Radykalne amerykańskie sankcje odbiły się na notowaniach ropy naftowej. Popularny gatunek Brent po wzroście o prawie 4 proc. w poprzedniej sesji sięgnął poziomu 81 dol. za baryłkę. Z kolei amerykańska West Texas Intermediate dotarła niemal do 78 dol. - wylicza Bloomberg
USA nałożyły w piątek swoje najbardziej agresywne i ambitne sankcje na rosyjski przemysł naftowy, wymierzone w dużych eksporterów, firmy ubezpieczeniowe i ponad 150 tankowców - przypomina agencja.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Mocne uderzenie, choć spóźnione
Ogłoszone przez Biały Dom obostrzenia obejmujące rosyjski sektor energetyczny znacznie zwiększą presję na Kremla, lecz powinny były zostać wdrożone już na początku wojny - powiedział dr Benjamin L. Schmitt, ekspert ds. polityki energetycznej z Uniwersytetu Pensylwanii. Dodał, że nowa administracja powinna dodatkowo wzmocnić sankcje.
Kiedy tuż po rosyjskiej inwazji Ukrainy na pełną skalę administracja Joe Bidena wprowadziła bezprecedensowy zestaw sankcji uderzający w rosyjską gospodarkę, stosunkowo nietknięty został jeden kluczowy obszar - rosyjska energetyka.
Podawanym wówczas powodem były obawy o wzrost globalnych cen ropy naftowej i gazu, co - według Białego Domu - miałoby koniec końców nie tylko nie zaszkodzić, lecz wręcz pomóc Rosji w finansowaniu swojej agresji. Choć później USA wraz z partnerami z G7 ustanowili limit ceny rosyjskiej ropy transportowanej drogą morską na 60 dolarów za baryłkę, to okazał się on w dużej mierze nieskuteczny, bo Rosja znalazła sposób na obchodzenie tych restrykcji.
Na zmianę podejścia do rosyjskiego sektora naftowego trzeba było czekać do ostatnich dni administracji Bidena. W piątek Biały Dom nałożył kompleksowe restrykcje na ponad 400 podmiotów, w tym na dwóch z największych rosyjskich producentów ropy naftowej (Gazprom Nieft i Surgutnieftiegaz), odpowiadających za ponad 1/4 eksportu tego surowca. Urzędnicy Białego Domu oznajmili, że sankcje mają uderzyć w każdą fazę sprzedaży rosyjskiej ropy, od produkcji, przez dystrybucję i firmy handlujące surowcem, po porty przyjmujące rosyjskie tankowce.
W ocenie Schmitta, nowe sankcje są znaczące, lecz spóźnione.
Kroki podjęte w piątek, pod koniec rządów administracji Bidena były mile widziane, aby znacznie zwiększyć presję sankcji energetycznych na Kreml Putina po prawie trzech latach brutalnej wojny z Ukrainą. Środki te powinny jednak zostać podjęte na początku tej wojny i gdyby zostały właściwie wdrożone, mogłyby już doprowadzić do makroekonomicznych skutków dla rosyjskiej gospodarki i być może zmusiły ją do przemyślenia agresji wobec demokratycznego sąsiada - oświadczył ekspert.
Presja wzrasta
Schmitt zasugerował, że sankcje te stwarzają szanse dla administracji Trumpa w obliczu planowanych negocjacji dotyczących zakończenia wojny. Jego zdaniem, powinna ona jednak dodatkowo zwiększyć presję na Rosję i "odrzucić stopniowe podejście" do sankcji ustępującej administracji.
Będzie to konieczne, aby wywrzeć maksymalną presję sankcyjną, wymaganą do wsparcia jakiegokolwiek sprawiedliwego i trwałego pokoju w Ukrainie. W tym celu nowa administracja Trumpa powinna natychmiast podjąć kroki w celu rozszerzenia tej najnowszej serii sankcji po objęciu urzędu - powiedział Schmitt.
Jak dodał, pokazałoby to, zarówno, że USA są nadal zaangażowane w bezpieczeństwo Europy, jak i że są gotowe do podejmowania zdecydowanych środków.
Pożegnalny prezent Bidena
Podobnie uważa Daniel Fried, były ambasador USA w Polsce i ekspert Atlantic Council.
- To jest tak naprawdę dobry prezent pożegnalny dla nowej administracji i jeśli ludzie Trumpa są mądrzy, powinni to natychmiast wykorzystać" - powiedział były dyplomata. Jego zdaniem nowe sankcje są poważne i mają szansę zadać znaczący cios rosyjskiej gospodarce.
Zauważył jednocześnie, że czas ogłoszenia tych środków ma związek zarówno z tym, że Stany Zjednoczone przez ostatnie lata znacznie zwiększyły wydobycie ropy naftowej, jak i okresem powyborczym, kiedy cena ropy i benzyny nie ma takiego znaczenia w polityce krajowej, jak w czasie kampanii wyborczej.