Jak dowiedział się money.pl rolnicy z AgroUnii wracają do Warszawy. Tym razem nie chcą jednak ani protestować, ani blokować dróg. Po 15.30 zamierzają jednak urządzić happening pod siedzibą premiera Mateusza Morawieckiego.
- Kilkukrotnie rozmawialiśmy z jego ludźmi. Obiecywali nam spotkanie z premierem. Tymczasem teraz okazuje się, że jego nie będzie. To jest lekceważenie polskich rolników - tłumaczy Kołodziejczak.
Przypomnijmy, że rolnicy pierwszy raz domagali się spotkania z premierem tydzień temu. Morawiecki jako niezapowiedziany gość odwiedził wtedy gminę Jasieniec na Mazowszu. Mimo to "przywitali" go tam sadownicy, którzy chcieli zwrócić uwagę na problem cen skupu jabłek.
Protest przebiegł pokojowo, a premier zgodził się nawet na krótką rozmowę. Według AgroUnii miał wtedy zapewnić, że w niedługim czasie spotka się z sadownikami w Warszawie.
Jak zapewnia Kołodziejczak, dzisiejszy happening ma być pokojowy. Rolnicy chcą przypomnieć jedynie swoje postulaty i prosić o spotkanie z samym premierem. Szef AgroUnii dodaje jednak, że jeśli w ciągu kilku dni do spotkania nie dojdzie, to możliwe jest zaostrzenie protestu.
Przypomnijmy, że rolnicy pierwszy raz zaprotestowali w grudniu ubiegłego roku. Wówczas zablokowali na kilka godzin przejazd autostradą A2 pomiędzy Łodzią a Warszawą. W marcu pojawili się ponownie, gdy w spektakularny sposób zablokowali w stolicy rondo Zawiszy. Wówczas palili opony oraz wysypali jabłka na jezdnię. W tej sprawie kilku osobom postawiono już zarzuty.
Czego domagają się rolnicy? Ich zdaniem rząd nie radzi sobie z problemem choroby ASF wśród świń. Nie podoba im się także import żywności (w szczególności owoców) z Ukrainy oraz sprzedaż w sieciach handlowych zagranicznych owoców i warzyw.