Jak stwierdza Bartosz Turek, główny analityk HREIT, marzec przyniósł kolejne podwyżki. Jednak dochodzą z rynku sygnały, które wskazują, że koszty utrzymania mieszkań będą rosły wolniej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"W dużej mierze jest to efekt wysokiej bazy, a więc tego, że rok temu byliśmy świadkami gwałtownego wzrostu cen, przez co porównując dzisiejsze stawki do tych sprzed roku, mamy do czynienia z mniejszą procentową dynamiką zmian. Ale to nie wszystko. Niektóre surowce (ropa, gaz, drewno czy miedź) są tańsze niż przed rokiem. Jeśli więc faktycznie zgodnie z prognozami NBP dynamika inflacji będzie spadać, to jest szansa, że też koszty utrzymania, prowadzenia i wyposażenia mieszkań nie będą rosły aż tak szybko, jak przez ostatnie miesiące", czytamy w analizie HREIT.
Mimo to nie można mieć nadziei na powrót cen sprzed wojny, ponieważ niższa inflacja oznacza jedynie, że w sklepach czy punktach usługowych podwyżki będą rzadsze lub mniej dynamiczne.
Wraca normalność na rynku energii?
Zdaniem Turka wolniejsze podwyżki to zasługa delikatnej normalizacji na rynku energii.
"Głównie chodzi tu o spadki cen opału. Przy tym pod pojęciem ‘opał’ urząd [GUS – przyp. red.] rozumie zarówno ten w postaci stałej (drewno, węgiel), jak i płynnej (olej). Tak rozumiany opał jest wciąż droższy niż przed rokiem (wg GUS o prawie 1/3), ale od kilku miesięcy jego ceny przestały rosnąć w zastraszającym tempie, a zaczęły powoli spadać", podaje główny analityk HREIT.
Mimo to opał stanowi jeden z ważniejszych czynników wpływających na wzrost cen utrzymania mieszkań. Poza tym jest to energia cieplna i elektryczna. Na kolejnych miejscach znalazły się środki czyszczące, usługi związane z domem oraz czynsz czy gaz.