Krajobraz jak po wojnie. Na rynku brakuje dosłownie wszystkiego: plastiku, papieru, drewna i stali. Ceny tych surowców używanych do opakowań żywności zmieniają się nawet z dnia na dzień, osiągając historyczne rekordy. Menedżerowie w zakładach produkcyjnych łapią się za głowy i ostrzegają, że podniosą ceny swoich produktów.
Przykładowo dla zakładów Mlekpol ogromnym problemem są rosnące koszty pudeł, czyli tektury. Rosną one nawet kilkukrotnie w ciągu miesiąca. Odczuwają to też inne firmy.
- Prognozy u dostawców kartonów wskazują na dalszy trend wzrostowy, a comiesięczne podwyżki zapowiedziane są już do sierpnia włącznie. Na rynku brakuje makulatury, stąd brak obecnie perspektyw na zatrzymanie dalszych wzrostów. Wszystko to w niedalekiej przyszłości będzie musiało mieć wpływ na finalną cenę produktów żywnościowych na półce – przyznaje Tomasz Brus, członek zarządu i dyrektor ds. handlu w SuperDrob.
W przypadku opakowań papierowych cena surowca to nawet 65 proc. kosztów wytworzenia opakowania, a w przypadku plastiku dochodzi do 70 proc. W efekcie opakowania papierowe kupowane bezpośrednio od producenta są dla hurtowni obecnie droższe od 3 do 7 procent w porównaniu do okresu przed pandemią, a produkty z plastiku PLA – nawet o 17,5 proc.
Co ciekawe, Mlekpol sugeruje, że podwyżki cen surowców mają związek z pandemią i boomem na handel w sieci. W czasie pandemii kupowaliśmy głównie na wynos. Producenci polipropylenu i innych tworzyw sztucznych wyzbyli się wszystkich zapasów.
Zawirowania na rynku potwierdza również Tomasz Brus. Dodaje, że o ile w czerwcu można zaobserwować po raz pierwszy od wielu miesięcy pewną stabilizację na rynku opakowań z polietylenu, którego cena rok do roku i tak wzrosła o ponad 100 proc., to już koszt samego surowca sukcesywnie rośnie od końca ubiegłego roku.
Surowce znikają z rynku
Jeszcze więcej, bo już ponad dwukrotnie, wzrosty ceny drewnianych palet. W skupie palety kosztowały przed pandemią po 30 zł za sztukę. Obecnie cena oscyluje wokół 70- 80 złotych.
- Cena drewna wzrosła o 300 proc., co przekłada się na koszt papieru i palet. W przypadku tych ostatnich dodatkową komplikacją jest fakt, że największy producent palet w Niemczech zatrzymał produkcję, a tamtejsze firmy zaczęły skup palet z Polski – podkreśla Bursa.
Problem ten dostrzega również Polska Izba Gospodarcza Przemysłu Drzewnego (PIGPD). Jako winowajców galopujących cen drewna PIGPD wskazuje na USA i Chiny, w których jest ogromny popyt na ten surowiec.
"Tarcica iglasta kosztuje w USA już 1300-1600 dolarów za stopę deskową (FBM). Europejscy potentaci wysyłają więc za ocean tysiące kontenerów z tarcicą. Izba alarmuje, że w trend ten wpisują się również Lasy Państwowe, które sprzedają drewno okrągłe praktycznie wszystkim chętnym. Obowiązuje zasada: kto da więcej" – czytamy w komunikacie Izby.
Również rynek stali wymknął się spod kontroli. Ceny tego surowca skoczyły już od 50 do nawet 100 proc. Według producentów żywności z północnej Polski winne są temu huty, które nie uruchomiły jeszcze wszystkich wygaszonych w pandemii mocy produkcyjnych.
Producenci w pułapce
- Jeszcze w tym roku czekają nas bolesne podwyżki żywności. Średnio ceny pójdą w górę do ok. 10 proc. - ocenia Andrzej Gantner, dyrektor generalny w Polskiej Federacji Producentów Żywności. I chociaż, jak podkreśla nasz rozmówca, będzie miało tu wpływ wiele czynników, takich jak: rosnące ceny pasz i skupu, transport oraz dużo droższy gaz, to również ceny opakowań odegrają istotną rolę.
Surowców używanych do opakowań żywności nie jest łatwo zastąpić innymi. Jest to bardzo trudne technologicznie, ale też pod względem bezpieczeństwa sanitarnego. Producenci żywności będą więc płakać i płacić, a potem? Przerzucą wyższe koszty na nas, konsumentów.
Gantner uważa, że producenci żywności nie są już w stanie wrzucać kolejnych podwyżek w swoje koszty, pomniejszając przy tym marże, bo te są już bardzo niskie. Kolejne podatki i opłaty bez podnoszenia cen żywności dla części przedsiębiorców oznaczałyby ponoszenie strat i bankructwo.
Według naszego rozmówcy obecna drożyzna to dopiero przedsionek piekła, które nas czeka po wejściu z życie ustawy o Rozszerzonej Odpowiedzialności Producentów (ROP). Projekt mamy poznać do lipca tego roku.
Dyrektor Gantner, który zapoznał się z założeniami do ustawy, mówi, że przy obecnych założeniach podwyżki kosztów gospodarki opakowaniami mogą zaczynać się od 1200 proc. wzwyż, w zależności od rodzaju opakowania. Jednak jeżeli opłaty zamiast się kompensować, będą się na siebie nakładać, tak jak chociażby zapisane jest w ustawie dotyczącej SUP (single use plastic), to koszty mogą być wielokrotnie wyższe.
Wiele będzie zależało od tego, czy nowy system ROP i postulowany przez branżę system depozytowy zostanie w miarę szybko wdrożony. Ma to pozwolić na efektywną zbiórkę opakowań oraz ich recykling.
To powinno przełożyć się na strumienie surowców wtórnych, np. recyklatu do butelek PET (z plastiku). W przeciwnym razie przedsiębiorcy zapłacą dodatkowo wysokie kary za to, że nie osiągnęli wyznaczonych poziomów zbiórki i recyklingu.
- Jednak niezależnie od tego, jak będzie ostatecznie zbudowany system, to przy tak wysokim skoku opłat przewidzianych w założeniach do ustawy, nie ma szans, by konsumenci tego nie odczuli w cenach żywności – uważa nasz rozmówca.