"Rosyjskie Siły Zbrojne zgodnie z planem kończą odbiór broni i sprzętu wojskowego z jednostek Grupy Wagnera" – poinformowało rosyjskie ministerstwo obrony na Telegramie. Opublikowało też film, na którym widać, jak rosyjscy żołnierze oglądają czołgi, transportery opancerzone, skrzynie z amunicją, kałasznikowy i miny.
Według rosyjskiego resortu armia przejęła "ponad dwa tysiące sztuk sprzętu i uzbrojenia", w tym czołgi T-90, systemy rakietowe Grad i Uragan, systemy obrony powietrznej Pancyr i haubice.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Szef Grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn zgodził się przekazać uzbrojenie swoich ludzi regularnym oddziałom rosyjskim po zakończeniu buntu, który zorganizował pod koniec czerwca. Oskarżył wtedy regularną rosyjską armię, że ostrzelała pozycje jego ludzi i rozpoczął bunt.
Najemnicy Grupy Wagnera zajęli sztab rosyjskiej armii w Rostowie nad Donem i zaczęli posuwać się w kierunku Moskwy. Prigożyn, od dawna skonfliktowany z częścią rosyjskiego establishmentu wojskowego, domagał się "przywrócenia sprawiedliwości" w armii i odsunięcia od władzy ministra obrony Siergieja Szojgu.
Jeszcze tego samego dnia wieczorem Prigożyn ogłosił jednak odwrót i wycofanie najemników do obozów polowych, by "uniknąć rozlewu krwi". Miało to być rezultatem układu białoruskiego autorytarnego lidera Alaksandra Łukaszenki z Prigożynem, zawartego w porozumieniu z Władimirem Putinem. Zgodnie z tymi uzgodnieniami najemnicy Grupy Wagnera i sam Prigożyn mieli przemieścić się na Białoruś.
Co się stało z najemnikami
Jednak we wtorek podczas szczytu NATO w Wilnie sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg powiedział, że sojusz nie dostrzega obecności najemników z Grupy Wagnera na Białorusi. Z kolei w poniedziałek portal dziennika "Liberation" poinformował, że według zachodnich źródeł wywiadowczych Jewgienij Prigożyn prawdopodobnie od 1 lipca przetrzymywany jest na Kremlu.
Ekspert do spraw bezpieczeństwa Maciej Milczanowski powiedział w środę Polskiej Agencji Prasowej, że obecność Prigożyna w Moskwie jest prawdopodobna. - Jest w jakiś sposób izolowany, strzeżony. Ma odcięty dostęp do mediów - powiedział Milczanowski.
"Dobry sygnał dla Ukrainy"
Jego zdaniem "Prigożyn nie zostanie zabity z dnia na dzień, dlatego, że jest bohaterem dla wielu Rosjan". - Trwa akcja niszczenia jego legendy. Potem być może zostaną podjęte decyzje, co do jego życia - wskazał Milczanowski. Jego zdaniem Grupa Wagnera jest w tej chwili całkowicie rozbita i trwa weryfikacja jej członków. - Część grupy już została wdrożona do armii rosyjskiej, część jest izolowana być może na terenie Białorusi - zaznaczył ekspert.
- Putin spotyka się z samym Prigożynem, dowódcami wagnerowskimi. Nie będzie już jednak Grupy Wagnera jako oddzielnej siły. To dobry sygnał dla Ukrainy - ocenił.
Rosyjscy śledczy mieli postawić mu zarzuty "zorganizowanie zbrojnego buntu", Moskwa obiecała je wycofać, gdy szef wagnerowców przeniesie się na Białoruś. Oficjalnie rosyjskie władze nadal prowadzą śledztwo w sprawie założyciela Grupy Wagnera.