O "problemach technicznych", które mogą - jak ostrzega Władimir Czyżow - spowodować tymczasowe wstrzymanie dostaw gazu przez Nord Stream, pisaliśmy we wtorek. Chodzi o to, że sankcje nałożone na Rosję za napaść na Ukrainę uniemożliwiły transport jednej turbiny wyremontowanej w Kanadzie do kraju. I wysłanie do konserwacji kolejnego sprzętu.
Czytaj także: UE kupi gaz z nowego kierunku. Jest porozumienie
Z tego powodu Gazprom przykręcił już kurek. Dostawy gazu tym kluczowym dla Niemiec gazociągiem ograniczono o 40 proc. "To jest konsekwencja sankcji, nie ma w tym nic umyślnego. Ta kwestia nie ma z nami nic wspólnego" - powiedział rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow cytowany przez Reutera. Na pytania agencji nie odpowiedział Gazprom.
Nord Stream to obecnie najważniejszy gazociąg tłoczący gaz do Europy. I kluczowy dla Niemiec. Ma on przepustowość 55 mld metrów sześciennych rocznie. Dostawy od czwartku ograniczono ze 167 m sześc. dziennie do 100 mln.
Robert Habeck, Minister gospodarki Niemiec uważa, że reżim Władimira Putina próbuje wywołać problemy poprzez obecne przerwy w dostawach gazu. "Uzasadnienie strony rosyjskiej jest po prostu pretekstem. Jest to oczywiście strategia mająca na celu tworzenie niepewności i podniesienie cen" - oświadczył w środę niemiecki minister.