Bardziej naglący jest termin z niedzieli na poniedziałek. Wtedy Rosji kończy się czas na dokonanie przelewu z zaległymi płatnościami z końca maja. Chodzi o około 100 mln dol. "Środki te utknęły w martwym punkcie z powodu międzynarodowych sankcji, a termin na znalezienie rozwiązania upływa z końcem dnia 26 czerwca" - pisze Bloomberg.
Co to oznacza? "W tym momencie Rosja faktycznie nie wywiąże się ze swoich zobowiązań, chyba że w jakiś sposób uda jej się uregulować płatności wobec wystarczającej liczby posiadaczy rosyjskiego długu" - dodaje agencja.
W czym tkwi problem? Według Bloomberga na pewno nie jest nim brak pieniędzy w kasie Kremla. "Co tydzień wpływają do niej miliardy dolarów przychodów za energię. Terminów nie udało się dotrzymać raczej dlatego, że rosnące sankcje odcinają drogi transferu gotówki" - wyjaśnia Bloomberg.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zagraniczna niewypłacalność Rosji? Pierwszy raz od ponad stu lat
Biały Dom nie ukrywa, że najbardziej dotkliwą karą dla Rosji za jej inwazję na Ukrainę, będzie przypieczętowanie statusu pariasa na światowych rynkach na kolejne dziesięciolecia "poprzez pierwszą od czasów rewolucji bolszewickiej sprzed ponad stu lat zagraniczną niewypłacalność tego kraju".
Tymczasem Kreml twierdzi, że jest zmuszany do niewypłacalności i szuka dróg obejścia tego problemu. "Rosja mówi, że jej zobowiązania zostaną uznane za wypełnione, gdy płatność zostanie dokonana w rublach, zgodnie z dekretem podpisanym przez prezydenta Władimira Putina, określającym mechanizm obsługi obligacji. Wcześniej minister finansów Anton Siluanow powiedział, że rząd przekaże ruble, które następnie będą mogły być zamienione na waluty obce" - wskazuje Bloomberg.