaku, mleku, czy zasypią nas ukraińskie kurczaki?

Poruszono również temat dopłat dla gospodarzy, którzy ucierpieli z powodu "potopu zboża z Ukrainy". Jak pisał tygodnik-rolniczy.pl "do otrzymania pomocy będzie uprawniać sprzedaż pszenicy i kukurydzy w okresie od 15 grudnia 2022 r. do 31 maja 2023 r. Rolnicy będą musieli przedstawić fakturę sprzedaży, by otrzymać dopłatę. Dopłaty będą wypłacane do 50 ha pszenicy i kukurydzy". To nie podoba się samym rolnikom - ich zdaniem nie należy dzielić gospodarstw do 50 i powyżej 50 ha.

- Na każdy hektar są takie same nakłady. Małe i duże gospodarstwa są tak samo ważne i nie można tego rozdzielać - stwierdzono.

Jednak, w opinii rolników, tu nie chodzi o jałmużnę od państwa.

- Pieniądze przekazane na polską wieś nie są pieniędzmi dla nas, a jedynie zamiatają nieudolność polskiego rządu pod dywan. Społeczeństwo zapłaci za to, że trzeba jeszcze raz reeksportować ukraińskie zboże gdzieś w świat. A można było stworzyć szczelny korytarz. Nie było epidemii, zagrożeń, karmiliśmy ludzi, powstały lepsze standardy. Komu zależało na tym, żeby to wszystko zburzyć? Komu zależało na ręcznym sterowaniu i zburzeniu ustalonego przez dziesięciolecia porządku? Zboże z Ukrainy powinno przejechać przez Polskę, a my powinniśmy produkować swoje. Dziś jesteśmy niepotrzebni i oszukani - podsumował Wiesław Gryn z "Oszukanej Wsi".

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl